Tadeusz Szczęśniak - Prostota i dostojeństwo – współczesne pomieszanie pojęć

Na samym początku naszych rozważań przybliżmy sobie powszechne definicje obu tytułowych pojęć. Według Słownika Języka Polskiego PWN prostota to właściwości lub cechy charakterystyczne dla kogoś, lub czegoś skromnego, zwykłego, szczerego. Dostojność zaś wedle tego samego powszechnie przyjętego źródła jest to ktoś lub coś zasługujące na podziw, poważanie, godność czy majestatyczność.


Zastanówmy się teraz co wedle norm zwyczajowych cywilizacji łacińskiej, powinno być w naszym życiu i otoczeniu proste, a co zaś powinno przejawiać się szeroko pojętą dostojnością. Rzeczą naturalną i jak najbardziej ewangeliczną jest dbałość o dobrze rozumiane dostojeństwo władzy i przywództwa („Oddajcie tedy, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest Boskiego, Bogu” – Mt. 22,21).


 Jest wszak normalne, że czy to na szczeblu państwowym, czy wreszcie kończąc na rodzinnym, głowa państwa czy właśnie ów głowa rodziny powinna mieć pewien przywilej dostojeństwa zarezerwowany dla pełnienia określonych funkcji decyzyjnych. Oczywiście zupełnie czym innym jest bycie prezydentem czy królem, a ojcem rodziny. Powaga i godność obu tych funkcji przejawia się w zupełnie innych aspektach oraz na inne sposoby. Jest jednak pewna zbieżność. Zauważmy, jak bardzo współczesny świat w imię fałszywie i błędnie pojmowanej pokory, odbiera siłę, powagę i dostojeństwo tym, którym się ona w danym momencie, sprawiedliwie należy. W przypadku władz państwowych bardzo często ogromne kwoty są wkładane w prywatne rozrywki i uciechy przywódców, nie dba się zaś o prezencję, wygląd i otoczenie głowy państwa, który w sytuacjach reprezentacyjnych nie jest “Krzysztofem Kowalskim” tylko dla przykładu prezydentem mającym reprezentować powagę Rzeczypospolitej. To samo się tyczy, chociażby urzędu papieskiego. W myśl fałszywie i błędnie rozumianej skromności odbiera się godność i majestat urzędowi piotrowemu, które nie powinny być kierowany z myślą o tym, czy tamtym duchownym. Ów dostojeństwo ma być wyrazem szacunku, powagi i miłości do następcy św. Piotra, namiestnika Chrystusa Pana na ziemi, nie zaś do jakiegoś konkretnego człowieka. Zostając jeszcze na chwilę przy temacie kościelnym, podajmy sobie inny przykład, by dobrze nakreślić rozmycie pojęcia prostoty i dostojeństwa. Dużo się mówi dziś o majątkach czy posiadłościach kleru. Bogactwo samo w sobie nie jest niczym złym, jednak złe jego używanie już jak najbardziej. W czym się jednak niestety przejawia ów współczesne dostojeństwo kleru? Niestety dość często w luksusowym życiu prywatnym, nie zaś w dbałości o piękno i dostojeństwo liturgiczne czy kościelne. Podczas mszy świętych bardzo często możemy dostrzec niedbałe, tandetne czy wręcz brzydkie szaty bądź naczynia liturgiczne, zaś powstające nowe kościoły nierzadko przypominają z zewnątrz bezduszne bunkry, lub dziwaczne wybryki architektury niemające za wiele wspólnego z tym, do czego przyzwyczaiło nas chrześcijaństwo od wieków i co tak chętnie podziwiamy podczas zwiedzania miast w całej Europie. Podsumowując ten dłuższy przykład, jest to wzorcowa sytuacja, w której następuje błędna zamiana miejsc pokory z dostojeństwem. To, co jest składane w ofierze i na chwałę Bogu jest tandetne i pseudo skromne, zaś nierzadko zliberalizowany i rozmiękczony kler uskutecznia fałszywe dostojeństwo w życiu prywatnym. Wymagajmy od swoich duszpasterzy dostojeństwa wobec świętej wiary, słusznie sprzeciwiajmy się liberalizacji i przepychu w życiu osobistym duchowieństwa. Wracając jeszcze do ostatniej kwestii odnośnie dostojeństwa, jaką jest funkcja ojca, w domyśle głowy rodziny. Nie jest moim celem promować jakieś archaiczne i niefunkcjonujące już dziś modele rodzinne czy wychowawcze. To zupełnie nie o to chodzi. Jest jednak bardzo ważne, aby w zdrowo kształtującej się rodzinie ojciec miał swoje “święte” prawo do należnej mu godności i powagi. Współczesny świat za sprawą lewicowo – liberalnej agendy stara się za wszelką cenę zdetronizować rolę i autorytet mężczyzny, również w rodzinie. Nie mówimy oczywiście o sytuacji, gdy za sprawą patologicznych postaw i zachowań ów mężczyzna sam pozbawia się “dostojeństwa”, jakie przysługuje mu z tytułu prowadzenia rodziny. To jak w rodzinie traktowany jest mąż i ojciec, w jaki sposób się do niego odnosi reszta rodziny, wpływa w niemały sposób na kształtowanie się dzieci. Zdrowo rozumiana hierarchia w rodzinie oparta na miłości i szacunku jest dla nas dziś szczególnie niezbędna. Zwłaszcza teraz, gdy młodzi ludzie na każdym kroku w mediach społecznościowych słyszą, czy czytają materiały podważające dobro, rolę i powagę rodziny, zwłaszcza zaś męskiej roli męża i ojca.


Negatywna strona współczesności stara się wyzbyć nas z pokory i jednocześnie za wszelką cenę spowodować, aby człowiek w swojej pysze nie był w stanie przyjąć konieczności godności i powagi urzędów mu wyższych. Nie chodzi tu również o forsowanie sztucznego elitaryzmu, który tak samo jak bezmyślny egalitaryzm, nie prowadzi do niczego dobrego. Starajmy się jednak stawać w obronie powagi, piękna i dostojności tam, gdzie urząd, powaga i funkcja adekwatnie tego wymaga. To, że ów przykładowy prezydent, papież czy ojciec rodziny z szacunkiem i bez osobistych wydziwiań przyjmie godność nadanej mu funkcji, świadczy właśnie o prawdziwej pokorze i prostocie wobec rzeczywistości, do której zaraz przejdziemy. Kończąc cytatem G.K. Chestertona z dzieła pt. “Kula i krzyż”: “Przyjrzałem się ulicom, którymi jechaliśmy, i kościołom, które mijaliśmy. Początkowo byłem olśniony ogromem tego wszystkiego. Nie mogłem pojąć sensu tych rzeczy. Teraz jednak rozumiem dobrze. Sens jest w nas. Cywilizacja to tylko sen. Rzeczywistość to ja i ty”.

Prostota w dzisiejszym świecie nierzadko jest równie szkodliwie przeinaczana co dostojeństwo, jeśli nie bardziej. Zobaczmy, jak do naszego powszechnego języka wkradło się kilka stygmatyzujących tę cechę zwrotów. Mówimy, że ktoś jest “prostacki”, że coś jest “prostackie”. Wynika to po części z pomieszania pojęć, myli się bowiem słowo “prostota” z “tandetą” i innymi przejawami chamstwa czy bylejactwa, z drugiej zaś strony wynika z forsowanej od wielu lat mody na poczucie wstydu i odrzucenia do wszystkiego, co proste, ludowe, niesalonowe. Prawdziwa i dobrze rozumiana prostota powinna być u człowieka przede wszystkim czymś naturalnym. Wynikającym z dobrego wychowania, przykładu zewnętrznego, własnej dobroci i prostoduszności. Jest to oczywiście cecha czy rozumowa umiejętność, której można się “wyuczyć”, jednak dobry przykład od najmłodszych lat zdziała tu najwięcej dobrego. Człowiek prosty przede wszystkim docenia to, co ma i cieszy się z tego, co Boża opatrzność mu podała. Nie oznacza to absolutnie rezygnacji z prób poprawy swojego statusu materialnego czy poziomu życia. Chodzi tu o kwestię prostodusznego zaufania Bogu i wyrozumiałości wobec samego siebie, swoich możliwości, zalet i wad. Człowiek prosty nie udaje przed innymi, że ma więcej niż ma faktycznie oraz nie zmyśla, że jest kimś, kim w praktyce nie jest. Jest niczym dziecko, które cieszy się z zabawki, które kupili mu rodzice, nie zważając na to, że jego rówieśnicy już dawno mają trzy następne. Zazdrość, pogarda biedniejszym czy słabszym, to cecha ludzi prawdziwie wyniosłych. Prostota nie przejawia się też w ostentacyjnym i zewnętrznym “umartwianiu się” byle jakim ubraniem, jedzeniem czy innym dobrem materialnym. Prostota w tej materii oznacza docenianie tego, co się ma, umiejętność dzielenia się z drugim człowiekiem oraz niebycie kurczowo przywiązanym do ów dóbr. Nie jest niczym złym korzystanie z dobrej jakości ubrań, jadanie od czasu do czasu w drogiej restauracji czy jeżdżenie drogim samochodem. Problem jest wtedy, gdy na tyle zatracimy się w tych dobrach, że tracimy sprzed oczu potrzebę solidarności z drugim człowiekiem oraz nie jesteśmy już w stanie od czasu do czasu odmówić sobie jakiejś przyjemności, bo to już nie my sięgamy w umiarze po dobra materialne, ale potrzeba ustawicznego luksusu sięga po nas. Wreszcie, prostota duszy, ciała i rozumu przejawia się we właściwym i oddanym wypełnianiu swoich obowiązków stanu i zobowiązań wobec innych. Człowiek prosty nie kalkuluje na każdym kroku czy uczciwość i prawdomówność w danym momencie mu się opłaca, czy też nie. Ów prostota duszy nakazuje mu bycie fair wobec siebie i innych. Bez względu na swój stan społeczny czy ludzi, wobec lub dla których się działa czy pracuje.

Na koniec, prostotą należy się kierować również w działalności narodowej. Nie szukajmy poklasku u innych, nie patrzmy, czy nasze działania są w stanie zmienić coś na trwałe w danym momencie, nie rozglądajmy się też za doraźnymi interesami, gdy deklarujemy nasze oddanie dla Polski i narodu polskiego. Dbajmy i szukajmy ów powagi i dostojeństwa tam, gdzie jest ono potrzebne. Odrzucajmy zaś wszelkie przejawy pychy i wyniosłości, tak społecznej, jak i personalnej. Z drugiej zaś strony wierzmy, działajmy i pracujmy w duchu szczerej prostoty. Przyjmowania rzeczywistości taką, jaka ona jest. Walki o zmianę tam, gdzie mamy realny wpływ na otoczenie oraz z ufnością wobec Bożej opatrzności przyjmujmy klęski i trudności tam, gdzie zdziałać nic nie możemy. Jak pisał św. Ignacy z Loyoli: „Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *