Grzegorz Ćwik - Półtora roku wojny. Co wiemy po tym czasie?

Półtora roku wojny. Co wiemy po tym czasie?

Wojna na Ukrainie trwa już ponad półtora roku. Przez ten czas wydarzyło się naprawdę wiele, byliśmy świadkami niejednej analizy i oceny sytuacji, z których sporo się już zdezaktualizowało. Tym niemniej cały czas trwający konflikt wręcz zachęca, aby ustalić, co po tym czasie wiemy, aby na tej podstawie móc tworzyć jakiekolwiek dalsze koncepcje polityki narodowej i nacjonalistycznej optyki wydarzeń na wschodzie.

Niniejsze krótkie podsumowanie ma właśnie na celu zebranie szeregu podstawowych konstatacji i ustaleń dotyczących trwającej wojny i jej konsekwencji.

Wojna. Wojna się nie zmienia

Szarlatan Fukuyama oczywiście się mylił – historia nie skończyła się, wojny tak samo, a zwycięstwo neoliberalnej demokracji zachodniej okazało się tyleż przejściowe, co nietrwałe. Różnice polityczne, kulturowe, cywilizacyjne pomiędzy poszczególnymi regionami świata okazały się być, co w sumie jest oczywiste, zbyt duże, aby nawet tak potężne państwo jak USA było w stanie narzucić swą wizję i optykę. Tak, na świecie są dyktatury i państwa autorytarne, Chiny, Rosja, Indie i szereg innych państw ma swoje organiczne cele, a dominująca rola zachodu zdaje się przemijać, w dużej chyba mierze na własną odpowiedzialność.

Uwierzyliśmy, podobnie jak reszta Europy, że wojny skończyły się i nie wrócą. Przecież po horrorze dwóch konfliktów światowych ludzkość musiała wyciągnąć odpowiednie wnioski. No cóż, myślenie takie jest i naiwne, i zwyczajnie głupie, bo całkowicie niweluje znaczenie ludzkiego charakteru i naszych podstawowych instynktów. Ile by feministki, pacyfiści, liberałowie i inni popaprańcy nie kłamali, tak nie da się zanegować tego, że walka to natura i żywioł człowieka. Walczymy z przeciwnościami, słabościami, wreszcie – z wrogami, często zresztą wybierając ich sobie na podstawie określonych wytycznych. Tak więc wojna była, jest i będzie, a konsekwencje tego dla państwa są jasne.

Armia głupcze!

Te konsekwencje, zarówno przy takim położeniu geopolitycznym jak nasze, to obowiązek posiadania silnej armii, społeczeństwa gotowego do podjęcia walki oraz konieczność walki ze wszystkim co podważa i sabotuje naszą gotowość o brony Niepodległości. Mam tu na myśli zarówno zagrożenia zewnętrzne, choćby agenturę rosyjską czy niemiecką, jak i własnych, nadwiślańskich liberałów, którzy głosami polityków opozycji negują konieczność zbrojeń i powrotu do stanu faktycznej likwidacji armii za rządów Donalda Tuska.

Nie bez powodu historyczne momenty, gdy Polska była silna i wielka, wiążą się zawsze z posiadaniem sprawnej i dużej siły zbrojnej. W razie wojny sojusze i pomoc państw zaprzyjaźnionych są ważne, ale to nasza, własna armia będzie musiała od pierwszej do ostatniej godziny trzymać front i realizować zadanie obrony państwa i Narodu. Zwróćmy uwagę, że gdy cały Zachód się rozbrajał dekadami, czy to przez swoją głupotę czy to przez korupcję i wpływy wschodnich despotyzmów, to te wschodnie państwa – Chiny czy Rosja regularnie wzmacniały swoje zdolności militarne.

Na wschodzie bez zmian

Wojna się nie zmienia – Rosja także. 24 lutego legły w gruzach wszelkie mity, kłamstwa i propagandowe brednie, że Rosja to państwo jak inne, że można się z nią dogadać, że można z nią rozmawiać i realizować normalne międzypaństwowe działania. Nie, nie można. Od XV wieku Rosja stanowi tą samą antyludzką, izolacjonistyczną, nastawioną na imperializm i niszczenie sąsiadów despotię. Kolejne rządy – carat, komunizm, Jelcyn i Putin to tylko inne odmiany tego samego zdehumanizowanego potwora, który nie tylko nie ma nam nic do zaproponowania, ale przede wszystkim stanowi śmiertelne zagrożenie.

Bucza, Irpień, Mariupol – i dziesiątki innych wypadków pokazały, że Rosja i Rosjanie pozostają tym, czym byli od zawsze – czystym, zezwierzęconym złem. Nie możemy w żadnym wypadku zapomnieć tych przerażających zbrodni, jak i nie wolno nam zapominać, jakie obowiązki to na nas nakłada w kontekście obronności kraju.

Festung Intermarium

W kontekście trwającej wojny, wspólnego zagrożenia rosyjskim imperializmem dla całego regionu oraz rozbrajania się NATO, które do tego jest mocno podzielone jedynym wyjściem dla nas jest zbudowanie sojuszu Międzymorza. Powtarzaliśmy to i będziemy powtarzać do znudzenia, że o ile na dany moment nasza obecność w NATO ma uzasadnienie, to w kontekście długofalowym skupić się musimy na budowie regionalnego sojuszu wojskowego, politycznego, ekonomicznego oraz kulturowego. Wspólnota dziejów, kultury i wartości jak również wspólne interesy i przeciwnicy jasno wskazują nam, że alternatywą dla rosyjskiego imperializmu i anglosaskiego kapitalizmu jest sojusz wolnych państw Europy Wschodniej – Międzymorze.

Już teraz widzimy jak bardzo Rosja obawia się współpracy Polski i Ukrainy i szerzej całego regionu Europy Wschodniej. I jest to jak najbardziej zrozumiałe, gdyż właśnie taki sojusz stanowi najbardziej odpowiedni rodzaj tamy dla celów rosyjskiego imperializmu, który nigdy nie zrezygnował z drenowania Europy jako takiej, oraz budowania tutaj swojej strefy wpływów, także agenturalnych. Również historia udowadnia, że zjednoczone ludy Europy Wschodniej, jeśli działają razem są w stanie zatrzymać Moskwę i ochronić swą niepodległość. Z drugiej strony jeśli pozwolimy się podzielić, to perspektywa kolejnych rozbiorów, i to nie tylko kraju jak Polska, nie jest wcale taka odrealniona.

Nowa zima wojna

Wojna ukraińsko-rosyjska rozpatrywana być musi w szerszym kontekście geopolitycznym. Jesteśmy bowiem świadkami powolnego powstawania świata wielobiegunowego, Co przede wszystkim skutkować będzie, a właściwie już skutkuje nową zimną wojną. Zachód, którego jesteśmy częścią stanowić będzie w tej wojnie tylko jedną ze stron, a naprzeciw nam stać będzie już nie jeden, zjednoczony obóz pod kierownictwem Związku Sowieckiego, jak przed rokiem 91, ale szereg różnych dynamicznie zmieniających się sojuszy i koterii. Poza Rosją wyróżnić możemy chociażby Chiny, Indie, Bliski Wschód, kraje Ameryki Południowej. W tym kontekście pamiętać musimy że pierwszeństwo ma czysto polityka i przede wszystkim interesy państwa oraz bezpieczeństwo narodowe, które stoją zdecydowanie wyżej niż krótkotrwałe i krótkowzroczne zyski ekonomiczne oraz myślenie w ramach kategorii „Business as usual”.

Tu wspomnieć warto chociażby blokady dla chińskich technologii 5g czy chińskiej firmy Huawei, a także ostatnie wyjście Włoch z formatu nowego jedwabnego szlaku. Okazuje się bowiem, że ewentualne zyski finansowe w żaden sposób nie rekompensują zwiększenia, i to drastycznego wpływów chińskich, rozumianych jako możliwość naruszania suwerenności niepodległości krajów zachodu.

Liberalizm, pacyfizm, inne choroby

Ciężko nie wspomnieć o mającej właśnie premierze w filmie „Zielona granica” Agnieszki Holland. to oczywiście jeden z najbardziej oczywistych i drastycznych przykładów napędzanej ojkofobią działalności antypaństwowej, która w gruncie rzeczy podkopuje nasze morale i narodowe poczucie wspólnoty, ale oczywiście takich działań jest dużo więcej. To nie tylko politycy lewicy i liberalnych partii, którzy negują sens zbrojeń, gdyż nadal nie rozumieją że historia nie skończyła się, a wojna jak istniała tak istnieć będzie. To także ci wszyscy drobnomieszczańscy, pełni poczucia wyższości, członkowie elit intelektualnych, którzy mając dojście do mediów i sceny publicznej atakują Wojsko Polskie, Straż Graniczną, zadają kretyńskie pytania pokroju tego, czy to prawda, że czołgi niszczą asfalt a samoloty powodują hałas.

Liberałowie pozostają liberałami, a krótka przemiana, którą obserwowaliśmy tuż po wybuchu wojny, rozwiała się niczym dym na wietrze. Hiper indywidualistyczne podejście do życia, negowanie wspólnoty i naturalnych elementów funkcjonowania ludzkiej cywilizacji powodują, że ludzie ci stanowią element rozkładnikowy i w gruncie rzeczy dywersyjny oraz sabotażowy względem naszej gotowości do oparcia ewentualnej agresji. Odnosi się to także, a może przede wszystkim do prawicowych liberałów skupionych wokół partii Konfederacja, która nie tylko ma charakter jawnie pro rosyjski, a więc agenturalny, ale także ze względu na swoją chorą antypaństwowość stają oni w jednym szeregu z Holland, Michnikiem, Nowacką, i wszystkimi tymi ludźmi, którzy w razie wojny albo z Polski natychmiast uciekną, albo utworzą rząd kolaboracyjny.

Edukacja

Powodów ukraińskich sukcesów na wojnie jest oczywiście dużo, ale zdecydowanie morale i kwestia przygotowania obywatelskiego wysuwają się tutaj na pierwsze miejsce. Musimy zrozumieć, że elementem edukacji stać się musi nie tylko przysposobienie obronne rozumiane jako zbiór umiejętności wojskowych i survivalowych, ale także postawić musimy na wychowanie ludzi gotowych do walki o kraj. Znajomość historii, świadomość swoich obywatelskich powinności i przywilejów, poczucie bycia członkiem narodu – to wszystko rzeczy, które muszą stać się elementem edukacji tak szkolnej, jak i ogólnego wychowania obywatelskiego tego Narodu. Co nam po po czołgach i rakietach, kiedy nasza młodzież przepełniona będzie pacyfistycznymi i indywidualistycznymi bredniami, w efekcie których gdy padnie pierwszy strzał, ludzie ci natychmiast rzucą broń i zdezerterują.

Jesteśmy zachodem

Miejsca na mapie, także tej kulturowej i cywilizacyjnej nie wybieraliśmy. Nasze miejsce na świecie to miejsce w obozie zachodu, bez względu na to jak poważne choroby trapią nasz świat i narody naszego kręgu cywilizacyjnego. Ani Rosja ani Chiny nie będą pytały się nas, w razie wojny z zachodem, czy popieramy lgbt albo małżeństwa jednopłciowe czy też nie. Polska traktowana będzie tak samo jako członek zachodu jak i inne kraje. To bowiem, do którego obozu należymy wynika z wielu tysięcy lat historii, z całej naszej spuścizny, tradycji i kultury. Nie da się przejść ot tak do świata euroazjatyckiego, nawet gdyby było to korzystne (a oczywiście nie jest). Tu wchodzi w grę zwykła polityczność w ramach tego co pisał choćby Carl Schmitt – jesteśmy, gdzie jesteśmy a skoro tak, to nasza polityka i postępowanie kierować się musza elementarnym poczuciem realiów, a nie mistycznym myśleniem na zasadzie „co by było gdyby”.

Półtora roku po wojnie ewidentnie do głosu znów dochodzi rosyjska agentura, oraz „wraca do formy” liberalna agenda, czego najnowszy paszkwil Agnieszki Holland jest najlepszym przykładem. W takiej sytuacji wszelki dywagacje i dalsze plany zaczynać trzeba od stwierdzenia podstawowych konstatacji dotyczących stanu rzeczywistego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *