Wesoło pracując w naszym demoliberalnym, zdominowanym przez kapitalizm świecie nie zauważyliśmy zmiany jaka zaszła w sferze ekonomii. Niepostrzeżenie większość z nas zaczęła wykonywać darmową pracę na rzecz chmuralistów, którzy zaczynają coraz bardziej kształtować rzeczywistość, w której żyjemy. A przynajmniej tak twierdzi Yanis Varoufakis – autor książki zatytułowanej Technofeudalizm. Co zabiło kapitalizm?.
Yanis Varoufakis to grecki ekonomista, wykładowca akademicki oraz były minister finansów tego kraju. Jako osoba z takim portfolio posiada pewien mandat do wypowiadania się w tematach gospodarczych i choć jego teorie mogą wydawać się egzotyczne, to bez wątpienia zasługują na uwagę. Poza ekonomicznym wykształceniem i doświadczeniem należy go określić jako zadeklarowanego komunistę, co w moich oczach nadaje mu nieco diabolicznego wizerunku, ale z drugiej strony stanowi pewien powiew świeżości, bo zdążyłem przywyknąć do tego, że za specjalistów od gospodarki na naszym rodzimym podwórku uchodzą głównie liberałowie.
Technofeudalizm napisany jest językiem lekkim, zrozumiałym i pełnym obrazów. Pomimo tego, że materia opisywana w tej książce nie należy do lekkich i przyjemnych, to można ją czytać niemal jak dobrą prozę. Historia opisywana w książce rozpoczyna się od pośmiertnego, osobistego dialogu z ojcem w postaci listów. Jako czytelnicy jesteśmy wprowadzeni w dzieciństwo autora, w którym jego ojciec – również komunista – wprowadzał swojego syna w świat walki klas. Odnosił się w swoich przykładach do wpływu jaki miały sposoby produkcji przemysłowej na życie przeciętnego człowieka. Wiązał on bezpośrednio jakość życia klasy robotniczej z konkretnymi metodami jakie w danym czasie obowiązywały w przemyśle. Odwołuje się przy tym zarówno do greckich mitów, jak i ówczesnych nowinek ze świata fizyki, co nadaje narracji nieco fantastycznej perspektywy. Następnie przedstawiane są nam oczami ojca Yanisa podstawowe prawa ekonomii oraz problem walki klas, który nie wnosi na ten moment nic nowego ponad to, co znamy z teorii Marksa. Wierzył on wówczas, że kapitalizm jest jedynie etapem przejściowym i zastanawiał się nad tym jaki system przyjdzie po nim. Wraz z upowszechnieniem się Internetu zadał Yanisowi pytanie, które stało się sednem tej książki, a które możnaby sprowadzić do: „czy myślisz, że Internet zabije kapitalizm?”
Na łamach kolejnych rozdziałów poznajemy spojrzenie Yanisa na świat ekonomii, który kreował się na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Opisuje on metamorfozy kapitalizmu, który ewoluował i fluktuował wskutek różnych zdarzeń, by w końcu odkształcić się na tyle, by zatracić miano kapitalizmu. Historię tych metamorfoz rozpoczynamy od lat 60. dwudziestego wieku, kiedy to narodził się nowoczesny marketing. Wówczas z pomocą radia oraz upowszechniającej się (w USA) telewizji marketingowcy odkryli siłę mass-mediów i postanowili wznieść reklamę na wyższy poziom. Wcześniejsze kampanie marketingowe opierały się bowiem na koncepcji odpowiedzenia na potrzeby klientów, a więc reklamy miały na celu przedstawić potencjalnym klientom, że reklamowany produkt jest najlepszy do zaspokojenia ich potrzeb. Nowy marketing z kolei odkrył, że z pomocą mass-mediów i odpowiednio przygotowanej reklamy można przekonać ludzi, że mają potrzeby, o których nawet nie wiedzieli. Rozpoczęła się epoka sztucznego kreowania pragnień odbiorców, co jeszcze bardziej napędziło tryby kapitalistycznej machiny.
Następnym punktem zwrotnym w historii opisywanej przez autora stał się system utworzony w Bretton Woods, w którym wartość dolara została powiązana z wartością złota. Utworzenie takiego powiązania miedzy walutą, a złotem pozwoliło USA na zyskanie potężnej siły wynikającej z atrakcyjności dolara, który był dalece wygodniejszy od klasycznych sztabek złota, a jednak mógł pełnić rolę dokładnie tak samo bezpiecznego narzędzia do inwestowania nadwyżek finansowych przez ludzi na całym świecie. System ten działał świetnie, aż do momentu, gdy w drugiej połowie lat 60. zaczął się załamywać. Pierwszym czynnikiem, który doprowadził do tej sytuacji była, zdaniem autora, wojna w Wietnamie, która skutecznie drenowała amerykański budżet. Ponadto USA, udzielając wsparcia Japonii i Niemcom w ramach programów pomocowych, doprowadziły do sytuacji, w której to bilans handlowy między nimi zaczął szkodzić Stanom. Dodatkowo pokryło się to ze zwiększonymi wydatkami socjalnymi wprowadzonymi przez prezydenta USA Lyndona Johnsona, które sprawiły, że budżet tego kraju wszedł w stan permanentnego deficytu. Te trzy czynniki doprowadziły do punktu, w którym prezydent Nixon ogłosił koniec systemu z Bretton Woods i wprowadził ekonomiczne zamieszanie, które doprowadziło do kolejnej metamorfozy kapitalizmu – narodzin Minotaura.
W analogii Minotarura ukutej przez Yanisa bestią należałoby określić Wall Street, które miało niepohamowany głód kapitału. Po upadku systemu, który opierał wartość dolara na złocie, to właśnie Wall Street stało się głównym miejscem, gdzie inwestowali swoje nadwyżki ludzie z całego świata. W tamtym okresie to dzięki stałemu napływowi gotówki z różnych stron świata (karmieniu Minotaura) amerykańska gospodarka mogła się ciągle rozwijać pomimo deficytu. Dolary płynęły wówczas zarówno do europejskich, jak i azjatyckich fabryk zapewniając pracę tysiącom pracowników, a produkty ich pracy konsumowała amerykańska klasa średnia. W takim układzie zdawało się, że wszyscy wygrywają jednak w rzeczywistości, to ubodzy Chińczycy, czy też Europejczycy swoją ciężką pracą spłacali dług publiczny USA, a przedsiębiorcy, którzy zarabiali na pracy tych pracowników swoimi nadwyżkami karmili Minotaura. Oczywiście proces ten nie był do końca sprawiedliwy i procedura nieustannego zwiększania długu publicznego oraz komplikowania aparatu narzędzi ekonomicznych musiała w końcu doprowadzić do jego końca, którym był kryzys roku 2008.
Zdaje się, że to właśnie Internet i komputery (a raczej ich nieumiejętne użycie) stały się główną przyczyną śmierci Yanisowego Minotaura. Wraz z rozwojem komputerów i upowszechnianiem się Internetu do arsenału kapitalistycznych narzędzi zaczęto wprowadzać coraz bardziej skomplikowane instrumenty finansowe. Opcje, derywaty, a w końcu opcje na opcje, których złożoność dalece wykraczała poza zdolności pojmowania większości ludzi. Miliony różnych kombinacji narzędzi finansowych, w których po pewnym czasie już nikt nie mógł się zorientować, ze względu na złożoność wzajemnych zależności, doprowadziły do momentu, gdy w 2008 roku na giełdzie poruszano aktywami w wysokości 10-cio krotnie przewyższającymi dochód całej ludzkości. Był to punkt zwrotny, gdy upadek Minotaura doprowadził zdaniem autora do narodzin Technofeudalizmu – nowego systemu, który już z kapitalizmem nie miał wiele wspólnego.
W dalszej części książki autor przybliża nam swoją teorię nowego systemu, w którym definiuje feudalizm oraz kapitalizm i ukuwa nowe pojęcie wiążące feudalizm z rosnącymi w siłę gigantami chmurowymi. Zdaniem Yanisa podstawową cechą systemu feudalnego była renta, która przynależała „seniorowi” ze względu na sam jego status. Oznaczało to system, w którym osoba niżej w hierarchii feudalnej musi przekazywać część wypracowanych przez siebie zysków osobie wyżej w hierarchii bez jakichkolwiek zysków z tego tytułu. W kapitalizmie z kolei pieniądze przekazywane były innym osobom w zamian za dobra lub usługi, ale były one zależne od pracy wykonanej przez stronę świadczącą usługi lub produkującą dobra. Ponadto w kapitalizmie charakterystyczną cechą była konkurencja, która wymuszała na kapitaliście nieustanne inwestowanie w rozwój i optymalizacje procesu produkcji w celu utrzymywania przewagi konkurencyjnej, by nie wypaść z rynku. Przy tak przyjętych definicjach, autor zauważa, że giganci chmurowi tacy jak Google czy Amazon nie pasują do kapitalistycznych kryteriów. Raz utworzona infrastruktura chmurowa pozwala na obsługiwanie miliardów klientów, a zagrożenie konkurencją niemal nie istnieje. Każdy z wielkich chmurowych graczy posiada bowiem swoje lenna w chmurze, które zbudowane są z danych użytkowników wykorzystywanych do dalszego generowania pieniędzy np. poprzez profilowane reklamowanie.
Na tym etapie wszyscy jesteśmy prolami w chmurze. Tworząc wpis na Facebooku, zapewniamy przychód jednemu chmurowemu gigantowi. Wyszukując jakiś produkt do kupienia online za pomocą wyszukiwarki Google – drugiemu. Jeśli z kolei spróbowalibyśmy uciec od tych klasycznych gigantów do jakiejś ich mniejszej konkurencji, to mamy sporą szansę, że trafimy do firmy, która swoje serwery i bazy danych utrzymuje w jednym z chmurowych lenn. W taki sposób koło się zamyka i musimy pogodzić się, że każde nasze kliknięcie i korzystanie z sieci w jakiś sposób powoduje przepływ gotówki do wypchanych po brzegi dolarami kieszeni chmuralistów.
Zagłębiając się w Technofeudalizm zmuszeni jesteśmy nie tylko do przechodzenia przez zawiłości współczesnego systemu ekonomicznego, ale także do krytycznego i szerokiego postrzegania otaczającej nas rzeczywistości. Pomimo różnic ideologicznych, jakie dzielą mnie z autorem tej książki, nie mogę nie docenić jego błyskotliwości umysłu oraz warsztatu pisarskiego, który sprawia, że czyta się ją na jednym wdechu. Co ważniejsze, autor zdaje się nie mieć kompleksu boga, który nakazuje mu mieć remedium na każde zło tego świata (co jest szczególnie godne docenienia w przypadku komunisty!). Prezentuje on refleksyjną postawę i nie kryje się ze swoimi wątpliwościami oraz stara się unikać banałów. Moim zdaniem jest to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto chce zrozumieć w jaki sposób urządzony jest współczesny świat oraz jaka jest nasza rola w jego strukturach.