Tytuł tego artykułu może wydawać się rodzajem prowokacji intelektualnej, a to dlatego, że śmie poddawać w wątpliwość coś tak oczywistego, jak to, iż osobie ludzkiej przysługuje coś, co utarło się nazywać godnością. Jak zauważyła Magdalena Środa, mało kto kwestionuje tezę, że godność człowieka, choć oczywiście różnie rozumianą co do szczegółów, stanowi wartość, do której odwołują się koniec końców niemal wszystkie teorie etyczne.
Znalazło to odzwierciedlenie w dokumentach prawa międzynarodowego, na czele z Powszechną Deklaracją Praw Człowieka z 1948 roku, gdzie już na wstępie zaznaczono, że przyrodzona godność oraz uznanie równych i niezbywalnych praw wszystkich członków wspólnoty ludzkiej jest podstawą wolności, sprawiedliwości i pokoju na świecie.
Oczywiście, również autor niniejszego tekstu nie kwestionuje w rzeczywistości tego, że osobie ludzkiej przysługuje przyrodzona godność. Co więcej, uważa on, że owa godność powinna być podstawą tego, jak wobec człowieka należy postępować. Refleksja etyczna i filozoficzna prowadzi wszakże do wniosku, że człowiek faktycznie ma coś takiego, jak godność, która ściśle wiąże się z jego istotą. Źródłem tej godności nie jest przy tym zmienne historycznie prawo pisane (pozytywne), ale prawo naturalne, którego człowiek dowolnie nie kreuje, lecz które zastaje i usiłuje wypełniać, postępując w myśl jego nakazów, skądinąd nie zawsze dających się jednoznacznie odczytać. Wywodzona z prawa naturalnego, godność osoby ludzkiej jest praźródłem wszystkich innych praw. Stanowi fundament praw człowieka, które tak wielką popularność zyskały w drugiej połowie XX i w XXI wieku. Podkreśla się, że prawa te mają charakter przyrodzony, niezbywalny, nienaruszalny i powszechny. Prawa człowieka są przyrodzone, albowiem przynależą każdemu człowiekowi od urodzenia lub poczęcia do naturalnej śmierci. Są też niezbywalne, gdyż jednostka nie może się tych praw sama pozbawić lub przekazać ich na rzecz kogoś innego czy jakiegoś gremium. Podkreśla się również, że są nienaruszalne, bo żadna instytucja ich człowiekowi nie nadaje, a co za tym idzie, nie może ich mu odebrać. Wreszcie, prawa człowieka są powszechne (uniwersalne), ponieważ przysługują wszystkim ludziom żyjącym w każdym społeczeństwie, bez względu na okoliczności.
Koncepcja praw człowieka zbudowana jest wokół pojęcia godności osoby ludzkiej. Można odnieść wrażenie, że prawa człowieka są niejako normatywnym uszczegółowieniem i rozwinięciem pojęcia godności istoty ludzkiej. Samo to pojęcie, jak zauważył Jacek J. Mrozek, jest wybitnie interdyscyplinarne, stąd trudno o zgodność co do jego dokładnego rozumienia. Przysługująca człowiekowi godność oznacza, że jednostka jest najważniejszą i niejako wzorcową wartością dla innych wartości, będącą ich ostatecznym sprawdzianem. W skrócie bywa to określane jako świętość jednostki ludzkiej, która to wartość zabrania podejmowania wobec człowieka jakichkolwiek działań, które naruszałyby jego godność.
W europejskim kręgu cywilizacyjnym godność istoty ludzkiej znajduje uzasadnienie między innymi w filozofii chrześcijańskiej i posiada kontekst religijny. Traktowana jest więc jako wynik stworzenia człowieka na podobieństwo Boga, co znajdowało potwierdzenie w nauce społecznej Kościoła katolickiego. Podkreśla się to również na gruncie personalizmu, który akcentuje, że osoba jest takim bytem, że właściwe i pełnowartościowe odniesienie do niej może stanowić tylko miłość (Karol Wojtyła). Z postulatem tym wiąże się nakaz afirmowania człowieka ze względu na niego samego, a nie dla jakichkolwiek innych racji czy względów natury utylitarnej. Każdy człowiek, jak głosi personalizm w wydaniu chrześcijańskim, zasługuje na szczególną cześć z racji bycia osobą. Odpowiadać ma temu uznanie prawnej podmiotowości każdego człowieka, który winien korzystać z podstawowych uprawnień, w tym takich, które wyrażają jego godność i wartość w kontekście życia społecznego.
O tym, jakie fundamentalne uprawnienia wynikają z faktu przysługiwania osobie ludzkiej godności, mówi, chociażby skatalogowanie głównych praw człowieka w tzw. generacjach, które w latach siedemdziesiątych XX wieku wyróżnił Karel Vasak. Opierając swój podział na kategoriach o charakterze historycznym i filozoficznym, wskazał prawa pierwszej generacji (osobiste, obywatelskie i polityczne), prawa drugiej generacji (gospodarcze, socjalne i kulturalne) i prawa trzeciej generacji (solidarnościowe, zbiorowe i kolektywne).
I tak do praw pierwszej generacji zaliczają się – przykładowo, aby wskazać jedynie najważniejsze – prawo do życia, prawo do wolności i bezpieczeństwa, prawo do bycia wolnym od tortur i kar cielesnych, prawo do prywatności, prawo do wolności myśli, słowa i wyznania, prawo do zrzeszania się, prawo do udziału w życiu publicznym, prawo do rzetelnego procesu sądowego czy prawo do informacji.
Do praw drugiej generacji, tytułem przykładu, zaliczają się: prawo do pracy, prawo do godziwego wynagrodzenia, prawo do nauki, prawo do ochrony zdrowia, prawo do wypoczynku, prawo do swobodnej twórczości artystycznej i naukowej czy prawo do korzystania z dóbr kultury krajowej i światowej.
Wreszcie, do praw trzeciej generacji, skądinąd wyróżnionej najpóźniej, zaliczają się między innymi: prawo do życia w czystym środowisku naturalnym, prawo do rozwoju, prawo do pokoju czy prawo do czystej wody i urządzeń sanitarnych.
Człowiek, co oczywiste, nie jest tylko bytem biologicznym. Rzecz jasna, składa się nań materialne ciało, które jest tym, co łączy go z przyrodą, a wręcz sprawia, że jest on częścią środowiska naturalnego.
Jednak człowiek żyje również w kulturze, rozwijając potencjalność wynikającą z posiadania przezeń intelektu. Stąd nie chodzi tylko o to, by marnie wegetował, podtrzymując swe funkcje życiowe, ale rozwijał się na miarę swej ludzkiej natury, zgodnie z własną istotą, jako byt cielesno-duchowy, ukierunkowany na poznawanie prawdy, moralne doskonalenie i kontemplowanie piękna. Dlatego w przypadku człowieka to, że konstatujemy, iż ma on prawo do życia, pociąga za sobą automatycznie kolejne stwierdzenie: człowiek ma prawo do życia na miarę swojej osobowej natury, czyli do życia godnego jego ludzkiego statusu. Nie wystarczy więc człowieka napoić i nakarmić, nie wystarczy go odziać i zapewnić mu jakiekolwiek schronienie od niekorzystnych warunków atmosferycznych. Prawo do życia oznacza w przypadku człowieka prawo do życia ukierunkowanego na rozwój, rozumiany maksymalistycznie i wszechstronnie, jako rozwój fizyczny, intelektualny, moralny i religijny. Jako że człowiek nie jest li, tylko duchem, ale też ciałem, to do owego rozwoju potrzebuje rozmaitych dóbr materialnych i pewnego poziomu komfortu czy też tego, co nazywamy potocznie dobrobytem. Skoro prawa człowieka i osobowa godność przysługują wszystkim ludziom, to dokładnie wszystkim powinny przysługiwać realnie urzeczywistniane prawa człowieka. Wszystkie i w komplecie.
Jeśli traktować prawa człowieka na serio, to należy gardzić sytuacją, w której jakieś osoby zmuszane są do pracy ponad siły, nie mają dostępu do opieki medycznej, ogranicza się ich wolność, a tym bardziej odbiera się im życie. Należy taką sytuacją gardzić i potępiać czyny odpowiedzialnych za to jednostek. Ale oznacza to, że należy również gardzić sytuacją, w której w obliczu rosnących drastycznie cen, ktoś zarabia tyle, co polscy nauczyciele czy pracownicy barów szybkiej obsługi. Naturalnie, należy również ganić z całych sił czyny odpowiedzialnych za to ludzi, czyniąc to tym srożej, im większą hipokryzją owi ludzie są przesiąknięci.
Niedolę przedstawicieli wybranych grup społecznych i zawodowych widać dziś tak wyraźnie, jak być może nigdy wcześniej w dziejach. Żyjemy wszakże w czasach ogromnych dysproporcji dochodowych i majątkowych między ludźmi. Dodatkowo podziały społeczne stały się zawikłane i trudne do rozczytania. Dlatego, o ile co do zasady należy cenić wrażliwość społeczną Karola Marksa, to jednocześnie trzeba uczciwie przyznać, że jego dychotomiczny podział, który w uproszczeniu zakładał, iż walka przebiega między tymi, którzy posiadają środki produkcji i są wyzyskiwaczami a tymi, którzy są pozbawieni środków produkcji i muszą się utrzymywać z niewolniczej pracy własnych rąk, nie przystaje do dzisiejszych realiów.
Oto, żyjąc w społeczeństwie postindustrialnym i informacyjnym, widzimy, jak również ci, którzy formalnie żyją z pracy najemnej, mają niewyobrażalnie większe możliwości, niż przytoczeni wyżej dla przykładu „zwykli ludzie”, pokroju polskich nauczycieli czy pracowników barów szybkiej obsługi. I tak na przykład, programista, pilot samolotu, wojskowy, kapitan statku, manager wyższego szczebla, wykładowca akademicki z ugruntowaną w środowisku pozycją, prywatny przedsiębiorca o dobrych dochodach, lekarz, ekskluzywna prostytutka, prawnik, biskup czy popularny polityk, nawet jeśli nie znajdują się na liście najbogatszych ludzi w swym kraju, żyją jak gdyby w innym świecie. Jest to świat innych możliwości. Świat, w którym faktycznie realizuje się ideały praw człowieka i respektu dla osobowej godności jednostki ludzkiej. To świat, w którym człowiek może osiągnąć bezpieczeństwo zdrowotne i fizyczne (na przykład wyjechać z kraju zagrożonego irracjonalną wojną), zdobyć solidne wykształcenie, nabyć mieszkanie za gotówkę (bez konieczności ograniczania swej wolności zaciąganiem kredytu), poznawać dobra kultury krajowe i zagraniczne, a także realizować się na polu kontaktów towarzyskich i rodzinnych. Jasne jest, że ludzie o dochodach przykładowych polskich nauczycieli czy pracowników barów szybkiej obsługi mają do tego świata zamknięte drzwi. Kariery w stylu: „od zera do milionera” zdarzają się zaś rzadko, a nawet jeśli, to na ekranach kin, lecz nie w realnym życiu.
Krótko mówiąc, współczesna rzeczywistość społeczna naznaczona jest kolosalnymi różnicami ekonomicznymi między ludźmi, przy czym różnice te są dużo bardziej skomplikowane, niż na przykład w czasach przywołanego wcześniej Marksa. Dość powiedzieć, że współcześnie prywatny przedsiębiorca może być zarówno właścicielem przynoszącego gigantyczne zyski zakładu produkcyjnego, jak i posiadaczem niewielkiego straganu z warzywami, który może prowadzić w pojedynkę i wcale nie osiągać wielkich dochodów. Z kolei w teorii pracownik najemny, zatrudniony jako programista w dużej korporacji, może osiągać nieproporcjonalnie wysokie do jego wysiłku przychody. Nawiasem mówiąc, niesprawiedliwość kapitalizmu bierze się przede wszystkim z tego, że system ten nie premiuje pracowitości. Wielu przedstawicieli różnych zawodów za swoje zaniechania nie ponosi na przykład żadnych konsekwencji. Można za to przytoczyć mnóstwo przykładów zbesztanych kelnerów, kucharzy czy pracowników obsługi w różnych restauracjach, którzy spotkali się z potępieniem za to, że przynieśli klientowi dajmy na to zbyt zimne lub niedogotowane danie.
Przytoczone scenki z życia ujawniają przy okazji, że wysoki status materialny wiąże się nie tylko z bezpieczeństwem fizycznym, zdrowotnym czy socjalnym, ale też z diametralnie innym traktowaniem. Oto mamy więc świat zamożnych i szanowanych, a z drugiej strony świat biedaków i pariasów, którzy mają usługiwać tym pierwszym. Oczywiście, byłoby przesadnym uproszczeniem twierdzić, że ludzie w świecie dzielą się dziś wyłącznie na takie dwie kategorie. Realia są zapewne dużo bardziej skomplikowane, istnieją być może klasy czy warstwy „pośrednie” lub „przejściowe”. Niemniej jednak w kontekście godności osobowej istoty ludzkiej i praw człowieka kluczowe jest to, że są ludzie, co do których w żadnym wypadku nie można powiedzieć, iż jakkolwiek się ich szanuje. Ofiarowanie nędzarzowi starej kurtki czy ciepłej zupy nie załatwia sprawy. Nie ma powodów, dla których kloszard z paryskiego metra czy nauczyciel z polskiej szkoły ma być uważany za człowieka w mniejszym stopniu niż programista z transnarodowej korporacji. Jednak opłacanie tego ostatniego kilkadziesiąt czy kilkaset razy lepiej niż dajmy na to pracownika baru szybkiej obsługi sprawia, że nie można na serio mówić, jakoby prawa człowieka przysługiwały w równym stopniu jednemu i drugiemu. Mówi się, że przynajmniej w obliczu śmierci wszyscy są równi. Lecz w obliczu ogromnych dysproporcji majątkowych nie może być to prawdą. Znośniej się bowiem umiera w przyjemnym apartamencie, z atrakcyjną partnerką u boku, która przed momentem opuściła gabinet kosmetyczny, aniżeli w slumsie koło São Paulo.
Reasumując, należy zrzucić klapki z oczu i albo odrzucić dyskurs o godności osoby ludzkiej i prawach człowieka przynależnych wszystkim przedstawicielom rodzaju ludzkiego, albo zrobić coś z nierównościami socjoekonomicznymi między ludźmi. W przeciwnym wypadku oczy niektórych nadal będą mydlone, że skoro jeden żyje w willi z basenem, a w garażu ma luksusowy samochód, zaś drugi jest sfrustrowanym biedakiem z baraków, ale został wsparty jałmużną w postaci tzw. socjalu, to mimo wszystko godność osobowa wszystkich jest respektowana i razem możemy spotkać się w kościele, meczecie, synagodze czy zborze. Nie, przy tak drastycznym, jak ma to miejsce współcześnie, poziomie dysproporcji między jednostkami, nie jest możliwy żaden rodzaj solidaryzmu społecznego czy reformizmu.