Kacper Słomka - Lepsza mafia niż sekta- albo przedwyborcze dylematy nacjonalisty

Zbliżają się wybory. Głowa naszego państwa- Jego Ekscelencja Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda- ogłosił już ich termin- 15 października. Ponieważ mamy już wrzesień, zatwierdzone także zostały już listy wyborcze, a wraz z nimi miejsca na nich. Jak często bywa w owym oszukańczym systemie dla zmylenia przeciwnika zwanym demokracją- przeciwnikiem kierującego establishmentu jest tu całe społeczeństwo- nie zabrakło niespodzianek, zwłaszcza po stronie Koalicji Obywatelskiej i Koalicji Polskiej. Owe ,,niespodzianki” były jednak do przewidzenia w świetle wcześniejszych zdarzeń i dziwić się im może tylko ktoś, kto nie śledzi zbyt uważnie polityki i nie rozumie zakrętów iście makiawelicznego pragmatyzmu takich Panów jak np. Tusk.

Zacznę od niespodzianki numer jeden- Grzegorz Schetyna na liście do senatu. Dla każdego, kto zna kompetencje tej izby jest oczywiste, iż jest to odsunięcie wspomnianego polityka Platformy od prawdziwej polityki. Senat ma w naszym kraju niewielki tylko wpływ na ustawodawstwo. Prawdziwą politykę robi się w sejmie. Także spośród posłów wyznaczani są ministrowie rządu RP. Wpisanie tak ważnego dotąd polityka Platformy na listę do senatu jest oczywistym i czytelnym odepchnięciem go i upokorzeniem. Czym dawny minister spraw wewnętrznych w rządzie Tuska, a następnie spraw zagranicznych w rządzie Kopacz, zasłużył sobie na takie potraktowanie? Otóż był przywódcą ,,symetrystów”, jak paladyni Tuska ochrzcili ludzi, którzy ośmielali się sugerować szefowi partii, że samą tylko nienawiścią do PiS-u wyborów się nie wygra. Schetyna był jednym z ostatnich chyba w Platformie ludzi z resztką zdrowego rozsądku- i zapłacił za to partyjną ekskomuniką- co pokazuje tylko jak bardzo partia Tuska przejmuje sposób funkcjonowania sekty.

Warto w tym momencie dodać, że odsunięcie Schetyny jest jedynie kulminacyjnym akordem wewnątrzpartyjnej czystki przeciw ,,symetrystom”. Czystka ta zaczęła się tymczasem już dosyć dawno- w przybliżeniu 3 lata temu, tyle że pierwotnie obejmowała nie partię, a media, które obsługiwały jej elektorat. Około roku 2020- na krótko po tym jak Andrzej Duda wygrał po raz drugi wybory prezydenckie, w mediach związanych z opcją lewicowo-liberalną, od ,,Newsweeka” po ,,Agorę” i od ,,Wyborczej” do ,,Polityki”, zaczął się istny przesiew redaktorów. Autorzy, którzy nie byli wystarczająco antypisowscy, autorzy, którzy powstrzymywali się od hejtu wobec czy to wspomnianej partii, czy to jej wyborców, albo bodaj tylko za słabo angażowali się w ów przemysł pogardy, zaczynali być sekowani. Najpierw usuwano ich teksty, z czasem oni sami albo odchodzili z redakcji albo byli zwalniani. Tym postępowaniem kierowała prosta, ale i amoralna logika rynku medialnego- media karmią się dziś emocjami i racjonalne oceny, próby zrozumienia drugiej strony zamiast jej odczłowieczania, w oczywisty sposób obniżały poczytność danych gazet.

Redakcje salonowych mediów serwowały coraz to brutalniejsze przekazy dnia i celowo doprowadzały do uzależnienia swych czytelników od nienawiści do ,,pisowców”, ,,faszystów” itd. niczym dilerzy uzależniający swoich klientów od narkotyków. A ponieważ w partii Tuska, dokładnie odwrotnie niż w partii Kaczyńskiego, to media rządzą partią, całkowicie podporządkowując jej politykę pod potrzeby swojej narracji, było kwestią czasu, kiedy czystka wobec ,,symetrystów” zacznie się i w partii. No i zaczęła się po powrocie Tuska do kraju. Na początku po cichu odsuwano bardziej umiarkowanych działaczy. Z czasem jednak media przychylne Tuskowi odkryły, że skoro partia przejęła ich modus operandi, to można i na tym zarobić. Logika rynku podpowiedziała im więc, że czas na to, by kompanie nienawiści zwrócić także przeciw ,,symetrystom”. Już wówczas było wiadomo, że to środowisko odżegnywane dziś przez zwolenników Tuska od czci i wiary skupione jest wokół tych działaczy Platformy, którzy jej przywódcy towarzyszyli do początku- a jednym z nich był Schetyna. I tu do rangi symbolu urasta fakt, że jego odsunięcie od realnej polityki zbiega się w czasie z wydaniem przez witrynę Polityki książki Mariusza Janickiego i Wiesława Władyki (nazwiska do zapamiętania) pt.: ,,Symetryści. Jak się pomaga autokratycznej władzy”.

W książce owej obaj panowie na 250 stronach rozpisują się na dwa tematy. Pierwszy z nich to, jak straszną dyktaturą jest PiS (Nie to, co kochające wolność PO, które pałowało marsze 11 listopada). Nihil novi sub sole, już przyzwyczailiśmy się do tych wybuchów histerii. Drugi temat tej książki to- jacy okropni są ci ,,symetryści”, którzy ośmielają się sugerować jakoby straszny, autorytarny PiS nie różnił się od innych partii w Polsce. Cóż, ja jako człowiek w ogóle zdystansowany od demokracji niemniej tak właśnie uważam- więc pewnie byłbym ,,symetrystą”, gdyby nie to, że wedle kategorii terminologicznych takich Panów, jak autorzy owej książki, już dawno jestem ,,faszystą”. Im bliżej wyborów tym histeria antypisowska większa, a i decyzje Tuska coraz mniej czytelne i bardziej zagmatwane. Aby zilustrować to drugie zjawisko przejdę do niespodzianki numer dwa.

Roman Giertych na listach wyborczych Platformy. To jest właśnie ta druga niespodzianka, kto wie, czy nie bardziej niepokojąca. Jakiś czas temu bowiem Tusk zapowiadał otwartym tekstem, że nikogo, kto ma poglądy pro-life, nie wpuści na listy wyborcze swojego ugrupowania. Skończyło się to odejściem resztek ,,konserwatywnego skrzydła” Platformy, które jeszcze istniało. No i teraz, po dokonaniu owej anty-konserwatywnej czystki Tusk przyjmuje na listy wyborcze partii człowieka, który może i jest dość kontrowersyjny, może i niezbyt godny zaufania, w świetle licznych wolt partyjnych oraz ciążących na nim zarzutów, ale jednak człowieka, który swoich poglądów w kwestii aborcji nigdy nie zmienił i pozostaje w tej kwestii na pozycjach chrześcijańsko- narodowych. Zważywszy, iż mówimy o założycielu Młodzieży Wszechpolskiej i dawnym prezesie Ligi Polskich Rodzin, wpisanie go przez Tuska na listy wyborcze wygląda na próbę umizgiwania się do nas- narodowców. Próbę żałosną, bo myślę że mało kto da się zwieść, jednak wartą odnotowania, gdyż wskazującą, że dla pozyskania bodaj hipotetycznego dodatkowego elektoratu Platforma nie cofnie się przed żadną woltą ideową, no chyba, że owa wolta miałaby oznaczać pogodzenie się z PiS-em. Na to, na ten moment w gronie salonowym zgody nie ma, więc Tusk tego nie zrobi.

Niespodzianka numer 3- choć z tym już pewnie większość się oswoiła, bo miało to miejsce miesiąc temu. Oficjalny już sojusz Hołowni z PSL-em. Dziwić wszystkich powinno, jakim cudem politycznej wydmuszce, jaką jest Hołownia- istny człowiek bez właściwości, udało się przekonać Kosiniaka-Kamysza, że wspólny start ich stronnictw na jednej liście nazwanej (o ironio) Trzecią Drogą, może przysłużyć się sukcesowi obydwóch. Zważywszy na to, że PSL od dawna profiluje się ideowo na partię konserwatywno- agrarystyczną, sojusz ich z ludźmi Hołowni- ,,liberalnymi katolikami”, słusznie określanymi przez Ziemkiewicza mianem ,,katolików Tygodnika Powszechnego”, osłabia w sposób katastrofalny wiarygodność Kosiniaka-Kamysza. Korzystne jest to jedynie dla Hołowni, którego partyjka od jakiegoś czasu sypiąca się na oczach potencjalnych wyborców zyskuje szanse dostania się do parlamentu u boku większego kolegi.

Wreszcie niespodzianka numer 4- deklaracje Trzeciej Drogi, że za nic w świecie nie wejdą w koalicję z PiS-em. Na ile są one szczere, a na ile to przedwyborczy ,,pic na wodę fotomontaż”, to osobna sprawa, jednak nie świadczą one najlepiej o przywódcach owej listy, gdyż dołączają ich one do grona histerycznych anty-pisowców podobnych Tuskowi. A umówmy się- jeden Tusk, to i tak już dla Polski zbyt wiele. Próbując zsumować owe niespodzianki w jakiś jeden obraz, otrzymujemy pejzaż niezbyt pocieszający. Opozycja radykalna w histerii niszczy wrogów wewnętrznych zanim jeszcze zdążyły się zacząć wybory. Opozycja umiarkowana zaczyna udawać radykałów z cichym marzeniem o tym, że podbiorą im jakiś elektorat. Rząd tymczasem powoli odkleja się od rzeczywistości coraz bardziej, czego świadectwem są np. ostatnie słowa ministra Czarnka, twierdzącego jakoby w szkołach wcale a wcale nie brakowało nauczycieli. Jako aktywny zawodowo nauczyciel, mąż nauczycielki i kuzyn nauczycielki oraz człowiek utrzymujący stały kontakt z wieloma innymi nauczycielami z wielu szkół, ośmielam się mieć zdanie wybitnie odmienne. No ale odklejki Pana ministra to już niestety choroba tzw. demokracji, wynikająca z braku realnego przepływu elit politycznych. I tu przechodzimy do sedna problemu.

Przedwyborcza histeria establishmentu pokazuje, że chętnie wykrzykiwane na wielu naszych marszach hasło ,,PiS, PO jedno zło” nie do końca jest prawdziwe. Bo Platforma jest jednak większym złem z przyczyn bardzo prostych. Jeżeli nawet nie mając władzy, będąc od ośmiu lat w opozycji, tracąc wpływy polityczne z roku na rok, formacja ta jest zdolna do tak haniebnych rzeczy, jak czystka ,,symetrystów” czy werbunek Giertycha- to strach się bać do czego by doszło, gdyby władzę przejęli. Można czuć odrazę do establishmentowych partii, do których PiS- wbrew całej swojej egalitarystycznej retoryce- także należy. Ale trzeba uznać, że najbardziej patologiczna partia tego typu, lepsza jest od politycznej sekty. Tym zaś w istocie stało się PO, czego ostatnie czystki w szeregach jedynie brutalne dowodzą. I można podnosić argument mafijności PiS-u, bo w istocie chociażby sposób zarządzania spółkami państwa może przywodzić na myśl tego typu modus operandi. Ale mafia jest przynajmniej przewidywalna, gdy tymczasem po sekcie, rządzonej przez rozhisteryzowanego guru, nie wiadomo w ogóle czego się spodziewać. Wreszcie mafia to zawsze jakiś porządek- sekta to tylko dalsze histeryzowanie każdego, kogo się da. Z dwojga złego lepsza mafia. Ale nie to powinno nas najbardziej interesować, tylko wszystkie stronnictwa mające potencjał zostania trzecią siłą. Dlaczego?

Większość sondaży pokazuje, że PiS ma szanse wygrać po raz kolejny, jednak nie ma szans na samodzielny rząd po raz trzeci z rzędu. Będzie potrzebował koalicjanta i tu powstaje pytanie, kto nim mógłby być. Zanim przejdę do tych rozważań, pragnąłbym zauważyć jedną rzecz. Indolencja opozycji jest bardzo dobra dla PiS-u, ale bardzo zła dla Polski, bo sprawia, że nasi rządzący powoli zaczynają już, zupełnie jak ich poprzednicy, tracić kontakt z rzeczywistością, czego przykład już podawałem. Wobec braku sensownej alternatywy- bo Tusk, jaki jest, każdy widzi- sensowny koalicjant pozostaje ostatnią nadzieją na przywrócenie tego rządu do świata faktów. Lewicy nie ma co nawet rozważać. Być może w kwestii polityki ekonomicznej często grają do jednej bramki z PiS-em, ale wszystko inne ich dzieli, a przede wszystkim fakt odmiennej tożsamości sprawia, że koalicja z nimi byłaby dla PiS-u samobójstwem- czego Kaczyński niewątpliwie ma świadomość. Rozważając więc możliwe realne warianty, zacznijmy od tego, co jest horrorem dla przedstawicieli salonu, co regularnie spędza sen z powiek czytelnikom ,,Wyborczej”- wizji koalicji PiS-u z Konfederacją.

Patrząc trzeźwo, nie ulegając propagandowym narracjom żadnej ze stron, wydaje się, że taki scenariusz jest możliwy w jednym z 3 możliwych wariantów. Wariant pierwszy jest to zmiana kursu ideologicznego PiS-u w kierunku bardziej liberalnym, co dla nas- narodowych radykałów- nie byłoby dobrą opcją, gdyż oznaczałoby całkowity odwrót od jakiegokolwiek solidaryzmu w myśleniu rządzących. Opcją numer dwa jest zmiana kierunku ideologicznego Konfederacji w kierunku bardziej solidarystycznym- co wymagałoby przede wszystkim uciszenia Mentzena czy Berkowicza. Nie wydaje się to niestety realne. Opcją trzecią wreszcie- na którą, nie ukrywam, po cichu liczę- jest rozłam w Konfederacji. Otwarty jej podział na skrzydło liberalne, gdzie w swoim sosie mogłoby się gotować towarzystwo korwinistów, a z drugiej strony skrzydło narodowe- z Bosakiem, Braunem, Tudujem, Urbaniakiem. I to drugie skrzydło oczywiście mogłoby wówczas wejść w koalicje z PiS-em, bo czegokolwiek byśmy o aktualnym rządzie nie myśleli- jak już napisałem- lepsza mafia niż sekta. Nie należy jednak lekceważyć Trzeciej Drogi- i to niezależnie od tego, co mówią dziś jej przywódcy. PSL wielokrotnie pokazał, że dobry jest dla nich każdy koalicjant- i niezależnie od swoich aktualnych, wielkomiejskich sojuszników od Hołowni- mogą to pokazać po raz drugi. W zasadzie na tych dwóch partiach kończy się lista sensownych koalicjantów.

Nie należy jednak wykluczać jeszcze jednego możliwego wariantu. Jeżeli Konfederacja zdobędzie niecodziennie wysokie poparcie, a jednocześnie nie ulegnie rozłamowi, wówczas możemy jeszcze zobaczyć ,,porozumienie ponad podziałami”, gdzie oczywiście ,,w obronie demokracji”, zagrożonej przez ,,faszyzm”, porozumieją się PiS i Platforma. Myślicie państwo, że to niemożliwe? W sytuacji w której media każdej z tych dwóch stron mogą swoim słuchaczom i czytelnikom wmówić, co im się żywnie podoba, to jest zupełnie wykonalne i możliwe. ,,GW” ,,Agora” ,,Newsweek” i reszta bandy wyjaśnią wyznawcom, że w imię zatrzymania ,,faszystowskiej” Konfederacji trzeba podać rękę znienawidzonym ,,pisowcom” i wyznawcy zapomną, za co ich wczoraj nienawidzili. TVP wmówi zaś swoim, że najwięksi ,,ruscy agenci” to wcale nie Tusk, na którego dziś tak plują, tylko Konfederaci i nagle ,,przerażające”, ,,antydemokratyczne” lex Tusk, stanie się zbawiennym w skutkach i ,,koniecznym dla ratowania demokracji” lex Braun, lex Tuduj, lex Sośnierz. Potem zaś wezmą się dalej za każdego, kto nie uwierzy w ich zbratanie i kto wie, może doczekamy wówczas, że to prawo, stanie się lex Seweryn, lex Gąsiorek i może lex Słomka, gdy służby zaczną pukać do każdej niezależnej redakcji. To oczywiście najgorszy z możliwych scenariuszy, przed którym oby Bóg naszą Ojczyznę obronił, dając mądrość głosującym i wybieranym. Niezależnie jednak od tego, jaki wariant będzie wariantem ostatecznym, kto wejdzie do rządu, kto wypadnie z opozycji, a kto wpadnie do niej (bo i tego wykluczać nie można)- szykujcie się Koleżanki i Koledzy na kolejny (tfu!) demokratyczny roller coster bez trzymanki. Tak będzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *