Niniejszy artykuł poświęcony będzie osobie biskupa Wilhelma Emmanuela von Kettelera. Choć w Polsce jest on bardzo mało znany, to był on de facto prekursorem katolickiej nauki społecznej. Sam papież Leon XIII nazwał go „swoim wielkim poprzednikiem”.
Wilhelma Emmanuela von Kettelera przyszedł na świat 25.12.1811 roku, w zamku Harkotten koło Munster. Studia teologiczne rozpoczął w wieku lat trzydziestu, a święcenia kapłańskie otrzymał w 1844 roku. Na forum publicznym po raz pierwszy pojawił się, gdy jako jeszcze mało znany proboszcz został parlamentarzystą we frankfurckim Zgromadzeniu Narodowym. Początkowo zasiadał on w ławach poselskich lewicy, jednak wkrótce zorientował się, że lewicowi posłowie wcale nie dopominają się o wolność ludu, ale o tyranie fałszywie rozumianej swobody. Nowy totalitaryzm był dla niego czymś gorszym niż absolutystyczne rządy książąt.
W przemówieniu parlamentarnym 18.09.1848 roku wystąpił w obronie praw rodziców i samorządów gminnych do współdecydowania o szkołach. Kilka dni później, podczas pogrzebu ofiar zamieszek, apelował o poszanowanie wolności i jedności narodowej w imię „prawdziwego humanizmu, który tylko z Chrystusem może zostać urzeczywistniony”.
Ksiądz von Ketteler biskupem Moguncji został w roku 1850. Podkreślić należy, iż był to niezwykle trudny okres dla niemieckiego Kościoła. Szalejący Kulturkampf doprowadził do zniesienia prawie wszystkich klasztorów, biskupi byli więzieni, a parafie nieobsadzone. Mimo to jednak już w 1851 roku bp Ketteler założył, wbrew woli władzy świeckiej, seminarium duchowe, które wkrótce stało się ośrodkiem odnowy życia religijnego.
Duchowny wznowił swoją działalność polityczną w 1871 roku, zostając posłem w berlińskim Reichstagu. Z mandatu zrezygnował jednak już po roku, ponieważ doszedł do wniosku, iż w parlamencie nie może de facto bronić praw Kościoła. Zmarł 13 lipca 1877 roku w Burhausen. Współcześni zapamiętali go jako duszpasterza, który ostatecznego wyjaśnienia otaczającej go rzeczywistości szukał tylko w Bogu. Występując przeciw liberalizmowi przypominał, iż wolność w pełnym blasku została ukazana w Objawieniu.
Podkreślić należy, iż styl życia biskupa jest dowodem na to, iż rzeczywiście wierzył on w słuszność głoszonej przez siebie nauki. Wzorem dla niego był św. Franciszek z Asyżu. „Poza znajdującymi się w moim biurku drobnymi pieniędzmi nie mam majątku. Co miałem, zamieniłem na dobre cele”- czytamy w jego testamencie.
Biskup stał na stanowisku, iż jako osoba duchowna ma prawo do wypowiadania się w kwestii robotniczej, ponieważ dotyczy ona miłości chrześcijańskiej. Zbawiciel natomiast nierozłącznie związał na zawsze religię chrześcijańską ze wszystkim, co przyczynia się do złagodzenia duchowej i fizycznej nędzy ludzi. Chrystus jest Zbawicielem nie tylko dlatego, że wybawił nasze dusze, ale również dlatego, że uzdrowił wszystkie międzyludzkie stosunki, w tym również stosunki społeczne i polityczne. Co istotne, wybawicielem stanu robotniczego jest on nijako w sposób szczególny. Dlaczego? Dlatego, ponieważ wyniósł go z niewolnictwa, które miało miejsce w czasach pogańskich.
Duchowny nie miał wątpliwości, iż kwestia robotnicza jest de facto najważniejszą kwestią polityczną jego czasów. Pomimo tego, że osoba słuchająca obrad parlamentu czy czytająca czasopisma mogłaby odnieść inne wrażenie. Debaty dotyczące właściwych kwestii politycznych mają znaczenie co najwyżej dla inteligencji, ale nie poruszają zagadnień, które spędzają sen z powiek robotnikom. A zmuszeni są oni do troski o rzeczy najbardziej podstawowe, takie jak pożywienie dla siebie i rodziny, mieszkanie, ubiór itp. A przecież to właśnie robotnicy, nie inteligencja, stanowią znaczną część ludzkości.
Kapłan ubolewał, iż w jego czasach praca stała się wyłącznie towarem i podlega takim samym prawom, jakie rządzą innymi towarami. Konkurencja dąży do tego, by dany towar wyprodukować możliwie jak najtaniej i możliwie jak najtaniej go sprzedać. Dokładnie tak samo jest z wynagrodzeniem za pracę. Tak jak cenę produktu ustala się na podstawie kosztów produkcji, tak wynagrodzenie ustala się na podstawie najbardziej podstawowych potrzeb człowieka. Niestety, tak jak towary czasami sprzedawane są poniżej kosztów produkcji, tak robotnik musi obniżać stopniowo poziom najbardziej niezbędnych życiowo środków. Biskup mówił wprost, iż sytuacja, gdy byt robotnika i jego rodziny uzależniony jest od wahania rynku i cen towarów, to sytuacja wołająca o pomstę do nieba. „To jest rynek niewolników naszej liberalnej Europy, skrojony na wzór naszego ludzkiego, oświeconego, antychrześcijańskiego liberalizmu i wolnomularstwa”- przekonywał.
Gdzie należy szukać przyczyn tego stanu rzeczy? Biskup nie miał wątpliwości, iż jest nią wolność zarobkowania i zniesienie przymusu cechowego. Przymus cechowy przynajmniej w swoich założeniach miał być ochroną dla robotników i pewnym rodzajem umowy pomiędzy stanem robotniczym a resztą społeczeństwa. Robotnicy zapewniali społeczeństwu niezbędną pracę, a społeczeństwo zapewniało z kolei robotnikom, poprzez ograniczenie konkurencji, wyższe wynagrodzenie, tak, aby zapewnić im egzystencję. Jeśli ktoś dostarcza innym pracy i uzależnia od tego swoją egzystencję, ma moralne prawo do zagwarantowania sobie ochrony, tak aby jego codzienny byt nie był poddawany w wątpliwość przez konkurencję. Oczywiście, duchowny daleki jest od idealizowania systemu cechowego. Pojawiały się w nim liczne nadużycia, takie jak lenistwo, egoizm, zawyżanie cen czy produkcja towarów niskiej jakości. Sama jego istota była jednak słuszna i powinna zostać utrzymana. W jaki sposób uniknąć można nadużyć, które niejednokrotnie miały miejsce w przeszłości? Jest to zadanie władzy państwowej,
Drugą przyczyną nędzy klasy robotniczej jest wszechwładza kapitału. Zmniejsza ona liczbę samodzielnych robotników, a zwiększa liczbę robotników najemnych i tych, którzy pracują za dniówkę. I tak na przykład większość samodzielnych woźniców w Paryżu zbankrutowała, gdy prawie całą komunikację przejęła spółka kapitalistów.
Biskup nie miał wątpliwości, iż de facto jedynym lekarstwem na poprawę sytuacji robotników jest ponowna chrystianizacja społeczeństwa. Tylko z Bożą mądrością uzyskać można prawdziwą mądrość polityczną. Duchowny nie rościł sobie co prawda prawa do posiadania jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jakie dokładnie zmiany należałoby wprowadzić, niemniej jednak wskazywał pewne konkretne przykłady. Uważał, że Kościół powinien otwierać specjalne ośrodki dla niezdolnych do pracy robotników. Nie wolno nam zapominać ponadto o konieczności obrony instytucji rodziny. Chrześcijańska rodzina ma nieocenione znaczenie również dla sytuacji materialnej poszczególnych jednostek. Jest to w końcu najbardziej podstawowa wspólnota, bez której wszystkie inne nie mają znaczenia. To właśnie w rodzinie mizerny zarobek może być pomnożony poprzez oszczędność dobrej, chrześcijańskiej żony. Kolejnym środkiem zaradczym jest uaktywnienie sił tkwiących w samym robotniku. Chrześcijaństwo od zawsze przecież, zgodnie z przypowieścią o talentach, wzywało do używania i stosowania powierzonych sobie sił ciała i duszy. I wreszcie, ogromny nacisk położyć należy na różnego rodzaju stowarzyszenia robotnicze. Biskup podkreślał, że nie chodzi tylko o to, że idea stowarzyszeń jest słuszna sama w sobie. Podkreślał, iż de facto jedynie chrześcijaństwo posiada odpowiednie siły, aby doprowadzić ją do pełni realizacji. Bezpośredni cel stowarzyszenia może być nawet całkowicie ziemski, jednak kiedy kształtowany jest przez czynniki chrześcijańskie, to otrzymuje on „wyższego zespalającego ducha”. Bardzo ważne są również zrzeszenia wytwórcze, w których robotnik jest jednocześnie przedsiębiorcą. Ma więc tutaj podwójny udział: w swoim własnym wynagrodzeniu oraz w ogólnym zysku przedsiębiorstwa.
Biskup podkreślał, iż ludność robotnicza będzie niedostępna dla chrześcijaństwa tak długo, jak zostanie ono sprowadzone jedynie do usługi duszpasterskiej. Dlatego zanim pomyśli się o chrystianizacji robotników, w pierwszej kolejności należałoby stworzyć instytucje mające na celu uczłowieczenie ich. Duchowny ubolewał, iż postępy w przemyśle ciągną za sobą wegetacje robotnika w warunkach niegodnych człowieka. I tak na przykład w eldorado postępu przemysłowego, w Anglii, wraz z rosnącym z roku na rok bogactwem narodowym wrastała liczba śmierci biedaków. Pomocy udzielić może tylko i wyłącznie chrześcijaństwo. Jest ono jedyną siłą na ziemi, która przenika do duszy człowieka i jest w stanie ją uzdrowić. Nie może on jednak ograniczać się tu tylko do posługi duszpasterskiej. Kościół kwestiami społecznymi wielokrotnie zajmował się już w przeszłości. Przykładem może być chociażby jednoznaczne potępienie lichwy. Kwestia robotnicza również dotyczy depositum fidei. W końcu doktryna nowoczesnej gospodarki przyczyniła się do powstania duchowo i moralnie skarlałej ludności fabrycznej. System ten uderza nie tylko w godność chrześcijanina, ale ogólnie w godność człowieka, ponieważ jest sprzeczny z zamierzonym przez Boga przeznaczeniem dóbr tego świata do utrzymania rodzaju ludzkiego. Biskup uważał, iż zadaniem Kościoła nie może być co prawda bezpośrednie zakładanie organizacji mających na celu pomoc robotnikom. Może on jednak zachęcać do tworzenia ich poprzez myśl teoretyczną i duchowe wsparcie. Duchowny podkreślał, iż kwestia robotnicza nie może być pomijana w kształceniu kleru. Wskazane byłoby, gdyby przynajmniej niektórzy księża studiowali ekonomię. Przy mianowaniu duchownych w miejscowościach fabrycznych należy natomiast zwracać uwagę na ich chęć i zdolności do troski o robotników. Mało tego, każda diecezja powinna mieć przynajmniej jedną osobą, duchowną lub świecką, której podstawowym zadaniem będzie interesowanie się właśnie kwestią robotniczą. Powinna sporządzić ona zestawienie fabryk i informować o położeniu materialnym i moralnym pracowników.
Choć biskup bezdyskusyjnie popierał postulaty robotnicze dotyczące większych zarobków, to jednocześnie apelował o roztropność i pouczał, iż podwyżki mają przecież swoje granice. Dlatego tak ważna jest praca nad sobą i kształtowanie umiaru i oszczędności. Istnieją w końcu miejsca, gdzie robotnicy otrzymują spore wynagrodzenie, a mimo to nędza w tych regionach jest duża. I odwrotnie, istnieją robotnicy, którzy przy niewielkich zarobkach doszli do znacznego dobrobytu. Duchowny krytykował również szerzące się wśród robotników pijaństwo. Pouczał, że gospody są jak spekulacje, które próbują pozbawić ludzi ciężko zarobionych pieniędzy. Biskup zdawał sobie rzecz jasna sprawę z tego, iż szukanie rekompensaty w rozpuście jest efektem długiej i żmudnej pracy. Dlatego właśnie religia jest tym czynnikiem, która daje robotnikowi siły moralne do umiarkowania i oszczędności. Podobnie rzecz ma się ze skróceniem czasu pracy i ustanowieniem dni wolnych. Prawdą jest, że czas pracy wydłużony został do granic możliwości, przekraczając miarę ustanowioną w naturze i nie zważając na ludzkie zdrowie Z drugiej strony czas wolny zbawienny będzie tylko wtedy, gdy robotnik wykorzysta go pożytecznie. Podkreślić należy ponadto, iż biskup potępiał stanowczo zatrudnianie w fabrykach dzieci. Ubolewał, że inicjatywa ta niejednokrotnie wychodziła ze strony samych rodziców, którzy poprzez pracę dziecka chcieli uzupełnić domowy budżet. Dziecko pracujące w fabryce jest pozbawione uczuć rodzinnych i czasu na zabawę, która jest konieczna dla jego rozwoju. Nie mówiąc już o zagrożeniu utraty zdrowia.
Pewnie z ust wielu współczesnych liberałów usłyszeć można by zarzuty, iż poglądy biskupa są anachroniczne i nie pasują do czasów współczesnych. Jak w XXI wieku można mówić o konieczności powrotu do systemu cechowego? Oczywiście, naśladowanie przeszłości jest zawsze skazane na porażkę. Niemniej jednak sama idea grupowania się robotników w organizacje jest jak najbardziej godna pochwały i możliwa do zrealizowania również w czasach współczesnych. Podobnie jak postulat skrócenia czasu pracy czy prawa do wolnej niedzieli. Nauka biskupa powinna być dla nas inspiracją przede wszystkim dlatego, że przepełniona jest duchem chrześcijańskim. Kapłan słusznie zwracał uwagę, iż jedynie chrześcijaństwo ma możliwość przemiany dusz ludzkich. Bez rzeczywistej przemiany moralnej wszystkie ustawy i rozporządzenia mające na celu ochronę praw pracowniczych pozostaną tylko martwą literą, przepisami, które z pewnością w łatwy sposób będzie można obejść. Ponadto, choć w dzisiejszych czasach sytuacja pracowników czy drobnych przedsiębiorców jest nieporównywalnie lepsza od sytuacji XIX- wiecznych nędzarzy, to przecież wokół nas nie brakuje ludzi ubogich czy bezdomnych. Dlatego zwłaszcza okres wielkiego postu powinien być dla nas okazją do zagospodarowania pieniędzy na jałmużnę.