Adrianna Gąsiorek - „55 Światów” Kacpra Słomki – poezja jako filozofia losu


Tomik poezji „55 Światów” autorstwa Kacpra Słomki, jest zjawiskiem wartym szczególnej uwagi — nie tylko jako debiut znaczący, ale przede wszystkim jako wyraz głębokiej, erudycyjnej i niestrudzenie dociekliwej refleksji nad człowiekiem, historią i światem idei. Poeta — zaskakująco dojrzały w swojej twórczości — nie tyle pisze poezję, co prowadzi z czytelnikiem intelektualny dialog, w którym pytania są ważniejsze niż odpowiedzi, a wątpliwość bywa cenniejsza od pewności.

Poezja jako laboratorium myśli

W wywiadzie z Stanisławem Srokowskim, autor podkreśla, że poezja jest dla niego „artystyczną formą uprawiania filozofii”. I rzeczywiście, wiersze z „55 Światów” nie mają nic wspólnego z poetycką efemerydą czy emocjonalnym rozproszeniem. To teksty konceptualne, zbudowane na ideowym fundamencie, który przypomina metodę Herberta: pytanie o sens, o prawo, o miejsce jednostki w historii i czasie. Wzorem dla Słomki są twórcy tacy jak Zbigniew Herbert, Stanisław Barańczak, ale także — nieco z innej epoki — Jan Kasprowicz i Józef Czechowicz. Wszyscy oni uprawiali poezję zaangażowaną w sprawy duszy i ducha, społeczeństwa i kultury — i taki jest również Słomka.

Już pierwszy wiersz tomiku, „Do ręki, pałki, bębna”, stanowi silne otwarcie. Inspirowany „Pieśnią o bębnie” Herberta, jest gorzką medytacją nad instrumentami tyranii i mechanizmami społecznego poddania. Słomka sięga po metafory wojenne, rytualne i apokaliptyczne, ale nie po to, by szokować — raczej, by odsłonić logikę przemocy i iluzji, która w nią wciąga. Wersy końcowe — „Potem umierają bez przebaczenia. / I w śmierci swojej każdy z nich jest pojedynczy” — to swoisty etyczny postulat. W każdej zbiorowości, w każdej „kolumnie” maszerującej ku katastrofie, pozostaje człowiek — i jego samotna śmierć. Tu nie ma patosu: jest tragizm istnienia.

Język jako narzędzie i broń

Słomka ma niezwykłe wyczucie języka — jego dźwięczności, jego rytmu, ale też jego intelektualnej funkcji. W jego poezji słowo nie jest dekoracją, ale narzędziem poznania. Widać to doskonale w wierszu „Wykładowca historii idei”, dedykowanym profesorowi Stanisławowi Ciesielskiemu. Utwór ten przypomina elegię z elementami traktatu — staje się zarazem hołdem i manifestem. Słomka mówi wprost: „To dzięki niemu zrozumiałem, / że najwyższą władzą jest być / imperatorem własnego mózgu, uszu i języka”. W świecie chaosu pojęć i manipulacji narracyjnej, poeta wybiera suwerenność rozumu i słowa. To postawa rzadko spotykana u debiutantów — nie z powodu braku talentu, ale dlatego, że wymaga ona rzeczywistego wysiłku intelektualnego i odwagi samodzielnego myślenia.

Ten wybór łączy się też z postawą anty-postmodernistyczną, o której mówi autor w rozmowie. „Neomodernizm”, jak sam określa swoje podejście, jest wyraźnym sprzeciwem wobec postmodernistycznego relatywizmu i kultury dekonstrukcji. Słomka nie chce rozwadniać sensu — chce go odzyskiwać. Stąd jego poezja tak mocno osadzona jest w kategoriach klasycznych: tragizm, miłość, cierpienie, śmierć, tęsknota, prawda. To słowa, które w innych tomikach mogłyby wydawać się pretensjonalne, ale u niego brzmią uczciwie, bo są wynikiem nie tyle emocji, co wiedzy i przeżytej refleksji.

Intymność i metafizyka

Choć wiele wierszy w tomiku odnosi się do spraw wielkich — historii, ideologii, społecznych przełomów — to równie silna jest w tej poezji struna osobista. W utworach takich jak „Lament nocny”, „Lament więzienny”, czy „Warkocz”, mamy do czynienia z liryką egzystencjalną, głęboko intymną. Autor opowiada o cierpieniu, samotności, miłości utraconej i niemożliwej. Pojawiają się motywy światła, nocy, ognia — nośniki metafizycznych napięć. W „Lamentach” dźwięczą echa romantyzmu, ale to romantyzm urealniony przez filozofię współczesną: pełen niepokoju, bez gwarancji spełnienia.

W „Lecie” poeta żartuje, ironizuje, ale i tęskni. Obraz sukienki barwy krwi i pytanie „kto by się w mej obecności odważył” — to gra miłosna i jednocześnie coś więcej: sygnał opiekuńczości, obrony, może nawet groźby. U Słomki uczucie zawsze ma swoje napięcie i konflikt, nie jest łatwe, nie jest „na sprzedaż”.

Poezja z krwi i ducha

Słomka jest autorem młodym, ale jego poezja nosi ślady dojrzałości, która rzadko występuje u poetów debiutujących. To zasługa nie tylko talentu, ale i rzeczywistej wiedzy, którą autor chłonie i przetwarza z godną podziwu świadomością. Jego znajomość historii idei, literatury, filozofii nie jest jedynie tłem — staje się tworzywem poetyckim. Każdy jego wiersz to „świat” — jak sugeruje tytuł — zamknięty mikrokosmos z własnym sensem, grawitacją i napięciem.

„55 Światów” to książka ważna — nie tylko jako wyraz indywidualnej drogi twórczej, ale jako przykład odważnej, myślącej poezji, która szuka sensu, a nie tylko efektu. To tomik dla tych, którzy w poezji szukają czegoś więcej niż emocji — którzy pragną, by wiersz stał się dla nich próbą odpowiedzi na pytania ostateczne, pytania o to, kim jesteśmy, skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy.

Warto tę książkę czytać powoli, z namysłem — bo Słomka nie mówi do nas jak poeta-mistrz ceremonii. On rozmawia — a może nawet: spiera się — z nami, z rzeczywistością, z historią. A przecież takiej poezji dziś potrzeba najbardziej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *