Jak każdy naród, tak i Polacy mamy swoje zalety i wady. Analiza naszych wad ma już bardzo długą i głęboką historię znaną z literatury. Przecież to właśnie w szkolnych ławach omawia się wady demokracji szlacheckiej, postawy martyrologicznej czy też pojęcia takie jak winkelridyzm. Przeszukując jednak w pamięci swój okres edukacji mam duży problem z wymienieniem choćby pojedynczego pojęcia, jednej idei, która byłaby specyficzna dla naszego narodu i dawałaby jednoznacznie pozytywne świadectwo dla naszego narodu. Czy możliwe jest, że jesteśmy narodem posiadającym jedynie wady?
Pierwszym zjawiskiem, które przywołuje się zawsze analizując naszą historię jest spostrzeżenie „daniny krwi”, jaką musieliśmy złożyć na ołtarzu historii. Niefortunna lokalizacja między potężną Rosją, a nie mniej potężnymi Niemcami, sprawiła, że w trakcie istnienia Państwa Polskiego (a nawet w czasie jego nieobecności na mapach) tysiące naszych rodaków musiało przelewać krew, by zabezpieczyć byt naszych rodzin i bliskich, którzy zamieszkiwali nadwiślańskie krainy. Cały szereg romantycznych powstań, o których uczymy się w szkole, a które to z góry skazane były na porażkę oceniamy jako zbędny trud i podejmowanie głupich decyzji. Krytykujemy zbytnie romantyzowanie wojny i nadmierne opieranie swojego wysiłku wojennego na pobożnych życzeniach. Tymczasem, gdy spojrzymy na obecny stan debaty publicznej, to jasnym stanie się, że stan polskiej mentalności z tamtych czasów, który tak krytykujemy jest dla nas – współczesnych – nie tylko pożądany, co wręcz niemożliwy do osiągnięcia.
Wojna na Ukrainie ukazała dobitnie w jakim stanie jest nasza „tkanka społeczna”, jak wyglądają nastroje i jak dzielą się bańki informacyjne w których znajduje się większość społeczeństwa. Obserwując zachowania osób z Twittera dochodzę do wniosku, że aktualnie każdy Polak ma do wyboru 3 główne obozy, jeśli chodzi o postawę wobec wojny na Ukrainie, a która to postawa w bardzo bezpośredni sposób może być przełożona na kwestię jego postawy cywilnej i sposobu interpretacji polskiej racji stanu.
- Obóz prorosyjski – w tym obozie mieszczą się najdziwniejsze indywidua osiągające rożnorakie skrajności. Od wszelkiego rodzaju intelektualnie ograniczonych zwolenników teorii spiskowych, poprzez skrajnych nacjonalistów (o interesujacym prorosyjskim zabarwieniu – możemy ich nazwać „Polskimi Polakami”), aż do polityków i publicystów, takich jak Leszek Sykulski, którzy pod płaszczykiem ubiegania się o pokój głoszą swoje szkodliwe poglądy. Ci ostatni, ze względu na dalece rozwinięte zdolności intelektualne, powinni być traktowani jako potencjalni agenci wpływu rosyjskich służb specjalnych. Rozmowa z tymi ludźmi drogą internetową jest niemożliwa. Postrzegają oni świat w sposób czarno-biały i wykazują objawy syndromu oblężonej twierdzy. W przypadku potencjalnego konfliktu zbrojnego należy spodziewać się, że grupa ta będzie raczej stanowiła potencjał dywersyjny armii rosyjskiej, niż faktycznie spełniała swój obowiązek względem ojczyzny i narodu.
- Obóz proukraiński – ten obóz reprezentuje raczej mainstream w polskiej polityce. Szeroki konsensus, co do tego, że lepiej mieć za sąsiada Ukrainę niż Rosję, a sama wojna jest wojną niesprawiedliwą, gdzie agresorem jest Rosja, sprawił, że Polacy w znacznej większości dołączyli do tego obozu. W nim należy jednak wyróżnić dwie frakcje.
- Pierwsza skrajna – nazwijmy ją „Ukrainofile”, podpisują się pod wypowiedzią naszego prezydenta, że „jesteśmy sługami narodu ukraińskiego”. Postulują, że nasze wsparcie powinno być maksymalne bez względu na koszty i totalnie bezinteresowne. Oni również wykazują objawy syndromu oblężonej twierdzy i każdy kto się z nimi nie zgadza staje się automatycznie „ruską onucą”. Co do zasady, uważam, że ludzie patrzący na naszych południowych sąsiadów z takim poddaństwem, również nie będą stanowili głównego trzonu naszych sił zbrojnych w wypadku powszechnego poboru. Uważam, że będą to raczej reprezentanci czegoś na kształt salonowej lewicy spod znaku sojowego latte, których poparcie dla Ukrainy stanowi formę obrony przed powszechnym poborem. Choć zatem stoją po właściwej stronie barykady, to jednak z niewłaściwych pobudek i spodziewałbym się, że osoby z tej grupy nie okażą się szczególnie propatriotyczną postawą w chwili próby. Dodatkowo nie chciałbym, żeby osoby, które zapominają o polskiej racji stanu na rzecz swojej skrajnej ukrainofilii mieli coś do powiedzenia w rozmowach bilateralnych między polską, a ukrainą.
- Drugą z frakcji proukraińskich byłaby ta reprezentująca postawę racjonalną. Wojna, którą rozpoczęła Rosja jest podręcznikowym przykładem „wojny niesprawiedliwej”, a więc z etycznego punktu widzenia powinniśmy wspierać Ukrainę. Jeśli jednak dodamy do tej kalkulacji fakt, że nadal ze strony Ukrainy spotykają nas obrazy, antypolonizm jest całkiem powszechny, kult Bandery jest czymś normalny, a kwestia Wołynia nie jest nadal rozliczona, to jasnym staje się, że choć sama wojna jest dla Ukrainy niesprawiedliwa i etyka nakazuje ja wspierać, to jednak powinniśmy wykorzystać to okno czasowe, by naprawić nasze relacje i uhonorować naszych poległych w rzezi Wołyńskiej godnym pochówkiem. Na czas wojny naturalnym jest, że wspólnota interesów militarnych Polski i Ukrainy powoduje wręcz konieczność wspierania sąsiada w wysiłku wojennym. Niemniej jednak jeśli Ukraina w takiej sytuacji, gdy jest bardzo osłabiona i potrzebuje naszego wsparcia, nie wykazuje nawet odrobiny dobrej woli, by naprawić nasze relacje, to pomoc ta powinna być ograniczana, by wymusić pewne ustępstwa co do wszystkich naszych bilateralnych problemów. To jest w mojej opinii jedyna zdroworozsądkowa postawa, która kładzie priorytet na polską rację stanu.
- Obóz liberalny – czyli wszelkiej maści liberałowie gospodarczy, którzy za główną wartość w swoim życiu obrali elementy globalistyczno-konsumpcyjnego mitu. Głosi on, że celem człowieka jest dorobić się i żyć wygodnie, a miarą tego jakim się jest człowiekiem jest marka samochodu, którym się jeździ oraz ilość czasu spędzonego na wakacjach w ciepłych krajach. Osoby, które są przesiąknięte takim duchem kapitalizmu mają różne poglądy, ale charakteryzują się jednym – postawą niegodną mężczyzny. Ludzie ci w przypadku konfliktu zbrojnego z polską będą oblegali przejścia graniczne i lotniska już od pierwszego dnia. Należy się spodziewać, że w takich kolejkach będą stali tchórze, zniewieściali nastoletni chłopcy z niebieskimi włosami i kolczykami w nosach oraz zwykli cynicy, dla których świat jest jedynie areną gdzie rozgrywa się wielka gra o pieniądz.
Choć zapewne grup takich może być więcej, to zdaje się, że te trzy grupy wystarczą do opisania większości naszego społeczeństwa. Jak widać stan naszego morale w narodzie jest na dosyć niskim poziomie i romantyczny duch, który pchał naszych przodków do powstań w minionych wiekach, mógłby zmienić strukturę poparcia dla polskiej racji stanu w ogromnym stopniu. Choć więc z perspektywy współczesnej przywykliśmy go krytykować, bo ograniczał się na romantyzmie i nie uwzględniał realiów rzeczywistości, to obecnie nauczyliśmy się uwzględniać doskonale realia rzeczywistości, większość z nas zabiła w sobie romantyzm, a rosyjskie służby specjalne doskonale nauczyły się grać na „realiach rzeczywistości”.
Pomimo tego, że rzeczywistość w której obudziliśmy się po wybuchu wojny na Ukrainie nie okazała się być wymarzonym stanem naszego społeczeństwa, to jednak w sferze publicznej pojawiła się pewna zmiana. Poza wymienianiem niezliczonych wad naszego narodu i naszych błędów wojskowych w historii pojawiły się głosy, że być może jednak Polacy są coś warci. Miron Mironiuk – chłopak z Wrocławia (rocznik ‘89), który w 2014 roku założył własną działalność gospodarczą opartą na technologii sztucznej inteligencji i rozwinął ją w Azji, zdecydował się wrócić do Polski (jako miliarder) i włączył się w projekt uczynienia z Polski informatycznej potęgi. Marcin Piątkowski, profesor ekonomii, pochodzący z Raciborza, który jest autorem książki „Złoty wiek. Jak Polska została europejskim liderem wzrostu i jak czeka ją przyszłość”, wprost twierdzi, że nasze ambicje jako kraju powinny być wyższe, bo mamy potężny potencjał rozwoju. Maciej Wilk ekspert z branży lotniczej głosi, że stać nas na CPK i jest to nasza szansa na cywilizacyjny skok do przodu. Hubert Walas – twórca kanału „Good Times Bad Times” poświęconego tematyce geopolitycznej na youtube – wierzy, że aktualnie Polska znajduje się w idealnym historycznym punkcie, by przejść drogę ze sfery państw rozwijających się do państw rozwiniętych i wejść do otwartej konkurencji z innymi państwami Europy Zachodniej na równych prawach.
Cały szereg specjalistów i ludzi mogących pochwalić się niebagatelnymi osiągnięciami, mówi jednym głosem, że Polska może sobie pozwolić na więcej. W ich głosach słychać optymizm i pewność, że jako naród i jako państwo, dysponujemy walorami, które mogą nas wynieść na inny poziom rozwoju cywilizacyjnego i zapewnić nam godne miejsce wśród najbardziej rozwiniętych państw świata. Gdyby te same optymistyczne słowa padały z ust pojedynczych osób lub od osób, które ze swojego patriotyzmu czy nacjonalizmu robią użytek medialny, to niekoniecznie brałbym je na poważnie. Jednak osoby wyżej wymienione są cenionymi na świecie specjalistami, w których kompetencje nikt nie śmie wątpić, a ich propatriotyczna postawa nie wynika z samoopisu, a z brzmienia ich wypowiedzi, co wskazuje, że nie jest to jedynie maska na użytek publiczny.
Same wypowiedzi specjalistów i wybitnych jednostek byłby jednak płonną nadzieją. Mogłyby świadczyć jedynie o tym, że w końcu po ciężkich latach komuny, nasz kraj zdołał wykształcić prawdziwe elity, które w prawidłowy sposób pojmują polską rację stanu i są gotowi używać swoich cenionych na świecie kompetencji, by o nią walczyć. Niestety same elity nie są w stanie dźwignąć całego narodu, którego większość stanowią prości ludzie, wykonujący żmudną i monotonną pracę każdego dnia od 8 do 16 i niewiele myślą o polityce. Bardziej zajmują ich sprawy dnia codziennego oraz próba wywalczenia godnego życia. Na szczęście i w szerokich masach społecznych pojawiło się powszechne zrozumienie polskiej racji stanu. Politycy zaczynają drżeć na widok tego, jak od skrajnej komunistycznej lewicy, po konfederackich szurów, wszyscy jednym głosem wyrażają głośne „Tak dla atomu”. Zaraz obok również chórem dochodzi do naszych uszu „Tak dla CPK”. W obecnej sytuacji podobne „tak” rozbrzmiewa dla kwestii budżetu na obronność.
Całe zjawisko tego optymizmu specjalistów oraz pragnienia wzrostu Polski przez szerokie masy jest w mojej opinii symptomem wykształcenia się dojrzałego patriotyzmu na przestrzeni całego narodu. Na tle tego propolskiego diamentu – idei, że Polskę stać na wielkość – wyraźnie odcina się czarna dziura polskiej klasy politycznej. Ewidentnie widzimy, że obecna władza nie dostrzegła, że reguły gry zmieniają się z tych określonych przy okrągłym stole, na takie, które w końcu zacznie dyktować Naród. Zdaje się, że jesteśmy w historycznym punkcie, gdzie nasze zalety, niczym walcem przejeżdżają przez trudności i nasze wady, by skierować nasz kraj na lepsze tory.