Powyższy tytuł jest wezwaniem- wezwaniem rzuconym przez jednego z wielu w kierunku wszystkich w naszym szeroko pojętym ruchu. Ostatnimi czasy bowiem tak często powtarzano krytyki myślenia ,,paleoendeckiego”, tak często utożsamiano myślenie tradycyjnymi kategoriami polskiego nacjonalizmu z ,,pipinacjonalizmem”, jak lubią się wyrażać redaktorzy ,,Szturmu”, że mam wrażenie (niechby Bóg dał, że mylne), iż zapomina się coraz bardziej nauk ojca naszej idei, utożsamiając z ,,paleoendecją” i ,,pipinacjonalizmem” niejednokrotnie istotne elementy jego idei. Tymczasem, przy wszystkich zmianach jakie zaszły od czasów tworzenia się endecji, przy wszystkich woltach, jakie przeszła idea narodowa pod sztandarami Mosdorfa, Piaseckiego, Jędrzeja Giertycha i innych, pewne kluczowe elementy filozofii politycznej Romana Dmowskiego pozostają aktualne, w pewnym sensie nie przestają pozostawać w mocy. W niniejszym artykule będę pragnął zwrócić uwagę na te punkty programu ideowego naszego ruchu, w których zwłaszcza winien się dokonać powrót do Dmowskiego.
Pierwszym i najważniejszym punktem, w którym powrót ten dokonać się powinien, jest sposób myślenia o społeczeństwie. Z zupełnie niepojętych przyczyn utożsamia się w dzisiejszej myśli nacjonalistycznej społeczeństwo i Naród ze sobą, co najwyżej zaznaczając trwałość Narodu w przeciwieństwie do zmienności społeczeństwa, jednocześnie jednak zapomina się zupełnie o tym, co Dmowski nazywał żywiołem. Tymczasem przyszło nam żyć w czasach, w których na powrót obok Narodu polskiego funkcjonuje żywioł polski i oba są ze sobą nierozerwalnie związane. Żywioł polski- to jest masa ludzka, u której występuje potencja bycia Narodem- dzięki mowie, kulturze, wartościom, ale która przez brak świadomości nie wyzyskuje owej potencji i nie przekształca się w Naród. Nacjonaliści powinni dążyć do uświadomienia tej masy i tym samym sprawienia, by stała się ona częścią Narodu. Ale droga do tego nie wiedzie przez manifestacje, marsze, rozlepianie plakatów czy tym bardziej pomstowanie na zło świata tego. Droga do realizacji owego koniecznego dążenia wiedzie przez trudną pracę, polegającą na edukacji mas. Dlatego sami powinniśmy się kształcić i powinniśmy dzielić się wiedzą i duchem z innymi. Im więcej spośród nas, nacjonalistów, będzie nauczycielami, instruktorami, trenerami, przewodnikami, etc., tym większy perspektywiczny rozwój Narodu, na drodze tego procesu, który ojciec naszej myśli nazywał ,,zagospodarowywaniem żywiołu polskiego”. I trzeba przy tym pamiętać o nowym problemie, który wyrósł na naszych oczach. Takim mianowicie, że żywioł rozlał się społecznie i dziś nie istnieje, jak w czasach Dmowskiego, konkretna grupa społeczna, na której akcje uświadamiania polskości należałoby skupić ze względu na jej szczególną wielkość czy szczególne znaczenie. Dziś przedstawiciele ,,żywiołu” a nie Narodu znajdują się zarówno wśród tradycyjnie ujmowanego proletariatu, jak i wśród ,,młodych, wykształconych z dużych miast”. Są oni i wśród robotników i wśród inteligentów, gdyż przemiany społeczne, których ojciec naszej myśli przewidzieć nie mógł, doprowadziły do tego, iż wykształcenie wcale nie gwarantuje narodowej świadomości. Największą troską więc nacjonalistów powinno się stać uczynienie kształcenia odpowiednim do potrzeb Narodu, Narodu, który winien być świadomy swych interesów, szans i zagrożeń, by móc na nie reagować, a nie iść jak bydło za tym czy innym miniaturowym ,,wodzem”. Jakkolwiek bowiem dyscyplina jest konieczna w pracy dla Ojczyzny, tak myślenie jest czymś równie koniecznym, a w mej skromnej opinii daleko ważniejszym dla kondycji naszej nacji, jeżeli nie chcemy być narodem idiotów. Wspomnianej przeze mnie wyżej świadomości interesów, szans i zagrożeń poświęcę tu jeszcze zapewne kilka zdań, wcześniej jednak chciałbym przejść do drugiego punktu mego wezwania.
Odpowiedzialne, realistyczne i perspektywiczne myślenie o państwie i jego instytucjach- to kolejna rzecz, której Dmowski uczył swoich współczesnych i niestety kolejna rzecz, o której coraz więcej ludzi w naszym ruchu zdaje się zapominać. Bo owszem, rzeczą zupełnie zrozumiałą w naszym środowisku jest niechęć do policji czy innych formacji bezpieczeństwa wewnętrznego. W świetle wielu wydarzeń ostatnich lat, w świetle tego, z czym wielu polskich nacjonalistów spotykało się na swojej drodze, ta niechęć jest zupełnie zrozumiała i siłą rzeczy akceptowalna. Ale już zupełnie niezrozumiałe jest widzenie w policji czystego zła i wypieranie ze świadomości faktu, iż jej istnienie i funkcjonowanie jest koniecznym elementem funkcjonowania każdego państwa. Sam Dmowski w ,,Myślach nowoczesnego Polaka” pouczał jasno, że niepodległa Polska będzie musiała mieć swoją policję, swoje więzienia i cała resztę sztafażu każdego innego państwa, bo państwem idealnym zwyczajnie być nie może. Państwa idealne, państwa bez policji, więzień, etc. zwyczajnie nie istnieją. Rzecz w tym jedynie, by owe instytucje, konieczne dla każdego państwa, zadania swe wykonywały w zgodzie z dobrze pojętym interesem Narodu Polskiego. Jeżeli uważamy się za spadkobierców myśli Dmowskiego, to czas zerwać z hasłami ACAB, a to z bardzo prostej przyczyny- takiej mianowicie, że w Państwie Narodowym, do którego stworzenia winniśmy dążyć, iluś z nas, iluś z naszych kolegów, iluś z naszych sympatyków powinno zwyczajnie zostać owymi ,,corps”, bo Polska tych ludzi też właśnie będzie potrzebować. A chyba nikt z nas nie widzi w sobie ,,bękarta”, czy może się mylę? Tymczasem wobec ogólnego załamania narracji o ,,końcu historii”, wobec jawnej klęski intelektualnej zachodnich pięknoduchów, dziś ujawnianej przez rosyjską agresję na Wschodzie, rysują się powoli na horyzoncie szanse dla stworzenia Państwa Narodowego, więc czas myśleć o tym, kto jakie w nim będzie pełnił zadania. Wiele z tych zadań może niektórym wydawać się mało szlachetne, ale jeżeli Polska ma rosnąć w siłę i stawać się państwem lepszym dla swych obywateli, to będą one konieczne. Pozwolę sobie tu wprost zacytować Wielkiego Oboźnego: ,,będzie musiała niepodległa Polska (…) wspierać się na bagnetach, wobec tych, którzy nie zechcą uznać jej władzy. Bo tak czyni każde państwo na świecie i choćbyśmy tego najbardziej chcieli- z Polską nie będzie inaczej, zawsze bowiem znajdą się tacy, co jej nie będą chcieli uznać.” Sądzę, że i dziś takich znajdzie się nazbyt wielu, więc nie ma co myśleć o rewolucji jako o czymś wiecznym- trzeba zacząć myśleć o tym, co po ,,rewolucji” i w ramach tego ostrzyć owe ,,bagnety”. Rzeczywistość bowiem może się okazać bezwzględna dla idealistów, pięknoduchów i ludzi pragnących ,,rewolucji” dla samej ,,rewolucji”. Rewolucja bowiem nie jest stanem permanentnym, a pojmowanie jej w ten sposób- na wzór trockistów i maoistów- jest dogłębnym wypaczeniem jakiejkolwiek idei narodowej. Nie oznacza to, żebyśmy mieli całkowicie odrzucić rewolucyjny charakter naszego ruchu, oznacza to jednak, że winniśmy jasno sformułować cele naszej rewolucji, by w myśl założeń Ernsta Jungera- ,,wprowadzić chaos, po to by go opanować, po to by wprowadzić porządek”. Wracając do Dmowskiego- istotne jest wsłuchanie się w społeczeństwo, ruch narodowy ma nie tylko bowiem ze społeczeństwa wykuwać pełnoprawny Naród, ale by to móc w ogóle robić, musi w pierwszej kolejności rozpoznać potrzeby i pragnienia tegoż społeczeństwa, tj. sformułować program pozytywny. I tu dotykamy głównej bolączki naszej, która po przeminięciu 120 lat jest ni mniej, ni więcej, tylko dokładnie taka sama jak w czasach, w których Roman Dmowski pisał swoje ,,Myśli nowoczesnego Polaka”. Zupełnie jak w jego czasach- wszyscy patriotycznie nastawieni Polacy dobrze wiedzą, czego nie chcą w Ojczyźnie, ale mało kto umie odpowiedzieć na pytanie, czego by chciał. A potrzeba odpowiedzi na to pytanie staje się paląca.
Tak więc, systematyzując pewne ogólne problemy ideowe, dla wszystkich nas jest zupełnie jasne, że nie chcemy wyzysku polskiego narodu przez obcy kapitał, nie chcemy ogłupiania społeczeństwa antynarodową propagandą, nie chcemy panoszenia się obcych w naszym kraju, nie chcemy szerzenia degeneracji przez media i popkulturę, nie chcemy wreszcie seksualizowania młodzieży i dzieci, ośmieszania polskiej kultury, wprowadzania agend LGBT, gender i całej reszty szaleństw kawiorowej lewicy. Ale po tej jakże łatwo udzielanej przez każdego narodowego radykała odpowiedzi na pytanie, czego nie chcemy, odpowiedź na pytanie, czego chcemy przychodzi albo z wielkim trudem, albo tak ogólnikowo, że ciężko traktować to poważnie z perspektywy realnych planów. Odpowiada się hasełkami, z hasłem ,,Wielkiej Polski Katolickiej” na czele. Tyle że te hasła trzeba ubrać w konkrety, postulaty, plany. Pozytywny program społecznej i państwowej przebudowy jednym słowem. Stworzenie zaś takiego programu wymaga politycznego realizmu, a przede wszystkim pozytywistycznego, chłodnego spojrzenia na rzeczywistość. Pozytywistycznego- a więc takiego jakie reprezentował Dmowski. Wiele można się tu nauczyć od Ziemkiewicza- nawet jeżeli pisarz ów, jako zwolennik demokracji, nie jest dla nasz stuprocentowym wzorem do naśladowania. Jednak jego przemyślenia zawarte chociażby w książce ,,Wielka Polska” ujawniają rys intelektualny człowieka, który żywy nacjonalizm splótł z chłodnym patrzeniem na rzeczywistość jak nikt inny. Niestety, jego osąd ONR-u, w pewnym aspekcie prawdziwy, jest dla nas bolesny. ,,Organizacja, która powstała na złość Gazecie Wyborczej i nie potrafi nic więcej dać z siebie”, cytując za nim. I tu jawi się kolejna rzecz. Ilu z nas oburza się na Ziemkiewicza za takie mówienie o organizacji, a ilu zrobiło cokolwiek, by pogląd Pana Ziemkiewicza zmienić. Bo ten pogląd nie jest całkiem słuszny, ale ma w sobie dozę słuszności. Bo gdy nas widać, to najczęściej jesteśmy ,,przeciw”, a gdy jesteśmy ,,za”, to prawie nigdy to ,,za” nie wychodzi od nas samych, lecz jedynie podpina się po czyjeś inne ,,za”. To istotny problem, bo jeżeli chcemy pociągać za sobą społeczeństwo, i mówiąc Dmowskim, ,,zagospodarowywać żywioł narodowy”, to konieczne jest, by mieć mu do zaproponowania konkrety i własne, oryginalne pomysły rozwiązań dla nękających go problemów. Część z takich propozycji już się pojawiała i wymaga jedynie odpowiedniego nagłośnienia, jak chociażby- będący dobrą propozycją rozwiązania problemu nepotyzmu- projekt Grzegorza Ćwika dotyczący uspołecznienia państwa. Jednak wciąż za mało jest propozycji takowych. Ile na przykład jest konkretnych propozycji ze strony naszego Obozu w aspekcie kultury? W tym miejscu sam też biję się w pierś- ze swoim doświadczeniem w takich kwestiach, zwłaszcza jako poeta, zapewne mógłbym zrobić więcej niż robię, lecz chyba nie będzie z mojej strony czymś nagannym zadanie retorycznego pytania: czy ludzi kultury jest w naszym ruchu sztuk kilka? Czy może jednak jest ich więcej? Propozycje działań na polu kultury powinny być z naszej strony jak najliczniejsze, bo właśnie to pole narodowego rozwoju jest bodaj najbardziej zaniedbane i pozwolono je zagrabić lewactwu, a tymczasem właśnie Dmowski uczył, że kultura jest najważniejszym komponentem przynależności narodowej. Nie bez powodu wśród najbliższych współpracowników Wielkiego Oboźnego byli tacy ludzie jak Władysław Reymont, Stanisław Piasecki, Feliks Koneczny. Nie bez powodu na łamach ,,Prosto z Mostu” Stanisława Piaseckiego tyle miejsca wygospodarowano na dział literacki, w którym publikowali np. Jerzy Andrzejewski, Jerzy Braun, Kazimiera Iłłakowiczówna, czy Konstanty Ildefons Gałczyński. Być może jest czas, by na łamach ,,Kierunków”, a być może wkrótce każdego nacjonalistycznego pisma w Polsce stworzyć dział literacki. Być może to jest początek drogi dawania narodowej alternatywy dla tego, co zwie się dziś kulturą, być może to jest droga do odrodzenia rzeczy tak wielkiej jak kultura narodowa. Z wielką radością przyjąłem pierwsze artykuły literaturoznawcze i kulturoznawcze na łamach ,,Kierunków”, uważam jednak, że powinniśmy pójść dalej, i na łamach czasopisma dać się wypowiedzieć nie tylko literaturoznawcom czy historykom, ale i krytykom literackim i samym poetom i pisarzom, każdemu w jego dziedzinie twórczości. To byłaby realizacja prawdziwie pozytywnej pracy dla narodowej kultury. I wpisuje się to w kwestie walki z degeneracją- bo jedno to promowanie zdrowego stylu życia, ale nie można tu zapominać o antycznej kalokagatii- o tym, że umysł i duch są równie ważne jak ciało, i że dbałości o zdrowie i dobrą kondycję fizyczną, winna towarzyszyć nie mniejsza troska o kondycje psychiczną, intelektualną, moralną, duchową. Więcej kultury przez duże K, chce się powiedzieć, i wykuć z tego postulat ruchu stale realizowany na każdym kroku. Wskazuje tu na pewne możliwe i uważam, że słuszne, kierunki, w których moglibyśmy pociągnąć swą działalność, by takim panom jak Ziemkiewicz pokazać, że robimy znacznie więcej niż robienie na złość Wyborczej. Ale to tylko jeden aspekt. Weźmy byka za rogi- przejdźmy do gospodarki.
Nie jestem ekonomistą. Z wykształcenia jestem polonistą i historykiem, z zawodu korepetytorem. Wielu z czytelników może mnie też już znać jako poetę i pisarza, ekonomią nie zajmowałem się stricte nigdy. Toteż nie będę wchodził w nie swoje buty i nie podam dokładnie rozpisanych gotowych recept na pozytywny program gospodarczy ex ONR. Tym powinni się zająć ludzie z większą wiedzą ekonomiczną- ja pragnę zwrócić uwagę tylko na dwie rzeczy. Po pierwsze- krytykujemy po równi kapitalizm i socjalizm- i słusznie, powtarzamy hasła o narodowym solidaryzmie, który winien stać się podstawą odmiennego ustroju Trzeciej Drogi, jednak czy realnie planujemy i działamy dla tworzenia takowego? Na łamach pisma był poruszany postulat samorządności gospodarczej, wprowadzenia gospodarki uspołecznionej, zgodnej z założeniami Katolickiej Nauki Społecznej. Wszystko to jest bardzo słuszne, brakuje jednak jednej prostej rzeczy – konkretów. I tu jest miejsce na wymienienie przeze mnie owego drugiego problemu, który w kontekście polityki mieszkaniowej rozważałem już poprzednio. Za krytyką negatywnych zjawisk, nie zawsze idą propozycje ich naprawy, który byłyby w istocie czymś konstruktywnym, nie zaś ,,lekarstwem gorszym od choroby”. Jeżeli zaś już coś takiego wyjdzie, to brakuje siły do wprowadzenie owych rozwiązań, dlaczego? Bo brak siły politycznej, która by za tym stanęła.
I w tym miejscu przechodzimy do kolejnego zagadnienia, w ramach którego powinniśmy przypomnieć sobie nauki Dmowskiego. Pojmowanie polityki. W naszym ruchu najpowszechniejszą chyba z postaw wobec polityki jest negowanie jakiejkolwiek wartości zajmowania się nią, traktowanie jej nieomal jako zła samego w sobie, a to, w wyniku utożsamiania jej z ,,partyjniactwem” i ,,zdradą ideałów”. Tymczasem myślenie to jest zupełnie błędne i obce prawidłowo pojmowanej polskiej myśli narodowej. Także w tym aspekcie należy odwołać się do Dmowskiego, który politykę pojmował na sposób klasyczny, zgodny z wartościami łacińskiej cywilizacji, tj. jako rozumną służbę dobru wspólnemu. Jednocześnie zaś w kwestii metodyki pojmował ją pozytywistycznie, tj. jako sztukę prowadzenia przedsięwzięć publicznych w warunkach, jakie zastaliśmy. Przy takim zwrocie myślowym w pojmowaniu polityki stanie się dla nas jasne, że nie jest złem parlamentaryzm jako taki. Złem jest, że nie służy on interesom Narodu- ale wynika to jedynie ze zdominowania układu parlamentarnego przez siły słabo rozumiejące realny interes narodowy. Winniśmy sobie uświadomić, że jeżeli chcemy realizować swój program, to w obecnych warunkach ustrojowych najlepszą drogą do tego jest wkomponowanie się w system parlamentarny. Bowiem nie żyjemy w dwudziestoleciu międzywojennym i raczej nie możemy liczyć byśmy mogli bodaj zorganizować jakiś marsz na Warszawę, a co dopiero ugrać nim cokolwiek dla sprawy narodowej. Wprowadzenie natomiast reprezentacji ideowych narodowców do parlamentu mogłoby już realnie zwiększyć nasze możliwości oddziaływania na społeczeństwo. Dogmatyczne odrzucanie legalizmu i parlamentaryzmu jest, w świetle tego jak wygląda dzisiejsze społeczeństwo, przejawem albo ciasnoty umysłowej i myślenia sekciarskiego, albo też, co chyba jeszcze gorsze przejawem nierozumienia własnego narodu i nieakceptowania jego immanentnych cech kulturowych- a to jest coś, czego nacjonalista nie powinien przejawiać. Cała historia ostatnich kilku wieków naszego Narodu świadczy bowiem, że Polacy, jako nacja, są zdecydowanie bardziej przywiązani do władzy, która szanuje obywatela i która pochodzi z wolnego wyboru wspólnoty, a nie do władzy narzuconej, nawet w imię najszczytniejszych ideałów. Trzeba zdecydowanie odrzucić tu romantyczną piłsudczyznę. Przejęte żywcem od sanacji myślenie, że ten ma prawo do władzy, kto ma najwyższą ,,sankcję moralną” jest zwyczajnie szkodliwe, gdyż pozwala dowolnej frakcji na podstawie dowolnych kryteriów uzurpować sobie ową ,,sankcję moralną”. Jeżeli za suwerena państwa istotnie uznajemy Naród, to trzeba sobie jasno powiedzieć- to ten Naród i jego głos daje prawo do dzierżenia władzy i decydowania, co dla Narodu jest dobre. Nie ,,sankcja moralna” czy ,,zasługi”. Światem idealnym byłby świat, gdzie ,,sankcja moralna” i ,,zasługi” zdobywają bezwarunkowe poparcia, ale świata takiego nie ma. A usprawiedliwianie a’la Piłsudski tymi wyżej wymienionymi zmiennymi gwałtu na społeczeństwie, jest niczym innym jak uspokajającą sumienie gwałciciela demagogią- i w związku z powyższym trzeba takowe usprawiedliwianie odrzucić raz na zawsze, na rzecz trudnej i żmudnej, ale jedynie dopuszczalnej etycznie pracy na rzecz uświadomienia mas narodowych. Powraca tu po raz kolejny wspomniana na początku kwestia ,,żywiołu”, który w warunkach demoliberalizmu niestety ma prawa wyborcze na równi z przedstawicielami Narodu. Niemniej drogą do tego, by naprawić ową sytuację, znów nie jest (jak w marzeniach neoliberałów) ograniczanie czynnego prawa wyborczego, tylko edukacja. Edukacja, która w najwyższym stopniu obok kultury, powinna nas nacjonalistów interesować. Temat ten zamierzam jednak poruszyć w osobnym artykule.
Konkludując- mimo zmieniających się czasów, wiele aspektów myśli Romana Dmowskiego pozostaje aktualnych. W świetle chociażby aktualnego kształtu naszego społeczeństwa nie sposób zaprzeczać jego twierdzeniu, że najważniejszym komponentem przynależności narodowej jest tożsamość i kultura. Podobnie jak w świetle tego, jak funkcjonuje dzisiejszy świat, nie sposób pogardzać dalej jego postulatem myślenia pragmatycznego. Wreszcie, wobec zmieniających się realiów politycznych wokół nas, koniecznie należy przypomnieć sobie jego nauki o nierozerwalnym związku pomiędzy Narodem a państwem, państwem a społeczeństwem, kulturą narodową a wiarą i Kościołem. Wszystkie te wyżej wymienione rzeczy nie uległy wielkim zmianom. Nauki Dmowskiego w tych aspektach winny pozostawać w mocy lub wrócić do znaczenia w idei narodowej. Kończąc już ten wywód- zapiszę tylko jedno wypowiedzenie- równoważnik zdania- ten sam, od którego zacząłem w tytule – z powrotem do Dmowskiego.