Wojciech Żarski - Kilka słów… o współczesnej młodzieży

Fukuyama nie rozumiał historii. Dlatego się mylił. Dostrzegł „coś” rzeczywiście istotnego, prawdziwą obserwację: zwycięstwo liberalnej demokracji w XX wieku. Tylko że na podstawie jednej, a nawet kilku prawdziwych obserwacji nie można wyciągać zbyt daleko idących wniosków. Odnoszę wrażenie, że podobnie jak Fukuyama (w jego stylu), polscy nacjonaliści nie rozumieją ani młodzieży, ani przyjętej przez nią współczesnej kultury. Pojedynczymi obserwacjami staramy się uogólniać i wyciągać odważne wnioski. „Degeneracja” to słowo rzucane zdecydowanie za często; łatwo jest zaobserwować patologię, zboczenia, perwersje i autodestruktywne zachowania wśród młodzieży – to fakt powtarzany, nagłaśniany i powielany dosłownie wszędzie. Znacznie trudniej jest obiektywnie zmierzyć problem i zrozumieć go – w pełni – od ostatecznych przyczyn po obserwowalne skutki.

Nie chcę tego tekstu nazywać polemiką z artykułem Adama Busse, opublikowanego na Kierunki.info. Choć to właśnie ten artykuł zainspirował mnie, żeby napisać kilka swoich słów. Żeby była to polemika, musiałbym się nie zgadzać ze stanowiskiem A.Busse. Zgadzam się. Jednakże jestem przekonany, że temat trzeba znacznie pogłębić, a nawet podejść do niego z całkowicie innej strony. Tak, młodzież byłaby zdolna do wielkich osiągnięć i miałaby świetlaną przyszłość, gdyby zamiast pić, ćpać i imprezować, trenowała 7 razy w tygodniu i otoczyła się ideologią NS straight edge. Z tym nie da się polemizować. Pozostają pytania: dlaczego młodzież robi to, co robi? Dlaczego współczesna młodzieżowa kultura jest taka, a nie inna? Co, jeśli cokolwiek kieruje młodzieżą i jej ambicjami? Na koniec najważniejsze pytanie, choć najtrudniejsze: jak to wszystko zmienić…?

Na początek chciałbym wytłumaczyć swoje podejście, kontrastując z tym, co w swoim artykule napisał A.Busse: „(…) każda istota żywa na Kuli Ziemskiej stara się dążyć do doskonałości i Boga, który jest najwyższym celem każdego z nas. (…)”. Nie zgadzam się z tym. Żeby obiektywnie i dogłębnie przyjrzeć się „degeneracji” trzeba traktować ją jako to, czym jest. Degeneracją. Zdegenerowanym życiem: w czysto biologicznym tego słowa znaczeniu. Wierzę, że życie nie jest równe. Tylko wyższe gatunki, a z nich wspanialsze osobniki dążą do doskonałości, perfekcji i wypełnienia życiowej misji. Ta „misja” – może (ale nie musi) mieć charakter uduchowiony, boski, zesłany z Nieba. Rozkwit formy życia, fizyczna ekspansja, rozwój zdolności, intelektu, dążenie do piękna… to nie dotyczy się wszystkich żywych istot. Degeneracja nie jest wyłącznie czymś ludzkim, ani czymś nowym, co pojawiło się nagle w XX wieku. Degeneracja, w moim rozumieniu, jest jakby osobnym rodzajem życia, które należy ostrożnie badać. Ostrożnie – żeby nie wyciągnąć pochopnych wniosków. Łatwo jest bowiem moralizować i patrzeć z góry, porównując zdegenerowane życie do form wyższych. Artykuł Adama Busse dobrze diagnozuje pewien problem, a przynajmniej jego część i jednocześnie zestawia go z możliwymi alternatywami. Tylko że bez dogłębnego zrozumienia współczesnej młodzieży i jej kultury, a także dokopania się do źródeł zjawiska degeneracji życia, niewiele odkrywamy. Czysta diagnoza problemu tak naprawdę niewiele wnosi ponad to, co zostało już dziesiątki razy w nacjonalistycznych pismach stwierdzone.

Młodzież jest mi bliska… Jestem studentem, moi znajomi to młodzi ludzie, w pracy również otaczam się młodymi ludźmi, a większość opowieści, historii i plotek, które słyszę również dotyczą młodzieży. Wiadomo, że występują różnice pokoleniowe; można się ich doszukiwać nawet wśród młodych ludzi. Młodzież, którą blisko znam to roczniki 1998-2003. Ale oczywiście moje doświadczenia i wspomnienia, na których bazuję, sięgają wstecz: czasów liceum, gimnazjum, a nawet podstawówki.

Od kiedy tylko zainteresowały mnie autorytarne idee, nacjonalistyczna literatura, środowisko, „klimat”… od kiedy tylko pamiętam, o młodzieży, o nas, mówiło się jak najgorzej. Pamiętam, jak zaczynałem czytać miesięcznik „Szturm”, jakoś w 2018 roku. Przemawiała do mnie, wtedy promowana tam wizja dążenia do doskonałości poprzez trening fizyczny, zagłębianie się w literaturę, generalnie: rozwój fizyczny, intelektualny i duchowy. Ale to nie było tak, że cokolwiek przeczytałem i magicznie się do tego stylu życia przekonałem. Czułem to we krwi, już znacznie wcześniej, że chcę by tak wyglądała moja młodość. To dlatego zacząłem czytać i zagłębiać się w ideę, nie na odwrót. Jednocześnie, w tych samych artykułach, które swoją generalną wizją do mnie przemawiały, czytałem, że ta współczesna młodzież to w większości pije, ćpa i zdradza rasę. Wiem, że były to wyolbrzymienia, prawdopodobnie pisane z frustracji „nijakością” współczesnej młodzieży. Zawsze gardziłem opisywaną przez nacjonalistów degeneracją. Ale prawda jest taka, że na co dzień, w szkole, wśród znajomych jej nie dostrzegałem. Po czasie, miałem wrażenie, że nacjonaliści są odrealnieni w swoim spojrzeniu na młodzież. To pewnie efekt ekspozycji na krzykliwe nagłówki w tabloidach i na social mediach, które pompują skrajną degenerację non stop. Generalnie „problem” zawsze wydawał mi się wyolbrzymiony, ale nie na to największą uwagę zwracałem. Dostrzegłem, że ten problem ma także drugie, znacznie głębsze dno.

Pewnie niejeden z krytycznie myślących czytelników może pomyśleć, że po prostu unikałem tej całej degeneracji, albo że chodziłem do jakiejś elitarnej, „grzecznej” szkoły, albo że z tych czy innych względów nie natknąłem się na tą mityczną, gigantyczną skalę degeneracji mojego rocznika. To znowu kwestia osobista, ale muszę się nie zgodzić. Nie przesiedziałem wieku nastoletniego w piwnicy. Zawsze lubiłem wyjść ze znajomymi na miasto albo imprezę. Tak, widziałem „degenerację” i to nie raz. Ale nie była to żadna norma. Zresztą nie specjalnie też jej unikałem… Nigdy nie oburzałem się, jak ktoś przesadził z używkami, zrobił coś głupiego czy kiedy widziałem w towarzystwie jakieś inne ekscesy. Nie jestem z tego dumny, ale zawsze lubiłem to obserwować, pomimo przeszywającego zażenowania wymieszanego ze współczuciem – może to moje własne, małe zboczenie. Tak jak wspomniałem wcześniej, degenerację zawsze traktowałem jako to, czym tak naprawdę jest, bez moralizowania i lęku przed nią. Czyli jako zdegenerowane życie, które ciągnie do parteru i bagna zamiast do doskonałości. Jako margines, ludzi bez kontroli, poddających się żywiołowi, dążących do skrajnych wrażeń, bez zmartwień o jutro. Degeneracja jest tożsama z autodestrukcją. Formy degeneracji, o których zawsze dużo się mówiło: narkotyki, przygodny seks, prostytucja… to wszystko margines, który wydaje się poważnym problemem ponieważ dobrze się klika na mediach społecznościowych. Jestem pewien, że takie skrajne formy degeneracji nie dotyczą nawet 10% młodych ludzi. Nie muszę tłumaczyć jak działają algorytmy, które potrafią z marginalnego problemu zrobić temat #1.

Uważam, że nacjonaliści źle diagnozują prawdziwy problem, który jest znacznie bardziej ukryty i głęboki. Dotyczy on nie wspomnianych wcześniej 10% młodzieży, a co najmniej większości młodych ludzi. Ta, inna forma „degeneracji” nie wyświetla się na nagłówkach gazet i nie przedostała się do szerszej opinii publicznej. W mojej głowie jest to wielowymiarowy i wielki problem, który ciężko streścić do kilku akapitów. Niemniej warto spróbować.


Problem ten dotyczy braku tożsamości. Zarówno grupowej, a może przede wszystkim indywidualnej. Może się wydawać, mylnie, że współczesna kultura promuje indywidualizm, nawet skrajny. Choćby ta słynna atomizacja społeczeństwa i uderzanie w wartość rodziny. Uważam, że te pojęcia są mylnie rozumiane i zaburzają obraz rzeczywistości. Rak współczesnej kultury odbiera młodemu człowiekowi tożsamość i od przedszkola formuje go tak, by był taki sam jak reszta. To nie jest tak, że od najmłodszych lat szkoły wmawia się młodzieży to, że rodzina jest zła i trzeba być samodzielnym. Wręcz przeciwnie, wmawia się, że „wszyscy jesteśmy rodziną”, że „wszyscy jesteśmy równi i zasługujemy na równe prawa”, że „wszyscy mamy takie same punkty odniesienia w postaci kultury i wszyscy razem tworzymy nowe wartości”… Na tym polega cały system edukacji i zapewne celowo jest tak zaprojektowany. Może się wydawać, że uderzanie w rodzinę ma na celu zatomizować społeczeństwo. Błąd. Celem jest stworzenie jednej, „wielkiej rodziny”, ponadnarodowej i niereligijnej kultury dla miliardów, zrównanie jednostek do najniższego wspólnego mianownika. Gdyby uczciwie spojrzeć na treść współczesnej edukacji i kultury, to stwierdzenie, że promuje ona indywidualizm byłoby nonsensem. Promowana jest uniwersalność: od trendów modowych po architekturę i kulturę masową. Współczesna kultura przyzwyczaiła ludzi, że na indywidualność i tożsamość należy patrzeć nieufnie. Tyczy się to nie tylko tożsamości narodowej, ale także tej indywidualnej. W kulturze masowej antybohaterowie często przedstawiani są jako złe i wrogie społeczeństwu jednostki: szaleni naukowcy, opętani dyktatorzy, okrutni generałowie… a przeciwko nim walczy cała ludzkość, wspólnym działaniem i kooperacją uniemożliwiając niecne plany i przywracając stary porządek. Brzmi znajomo, prawda? Rodzina i naród są na celowniku nie dlatego, że stoją naprzeciw „wolności jednostki”, a naprzeciw globalnej, do bólu uniwersalnej kulturze.

Brak tożsamości, w szczególności indywidualnej, jest źródłem tego, co wielu uznaje za degeneracje. Dzieci od najmłodszych lat są wychowywane w taki sposób, żeby w dorosłości unikać tożsamości i poświęcenia, które za nią idzie. Młodzi nie chcą wybierać, kim są! Współczesna kultura daje im możliwość bycia wszystkim i nikim jednocześnie. Dodatkowo mogą czuć się z tym komfortowo, bo stało się to normą. Jak często spotykasz się z kimś, kto „nie wie dlaczego tu pracuje” albo „nie wie po co studiuje”? Gdybyś zapytał go kim jest i w co wierzy… poza kilkoma frazesami też by Ci nie odpowiedział. Komfort jaki daje uniwersalizm współczesnej kultury przewyższa ryzyko i poświęcenie konieczne do nabycia tożsamości. To jest problem, który naprawdę mnie interesuje. Znaczenie ważniejszy i bardziej destruktywny od „degeneracji”, która i tak zawsze istniała w ciemnych zakamarkach miast. Nacjonaliści już dawno zauważyli jakim ogromnym zagrożeniem dla cywilizacji jest utrata tożsamości. Tylko że nacjonalistów zawsze interesowała tożsamość narodowa, czasem religijna albo rodzinna. Jestem zdania, że problem tożsamości jest tym ostatecznym, po cichu stojącym za wszelką obrzydliwością naszych czasów. Tożsamość indywidualna: dobre imię, własny styl, własne gusta, odkrywanie i wypełnianie swojego przeznaczenia… Brak tej tożsamości: wielki kryzys naszych czasów i przyczyna powolnego upadku tej epoki. Tak, tożsamość rasowa, narodowa, religijna są niezmiernie istotne. Jednak, czym jest dziś honor? Co to za naród, który nie ma w swoim gronie wybitnych jednostek, wielkich mężczyzn wykuwających swoje i wspólne przeznaczenie? W kontekście młodzieży łatwo się radzi o konieczności treningu fizycznego, rozwoju intelektualnego i duchowego – ale to właśnie sprawy najbardziej indywidualne! Młodzież nie zacznie nagle trenować, czytać i się modlić, jeśli nie będzie miała przestrzeni do tego, żeby wykuwać swoją tożsamość i przeradzać ją w pozytywne formy. Tożsamość nadaje sens indywidualnemu rozwoju, a brak tegoż rozwoju, za który obwiniana jest mityczna degeneracja, jest w istocie brakiem tożsamości indywidualnej.

Do tego tematu wrócę w późniejszych akapitach.

„Przestrzeń do rozwoju tożsamości indywidualnej” – być może największy brak we współczesnej edukacji. Trzydziestu uczniów, przez siedem godzin siedzi w klasie i słucha non stop tych samych nauczycieli, którzy powtarzają jedną, uniwersalną podstawę programową. Nie chcę rozwodzić się nad tym, że po dwunastu latach takiej „edukacji” większość i tak ledwo potrafi się składnie wysłowić i liczyć… ale nie te efekty są najgorsze. Najgorsze jest całkowite zatracenie tożsamości indywidualnej, a wręcz przyzwyczajenie wrażliwego, młodego umysłu do traktowania własnej tożsamości jako czegoś sprzecznego z oczekiwaniami otaczającej rzeczywistości. Nie chcę spłycać tego tematu i zrzucać winy za ten stan rzeczy wyłącznie na system edukacji. Uważam, że istotną, może nawet znacznie bardziej istotną rolę odgrywają media społecznościowe. Trudno w streszczeniu opisać, jak szkodliwy dla psychiki jest natłok informacji (niskiej jakości) pompowany w głowy młodzieży. Social media wręcz duszą tożsamość. Każda wolna chwila, która mogłaby być poświęcana na obmyślanie życiowych planów, krytyczną obserwacje świata znajdując się „tu i teraz”, kontemplacje nad wartościami, hierarchiami wartości, własną osobą, własnymi emocjami… każda z tych wolnych chwil oddawana jest na rzecz śmieciowych informacji, cudzych skandali, śledzenia gorących plotek, oglądania przerobionych cyfrowo zdjęć, gapienia się na reklamy, propagandę i dezinformację. To wszystko zaprojektowane tak, żeby człowiek żył wszystkim, tylko nie swoim życiem. W mediach społecznościowych jednostka jest nieistotna i w całym tym bagnie, każdy odczuwa własną nieistotność. To niszczy wszelką tożsamość. Przy okazji robi z młodzieży jedną, lepką masę, która nie ma kierunku w życiu i hierarchii wartości wychodzącej abstrakcją ponad komfort oraz ciche „wydaje mi się”. Ta nijakość, obojętność i brak kierunku mas młodych ludzi, w swoich skutkach są bardziej okropne od najgorszych form degeneracji. Wbrew pozorom większość młodzieży, w kontraście do tego, co nieraz można wyczytać w nacjonalistycznych pismach… jest normalna. Problemem jest to, że ta „normalność” jest po prostu równoznaczna z nijakością i brakiem tożsamości, nie z degeneracją.

Tak jak wspomniałem wcześniej, uważam ten problem za wielowymiarowy. Oprócz czynników takich jak system edukacji i media społecznościowe, z pewnością bezlitośnie swoją rolę odgrywają też czynniki biologiczne (choćby spadające w ostatnich dekadach średnie poziomy IQ i testosteronu w populacji męskiej). Czynników jest na pewno jeszcze wiele więcej. Tożsamość zdaje się atakowana na każdym możliwym froncie. Uważam, że jest to temat na znacznie dłuższy tekst.

Chciałbym wrócić do pytania postawionego na wstępie: dlaczego współczesna młodzieżowa kultura jest taka, a nie inna? Przypomina mi to klasyczne pytanie: co było pierwsze, jajko czy kura? Otóż, czy młodzież jest, jaka jest, z winy kultury młodzieżowej? Czy może to kultura młodzieżowa jest tak mizerna ze względu na słabą młodzież? Oczywiście, tak jak nie możemy stwierdzić, czy jajko jest przyczyną kury czy kura przyczyną jajka, tak nie odpowiemy na powyższe pytania. Młodzi ludzie i ich kultura są ze sobą związani, żadne nie jest przyczyną drugiego. Kultura została zniszczona z zewnątrz. Młodzi ludzie też byli i są ciągle obiektem ataków. Słowem klucz jest tu „indoktrynacja”. System, w którym dzieci się wychowują, ramy dopuszczalnego zachowania, proces edukacji, wizja „dorosłego świata” są tak zaprojektowane, by zdusić w młodzieży wszelką tożsamość i wzbudzić nieufność do obnoszenia się z indywidualnością. Oczywiście, nie tak łatwo jest zgasić ogień młodości. Architekci tego systemu doskonale wiedzą, że młodzież potrzebuje choć trochę przestrzeni i różnorodności stylów bycia. Stąd trzymają młodzież w metaforycznych klatkach. Dają na tyle przestrzeni, żeby zgasić buntowniczy zapał, ale nie na tyle, by była ona wystarczająca do wykucia jakiejś realnej kontrkultury. Stąd na przykład idiotyczne, sztuczne wśród młodzieży podziały idące po liniach ulubionych marek, dwóch odmian tej samej partii politycznej, gustów muzycznych, kulinarnych itd. Ostatnio kolega przypomniał anegdotkę, że gdy w szkole na pierwszej lekcji z nową nauczycielką pyta się ona o imiona, dodatkowym pytaniem jest często: „jaki jest twój ulubiony kolor?” – to zdecydowanie najbardziej radykalny spór, na jaki chce pozwolić system edukacji. Żarty żartami, ale generalnie nijakość i obojętność to stan współczesnej młodzieży. Stan znacznie bardziej groźny od tego, że jakiś procent ćpa i się prostytuuje, co zresztą jest skutkiem całkowitego zatracenia tożsamości i szacunku względem siebie, przerodzonego w autodestrukcję.

Adam Busse w swoim artykule słusznie stwierdził, że „dbałość o rozwój fizyczny i duchowy jest najlepszą alternatywą”. Jednak według mnie, szeroko pojęty samorozwój jest skutkiem, a nie ostateczną przyczyną. To, że ja lub Ty, czytelniku, ćwiczymy, cenimy sobie estetykę, pracujemy nad swoim duchem i umysłem, nie jest przyczyną tego, kim tak naprawdę jesteśmy. Przeciwnie: to kim jesteśmy sprawia, że ćwiczymy i potrafimy ciężko pracować. Tożsamość jest przyczyną samorozwoju. To ona stanowi motor napędowy w życiu człowieka. Człowiek z silną tożsamością indywidualną jest w stanie przezwyciężyć siebie, by samemu stać się kimś! Dla nacjonalistów ważna jest tożsamość narodowa, ponieważ jest ona źródłem i przyczyną motywacji ku celom narodowym. Bez tożsamości narodowej nikt nie oddałby za naród życia. Tylko że tożsamość nie jest czymś zero-jedynkowym, ma ona swoją treść. Tak naprawdę podział na tożsamość narodową, religijną, indywidualną jest nieistotny. To wszystko się miesza. To wszystko odmiany tego samego: życiodajnej siły i sensu nadanego własnemu istnieniu, a także sensu otoczenia w relacji do własnego życia. Obserwując współczesną młodzież, swoich rówieśników, mam wrażenie, że to właśnie tożsamości brakuje najbardziej. Wszystko inne jest mniej lub bardziej bezpośrednim skutkiem. Wiem, że można by napisać kilkaset stron teorii na temat tożsamości i jej znaczenia w życiu człowieka i kształtowaniu młodzieży. Z drugiej strony można przejść przez życie z płonącym sercem i duchem twardym jak stal, nie znając tego słowa. Tożsamość jest abstrakcją wobec tego, co czuje się we krwi. Zachęcam jednak do samodzielnego rozmyślania na temat własnej tożsamości: na temat jej źródeł, jej siły i jej przemian w Waszych życiach.

Na koniec obiecany, najważniejszy temat. Rozczaruję Was. Nie podam odpowiedzi na pytanie o „lekarstwo” na współczesny stan młodzieży i zdiagnozowany już stan braku tożsamości. Mam kilka pomysłów, ale napisałem już wystarczająco. Moim celem było wprowadzenie czytelnika do tego ogromnego problemu. Jest wiele pracy do wykonania. Należy badać, bez emocji i zbędnego moralizowania, faktyczny stan współczesnej młodzieży. Jak jeszcze objawia się degeneracja? Jakie trendy i dlaczego pojawiają się i znikają? Co stanowi zagrożenia? Co szanse? Jakie jest pole do skutecznego działania?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *