W ostatnich tygodniach temat imigracji w Polsce ponownie stał się gorącym punktem debaty publicznej. Rząd Prawa i Sprawiedliwości, który przez lata kreował się na partię antyimigracyjną, sam przyzwolił na organizację ośrodków dla cudzoziemców na terenie całego kraju.
Co ciekawe w moim rodzinnym Bielsku-Białej radni PiS-u obecnie próbują zatrzymać ten proceder, a tutejszy oddział Caritasu (instytucja wspiera finansowo powyższe centra w Polsce) wycofał się z finansowego wsparcia. To właśnie działacze ONR-u jako pierwsi poruszyli temat CAC i zorganizowali liczne pikiety na terenie województwa śląskiego.
Centra asymilacji czy tylko ośrodki pobytowe?
Obecnie w całym kraju powstają specjalne centra dla cudzoziemców, w których – według oficjalnych informacji – mają oni uczyć się polskiej kultury, historii i języka.
Problem w tym, że ośrodki te nie spełniają swojej podstawowej funkcji – asymilacji. Zamiast przygotowywać cudzoziemców do życia w Polsce zgodnie z jej tradycjami i prawem, koncentrują się na zajęciach z zakresu wielokulturowości. To sprawia, że imigranci nie tylko nie integrują się z polskim społeczeństwem, ale wręcz pozostają w swojej własnej bańce kulturowej, nie mając realnych możliwości adaptacji.
Kto przebywa w tych ośrodkach?
Według dostępnych informacji, w centrach tych znajdują się osoby z różnych krajów, w tym z Afryki i Bliskiego Wschodu. Co więcej, nie są to tylko imigranci, którzy przybyli do Polski legalnie – wśród nich są również osoby, które przedostały się do naszego kraju w sposób niezgodny z prawem. Polska od lat zmaga się z problemem nielegalnej migracji, głównie na granicy z Białorusią, ale obecnie dochodzą także przypadki niekontrolowanego napływu cudzoziemców od strony Niemiec.
Rodzi się więc pytanie – czy te ośrodki nie stają się miejscem legalizacji pobytu dla osób, które w normalnych warunkach powinny zostać deportowane? Władze nie podają dokładnych danych na temat liczby przebywających tam cudzoziemców, co budzi uzasadnione obawy wśród obywateli.
Brak nacisku na polską kulturę
Kolejną kwestią jest sposób prowadzenia programów edukacyjnych w tych centrach. Zamiast wprowadzania cudzoziemców w polską kulturę, historię i prawo, coraz większy nacisk kładzie się na edukację wielokulturową. Oczywiście, poznanie różnych tradycji może być wartościowe, ale nie może zastępować asymilacji. W przeciwnym razie imigranci nie tylko nie zintegrują się z polskim społeczeństwem, ale stworzą odizolowane grupy, w których będą żyli według własnych zasad.
Historia wielu krajów Europy Zachodniej pokazuje, że brak skutecznej integracji prowadzi do powstawania społeczności równoległych, co w konsekwencji może doprowadzić do napięć społecznych i problemów z bezpieczeństwem. Polska, zamiast wyciągać wnioski z tych doświadczeń, zdaje się powielać te same błędy.
Co dalej?
Skoro centra asymilacji w rzeczywistości nie spełniają swojej roli, warto zadać pytanie – dlaczego rząd przeznacza na nie ogromne środki? Czy jest to sposób na realizację cichej polityki migracyjnej? Czy Polska wbrew zapowiedziom staje się krajem, który przyjmuje imigrantów na masową skalę?
Dla wielu obywateli jest to kolejny dowód na hipokryzję polityków. Jeszcze niedawno rządzący straszyli Polaków „przymusową relokacją imigrantów” narzuconą przez Unię Europejską, a dziś sami tworzą system, który de facto sprzyja osiedlaniu się cudzoziemców w naszym kraju.
Prawdziwa asymilacja wymaga nie tylko znajomości języka, ale także poszanowania polskich wartości, prawa i kultury. Jeśli tego zabraknie, centra te staną się jedynie kolejnym przykładem nieudanej polityki migracyjnej, która może mieć daleko idące konsekwencje dla przyszłości Polski i bezpieczeństwa nas wszystkich.