Adrianna Gąsiorek - Granice sztuki

Czytając różne publikacje, recenzje nowych powieści czy wreszcie wypowiedzi znanych ludzi, mam wrażenie ciągłego zacofania. Wszystko, co udało się ludziom stworzyć, wszelkie wartości, które nasi przodkowie wcielili w swoją egzystencję są po prostu, w ohydny sposób, wyśmiane.


Ileż to razy podkreślamy, że to co nazywamy obecnie nowoczesnością, jest niczym innym, jak powrotem do tego, co było wcześniej. Do momentu, kiedy człowiek niewiele wiedział, jesteśmy przymusowo ograniczani! Jednym z przykładów jest pojawiające się coraz częściej pojęcie: poliamoria czyli wielomiłość. To nic innego, jak utrzymywanie relacji miłosnej z więcej niż jednym partnerem przy zgodzie wszystkich pozostałych partnerów. Jest to związek, w którym relacje miłosne utrzymuje ze sobą kilka, a nawet kilkanaście osób, a każda z nich wie o pozostałych. Nierzadko osoby te mieszkają pod jednym dachem. Poliamoria nie jest tylko relacją o charakterze seksualnym – poszczególni partnerzy zaangażowani są emocjonalnie w związek, prowadzą wspólne gospodarstwo domowe, a nawet razem wychowują dzieci. W poliamorycznej sieci możliwe są wszystkie typy związków – hetero, homo i biseksualne. Podstawą takiej relacji jest otwartość i szczerość osób w nią zaangażowanych, co wyklucza między innymi możliwość zdrady.


To przecież idealny opis życia, które możemy jeszcze obserwować w jakichś afrykańskich plemionach. Co w takim razie z naszą cywilizacją ? Dlaczego próbujemy odrzucić wszystko, co wartościowe ? I w imię czego to robimy?
W literaturze wykorzystywane są już powyższe relacje. Musiałam (niestety!) zetknąć się z powieścią Karpowicza – „Ości”. Gdybym miała sobie wyobrazić upadek człowieka, moralności, rodziny i wszystkiego, w co wierzę to właśnie wyglądałoby to tak, jak świat przedstawiony w tej marnej „książce”.


Karpowicz prezentuje zmianę polskiego społeczeństwa, jego obyczajowości, ścierania starego z nowym, tworzenie nowych układów społecznych. Tradycyjny model rodziny zostaje przekształcony w model bardziej dynamiczny, rozległy, zbudowany według potrzeb i zachcianek. Bohaterowie są jak planety, których orbity niekiedy się przecinają. Widać to na każdej stronie tej wątpliwej literatury.


„Wszyscy są ze sobą, w mniejszym lub większym stopniu, powiązani. Pojawia się Kuan – Wietnamczyk, właściciel kilku sklepów z bibelotami, który w weekendy występuje jako drag queen pod pseudonimem Kim Lee. Poza występami, dla przyjaciół w barze, przedstawia się jako Maks. Kuan ma żonę Marię i syna Patryka. Ponadto jest związany z Norbertem. Maria o wszystkim wie, jednak jako wzorowa katoliczka nie dopuszcza do siebie myśli o weekendowych wyczynach męża. Ukrywa te informacje przed rodziną, która była przeciwna małżeństwu Polki z Azjatą. Nie uznaje również niewierności Kuana, bo przecież nie zdradza jej z kobietą. Norbert – homofob i rasista jest nie tylko partnerem Kuana, ale także Ninel, którą w dzieciństwie nazywano Kubą. Ta dojrzała kobieta, feministka, ikona lewicowych aktywistek ma syna Franka, który na co dzień mieszka w Niemczech, jednak przyjeżdża na dwa lata do Polski i niespodziewanie zakochuje się w Mai. Maja z wykształcenia biolożka ma męża Szymona – filologa specjalizującego się w językach afrykańskich. Poznali się już w liceum. Przed maturą Maja zaszła w ciążę. Pobrali się, Maja urodziła syna Brunona i od tej pory byli nierozłączni. Pojawił się jednak kryzys w małżeństwie i Szymon wyjechał na rok do Niemiec, w ramach stypendium naukowego. Tam poznaje Juli – specjalistkę od języków afrykańskich. Układ jest podwojony, bo każde z małżonków ma dodatkowego partnera. W tym właśnie kształcie Maja postanawia utrwalić konstelację, proponując wszystkim, by zaczęli żyć we czworo.”


Człowiek, szczególnie o artystycznej duszy, pragnie czegoś dokonać, coś po sobie zostawić. Pytanie tylko czy jedyne, co potrafią robić współcześni pisarze to szokować i prowokować? Gdzie jest granica, której przekroczyć nie wolno? A może my już takich granic nie mamy ?


Świat zachwyca się przedstawieniami, w których obraża się wartości, w których morduje się żywe istoty i jeszcze próbuje nam wmówić – że to sztuka.


Jesteśmy pokoleniem ludzi znudzonych, a jednocześnie zapracowanych i zagonionych. Chcemy łatwo, szybko, ale przede wszystkim zaskakująco i prowokująco. Rozrywka dla mas jest zatem prymitywna i zła. A przecież wielu z nas szuka wartościowego przesłania także w prostych formach i szkoda, że twórcy po prostu nie zwracają na to swojej uwagi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *