Autonomiczni Nacjonaliści - Wybory 2023

Naszymi rozmówcami z ramienia Autonomicznych Nacjonalistów są Miłosz oraz Michał.

1. Jak oceniasz wyniki niedawnych wyborów parlamentarnych? Jak z naszej, nacjonalistycznej perspektywy możemy je interpretować? Czy musimy przygotować się na represje ze strony policji? Czy może jednak porażka PiS-u jest dla nas szansą na zaistnienie jako środowiska?

PiS przegrał na własne życzenie tworząc prawicową bańkę, w której jest hegemonem i próbując likwidować każdą konkurencję, nie tylko polityczną, ale także społeczną sprawiając tym zniechęcenie do siebie części wyborców prawicowych, a także odpływ do tworów typu Trzecia Droga. Chęć kontroli wszystkiego i likwidacja społecznego i kulturowego systemu immunologicznego, jakim był mocno rozwinięty ruch nacjonalistyczny metodami policyjnymi, dał grunt do rozrośnięcia się narracji lewicowo – liberalnej. Po drodze jeszcze wpadki dotyczyły szeregu ważnych dla państwa i bezpieczeństwa narodowego sytuacji, które nie uszły uwadze wyborcy o przekonaniach prawicowych bądź narodowych. Konfederacja próbująca zawłaszczyć sobie elektorat pisowsko-tradycjonalistyczny poślizgnęła się na swoim liberalizmie i zapewne ci ludzie dali szansę chadeckiemu Kosiniakowi i Hołowni To tylko powiększyło obóz demoliberalny, ale niekoniecznie go wzmocniło jako monolit, co więcej obawiam się, że 3 Droga będąca teraz języczkiem uwagi przyszłej koalicji może stać się zakładnikiem swojego elektoratu odessanego z PiS i Konfederacji, co już widać przy kłótniach o sprawy światopoglądowe w podpisywaniu umowy koalicyjnej. Poprzednia władza stworzyła szereg narzędzi prawnych i policyjnych, które będzie łatwo wykorzystać wobec oponentów przyszłego liberalnego rządu. Więc na pewno będą mieli łatwiej, o ile to wykorzystają, bo tu raczej należy się spodziewać obstrukcji władzy i jej inercji. Na pewno jednak przyszła władza będzie reagować, gdy nakaże to Bruksela lub Berlin. W czym ruch nacjonalistyczny na pewno będzie celem represji lub działań psyopowych. Już teraz po Czarnym bloku i zmęczeniu duopolem władzy PO-PiS widać, że taka nisza istnieje i istniała dawno, jednak nie potrafiliśmy jej wykorzystać.

Przegapiliśmy masę szans od COVIDU, przez kryzys na granicy, aż po inwazję Rosji na Ukrainę, więc teraz gdy władza będzie niejako słabsza, a kryzys wojenny i ekonomiczny rośnie, naszą wręcz powinnością powinna być wyższa aktywność. Na co jest miejsce, czas, a i zrozumienie społeczne naszych postulatów.

2. Niewątpliwie za sukcesem Koalicji Obywatelskiej stoją social media i tzw. celebryci agitujący młodych ludzi do konkretnych zachowań. Jak możemy wykorzystać przestrzeń internetową do własnych działań?

Trzeba przyznać, że liberałowie od 2014 roku odrobili pracę domową i nauczyli się korzystać z mediów tzw. niezależnych oraz tworzyć własne, gdy wielkie systemowe stacje i tytuły medialne nie dawały im już rządu dusz. W sukurs przyszły wielkie korporacje promujące antywartości i postawy skrajnie egoistyczne i konsumpcjonistyczne, oraz cenzura wielkich platform wymiany informacji od Facebooka, przez Twittera po YouTube. Oczywiście pod dany klucz. Tak czy siak natura nie lubi próżni, pojawiły się aplikacje omijające oficjalne media społecznościowe i w ten sposób ruchy kontestatorskie, w tym nacjonalistyczne, nadal utrzymują swój przekaz. Pytanie, na ile jest to popularne w Polsce, na ile się promujemy na owych mediach (jak np. Telegram) i na ile możemy je wycisnąć. Przez długi czas i nic w tym dziwnego, byliśmy zamknięci na dziennikarzy z popularnych magazynów czy reporterów. Dzisiaj jest pełno wolnych strzelców i dobrze rozpoznawalnych, którzy nie muszą pod naciskiem wydawnictwa czy korporacji medialnej, dla której pracują, pisać artykułów pod tezę i tworzyć z nas chochoła do straszenia ludu. A takie artykuły pamiętamy nie tylko z mediów demoliberalnych, ale także prawicowych. Przekręcone wywiady, ucięte, słowa wyjęte z kontekstu, wymieszanie faktów i organizacji oraz brak rozeznania w ruchach i postulatach. Pomieszano nas z Kamratami, Konfederacją, jakimiś kanapowymi prorosyjskimi organizacyjkami. W duchu paszkwili antifiarskich. Nic dziwnego, że nasze środowisko zamknęło się na „normickich” dziennikarzy i przestało interesować się otworzeniem, próbując za pomocą własnych mediów trafiać do szerszego grona. Niestety formowaliśmy tylko zainteresowanych. Skądinąd dobrze, ale to nadal tworzyły zamknięty krąg, a dalej subkulturę. Powinniśmy dzisiaj szukać osób, które są ciekawe różnych zjawisk, budują samodzielnie własną sieć odbiorców, niekoniecznie podzielają nasze poglądy, ale są intelektualnie obiektywni. Ostatni post i eksperyment z Pigułką Świata pokazuje nam, że należy szukać niezależnych dziennikarzy operujących w social mediach, jeżeli chcemy wyjść z szerszym przekazem. Może też zaproponować im organizowania debat lub podcastów z naszym udziałem.

Co dalej nie zwalnia nas z wykorzystania social mediów, ale w inny niż stricte ideowy sposób. Powinniśmy tworzyć kanały lajfstajlowo – reportażowe, publicystyczne, ale nie zamknięte wokół własnej ideologii. Promujące zdrowy tryb życia, hobbystyczne, podróżnicze, edukacyjne. Oczywiście w tym podcasty o tematyce społecznej. Ciekawym eksperymentem, prowadzonym przez lewicowców jest podcast Dwie lewe ręce. Od geopolityki po tematy społeczne, bez zbędnego uderzania w liberalne tony nowolewicowe. Warto się zapoznać.

3. Wyniki wyborów pokazują, że Polacy stają się bardziej liberalni w wielu kwestiach. Czy w związku z tym jako nacjonaliści mamy jakiekolwiek szansę na przekonanie do siebie społeczeństwa? W jaki sposób powinniśmy to robić?

Liberalizm uderzył mocną falą poprzez popkulturę. Nie stworzyliśmy większego ruchu społecznego, ani własnej kontrkultury, która byłaby alternatywą wobec konsumpcjonistycznego stylu życia. Ci więcej to właśnie „atrakcyjność” tego stylu wpływa na coraz bardziej liberalne postawy. Pompowanie własnych zachcianek promowane przez social media, influencerów przejawia się często brakiem zainteresowania społeczeństwem jako ogółem, a za tym zamykanie się we własnej bańce zainteresowań i przeżyć. Co ciekawe często są to zajęcia dość kreatywne. Sport, podróże, czytelnictwo, fotografia. Jednak na ile jest to rozwój dla samego siebie, a na ile z myślą utylitarną? Oczywiście zachowajmy proporcje, samorozwój jest ważny, tylko czy nie tworzymy w ten sposób coraz więcej zamkniętych indywidualistów żyjących we własnej bańce szczęścia? Nie chodzi o promowanie jakiegoś skrajnego purytanizmu czy popadanie w ekstremizmy, jak purytanizm czy redpill, które są znamienne dla krajów anglosaskich z wyrosłymi na ich gruncie katastroficznymi zmianami, co gorsza recepty na to stanu nie poprawiają, a polaryzują i sprowadzają do bezmyślnego fundamentalizmu i mentalnego przeorania osób potencjalnie nie zgadzających się na ten stan rzeczy.

Powinniśmy przede wszystkim czytać społeczeństwo, żyć w pewien sposób duchem narodu. Określić piramidę potrzeb i wskazywać, że konsumpcjonistyczny styl życia wcale ich nie wypełnia. Trzeba określić, gdzie liberalizm wprowadził zmiany nieodwracalne, oddzielić te dobre od złych. Powinniśmy częściej dyskutować nad postępem technologicznym, ale nie w ramach tępej kontestacji, ale racjonalnego określenia, jak się w nim widzimy. Całkowita rezygnacja z technologii może być romantycznie kusząca, ale nie możemy się oszukiwać. Wyścig technologiczny jest potrzebny nam Polakom ze względów zarówno ekonomicznych, strategicznych, jak i geopolitycznych. Po prostu musimy określić, czy innowacyjność jest plagą czy narzędziem. Oczywiście także korzystać, jak najwięcej z nowoczesnego podejścia do życia, bo zwyczajnie w świecie pozwala nam na to coraz większy komfort finansowy. Musimy być zbalansowani, a nie fascynować się każdym fundamentalizmem, dla samego zaakcentowania swojej odmienności i radykalizmu. Wywoływać kontrowersje, ale w celu wywołania debaty, a nie nihilistycznej potrzeby irytowania tłumu. Nie możemy także wędzić się w pułapki zastawiane przez wrogi psyop. Nasze państwo jest teraz celem gry wielu mocarstw próbujących za pomocą wahadeł ideowych destabilizować lub rozgrywać sytuację polityczną na własną korzyść. Przypomnijmy, że żyjemy w kraju, który jest mocno spolaryzowany. Emocjonalnie i ideologicznie. Co więcej nie posiadamy trwałych ruchów społecznych realizujących i posiadających wielka strategię – czyli wieloletnią doktrynę rozwojową i geopolityczną, ani nasze państwo nie wypracowało sobie celów, które należy osiągać ponad podziałami politycznymi. Nie posiadamy tzw. deep state. To prowadzi do reaktywnego i emocjonalnego działania zwłaszcza ruchów kontestatorskich, które próbują przylepić się do każdej próby protestu Wybierajmy w tym mądrze i przyglądajmy się wszelkim takim akcjom oraz ludziom je tworzącym, jeżeli nie są to nasze inicjatywy. Na wszystko powinniśmy patrzeć chłodno, ostrożnie i bez emocji. Czasem słuszne postulaty są przykrywką dla taniej demagogii i osiągnięcia doraźnych korzyści biznesowych i politycznych może nawet w obcym interesie. A nie, by zrealizować mgliste założenia. Podczas kryzysu wojennego można było zobaczyć wysyp takich grup i organizacji, które przepoczwarzały się w anty-systemowe i kontestatorskie, ale grające do obcej bramki. Na pewno musimy unikać wpadania do takich baniek. Na pewno trzeba wykorzystywać do tego klisze popkulturowe, czy tego chcemy czy nie jest to język komunikacji z tłumem i narzucania narracji. Możemy mówić o sporcie, ruchu, zapominamy, że ludzi lubią zrelaksować się przy filmie czy grze komputerowej, gdzie cały czas sączone są jakieś treści. Z założenia zazwyczaj kontestujemy ten styl rozrywki lub niechętnie się do niego przyznajemy. Tymczasem jest to ogromna branża niejako kształtująca całe społeczeństwa, ale nie chcemy tego zauważyć przez tradycyjny brak szacunku do tego typu show-biznesu. Zauważają go liberałowie i sprawnie z tego korzystają. Dość powiedzieć, że CD Projekt największa polska firma produkująca głośne tytuły rozrywki elektronicznej, otwarcie promuje demoliberalizm i przemyca szkodliwe treści w swoich produkcjach. Tylko czy mówienie o bojkocie trafi do kogoś?

Ubieranie się w szaty białorycerstwa raczej postawi nas w cyrku, a nie w centrum zainteresowania. Popkultura może być orężem, którego się pozbywamy. Nie oznacza to, że mamy zagłębić się w tani konsumpcjonizm. Nadal promocja odkrywania świata, ruchu, sportu jest ważna. W tym najlepiej zaznaczyć byśmy grali drużynowo, a nie alienowali się w celu egoistycznego pojęcia samorozwoju, nie unikajmy jednak tego, że ludzie nie chcą żyć ciągłym napięciem i czasem warto się zrelaksować, przy czym narzucajmy narracje w takich rozrywkach, nawet je recenzując, czy w jakiś inny sposób promując. Do tego promowanie mentalnego militaryzmu, szkoleń i kursów pro-obronnych, z pewnością hamują postawy liberalne i aspołeczne oraz zmuszają do refleksji nad wspólnotowością i patriotyzmem.

4. Jakie jest Twoim zdaniem największe zagrożenie związane z dojściem do władzy Koalicji Obywatelskiej czy Lewicy?

Zmiany socjoekonomiczne. Powrót śmieciówek, handlu w niedzielę, lekceważenie kodeksu pracy, załamanie się systemu pomocy społecznej. Na horyzoncie nie majaczy rewolucja seksualna i kulturowa, która pewnie jest mokrym snem Lewicy, ale koalicjanci już zdążyli wylać na nią wiadro zimnej wody. Podobnie zmienia się narracja demoliberlanych mediów jak Gazety Wyborczej w sprawie kryzysu migracyjnego, gdzie redaktorzy przyznają, że lekko nakłamali w sprawie „kobiet i dzieci” oraz szokujących obrazów w pasie nadgranicznym z Białorusią. Zapewne spodziewać się można, że kolejne rządy nie zmienią w tej sprawie polityki, a teraz będzie to wspólna obrona granic UE, gdzie wcześniej „gestapo” ze Straży Granicznej broniło „ciemnogrodzkiej” Polski. Spodziewać się można obyczajowej koloryzacji nastrojów, ale nie rewolucji, gorzej natomiast będzie ze sprawami socjoekonomicznymi.

Ucierpi z pewnością bezpieczeństwo państwa, raz że pod kuratelę i osąd Brukseli oddajemy resztkę swojej suwerenności to także decyzje na polu militarnym zwłaszcza, gdy wybitni eksperci zachodni oraz wojskowi biją na alarm w związku z zagrożeniem kremlowskim to liberalne władze już chcą ograniczać nasze zdolności obronne. Zapewne pod dyktando Niemiec chcących ułożenia się z Rosją. Co czas przyniesie trudno określić, ale na tą chwilę należy wybudzić się z hurraoptymizmu i życiu w pokoju.

5. W jaki sposób oceniasz niewątpliwą porażkę Konfederacji? Jakie dokładnie błędy popełniło to ugrupowanie?

Myślę, że pytanie zawiera nie do końca dobrze sformułowaną tezę. Biorąc pod uwagę dosyć huczne zapowiedzi członków Konfederacji, wynik na poziomie 7,16% może być traktowany jako porażka. Jednak patrząc na to z drugiej strony, Konfederacja zyskała ponad 300 000 głosów netto w odniesieniu do poprzednich wyborów i nieznacznie zwiększyła liczbę posłów w parlamencie. To spory sukces biorąc pod uwagę ogromną frekwencję wyborczą, znaczny odpływ niestabilnego elektoratu na rzecz nowej partii sezonowej w postaci tzw. „Trzeciej Drogi” oraz negatywnej kampanii wyborczej wymierzonej w liderów Konfederacji. Dodać można do tego klasyczny protokół 1% odpalony na tydzień przed wyborami przez Janusza Korwina-Mikke, a wynik 7,16% staje się sukcesem – małym, ale sukcesem. Wybory pokazały, że Konfederacja ugruntowała swoją pozycję na polskim rynku politycznym, dorobiła się swojego własnego elektoratu i próbuje wejść do mainstreamu. Popełnili wiele błędów wyborczych – abstrahując od ich poglądów i programu, skupili się głównie na promowaniu dwóch aktorów politycznych, co nie przyniosło oczekiwanego przez nich efektu. Taka strategia mogłaby przynieść efekty w przypadku wyborów prezydenckich lub przy mniej rozgrzanym i bipolarnym rynku politycznym, tu natomiast zupełnie się nie sprawdziła – tam, gdzie nie było głośnych nazwisk, tam Konfederacja uzyskiwała słabsze wyniki. To co wydarzyło się jednak po wyborach, afery i kłótnie wewnętrzne wynikające z poczucia porażki, to jednak autentyczna klęska tego środowiska – gdyby wybory miały zostać powtórzone, Konfederacja miałaby problem z przekroczeniem progu wyborczego.

6. W jaki sposób oceniasz postulaty Trzeciej Drogi? Z czego wynika sukces tego ugrupowania?

Program „Trzeciej Drogi” to klasyczne marzenia ściętej głowy – przynajmniej te w kwestiach związanych z gospodarką czy prowadzeniem działalności. Nadmuchany przed wyborami balonik „dobrowolnego ZUS” został przebity już dwa dni po wyborach. Podobnie jest lub będzie z resztą pomysłów – w przeważającej części różnych modnych i ultrapoprawnych postulatów, których szkice przewijają się w ich deklaracji programowej – a która to deklaracja nie różni się zbyt wiele od deklaracji np. KO – której tzw. „Trzecia Droga” mogła być częścią. Marketingowi specjaliści podjęli jednak dobrą decyzję – pojawienie się nowej partii mogło zagospodarować i zagospodarowało znaczną część niestabilnego elektoratu oraz wyborców ultra-light prawicy, którzy nie do końca chcieliby się pozycjonować na tej samej liście, z której startują tęczowe aktywiszcza znajdujące się na listach Lewicy i KO. Próżnia na tej części rynku politycznego mogłaby oznaczać odpływ części wiejskiego czy też ultra-light prawicowego elektoratu np. do PiS czy Konfederacji – stąd też i potrzeba stworzenia takiego, a nie innego (nowo)tworu politycznego i stąd też ten spory sukces.

7. Jak podsumowałbyś te 8 lat rządów PiS-u? Jakie były największe sukcesy i porażki? Jaki miały one wpływ na kraj? Jak zmieniła się w tym czasie sytuacja środowisk nacjonalistycznych?

8 lat rządów PiS było zabójcze dla Polski, a jeszcze bardziej dla polskiego ruchu nacjonalistycznego. O ile rząd Beaty Szydło był jeszcze rządem ukierunkowanym na odbudowę polskiej podmiotowości, pojawiły się programy społeczne, na które rzekomo nie było pieniędzy i nastąpił proces odbudowy zaniedbanej przez poprzednie rządy polskiej armii; tak rządy Morawieckiego oznaczały pełne podporządkowanie polskiego rządu wobec interesów globalistów. Zamordyzm sanitarny, programy wspierające tzw. „zaradnych” (a w rzeczywistości przede wszystkim banksterów i patodeweloperów”, przyzwolenie (a być może nawet i aktywne poszukiwanie) na masową imigrację do Polski z krajów egzotycznych, a wreszcie skłócenie Polaków z Ukraińcami poprzez wywyższenie ekonomiczne (a czasem nawet i prawne) tych drugich na terenie Polski. Wszystkie te aspekty doprowadziły nie tylko do złej sytuacji ekonomicznej milionów Polek i Polaków, lecz także i do wyniku wyborczego PiS-u.

Osobną kwestią jest kwestia pożaru, który PiS sam wywołał i który przez kilka lat bardzo skutecznie podlewał benzyną. W pewnym momencie, gdy zaczęły pojawiać się pierwsze problemy związane ze społecznym oporem wobec sanitarnego zamordyzmu, trzeba było znaleźć temat zastępczy – postanowiono pomajstrować przy ustawie aborcyjnej. Funkcjonujący od 1993 r., kompromis aborcyjny, był odzwierciedleniem nastrojów społecznych z końcówki ubiegłego wieku, dużo bardziej zachowawczych i konserwatywnych. Nie trzeba było być jakimś wybitnym znawcą polskiego rynku politycznego, by przewidzieć, że naruszanie takiego statusu quo może dla Polski odbić się czkawką – i jak czas pokazał, odbiło się i to bardzo niemiłą. PiS chciał znaleźć sobie temat zastępczy, a ukręcił sobie bat na swój własny kark – używanie ośmiu gwiazdek stało się prawdziwym viralem i modą wśród połykającej lewicową propagandę młodzieży.

Całkowicie pomijając zrujnowane finanse publiczne i zubożenie polskiego społeczeństwa, to przesunięcie okna Overtona na lewo jest dla nas równie (a być może i bardziej) niebezpieczne niż te kilkaset tysięcy imigrantów spoza Europy, których osiedlił w Polsce PiS.

8. Wiele wskazuje na to, że nowa władza będzie chciała oddać suwerenność na rzecz Unii Europejskiej. Opinia publiczna nie pozostawia złudzeń: Polacy chcą pozostać w UE. W jaki sposób przekonać ludzi, że obecność Polski w strukturach unijnych będzie miała negatywne skutki?

Suwerenność Polski na rzecz obcych, transnarodowych podmiotów jest sukcesywnie ograniczana – za mniejszą lub większą aprobatą obydwu biegunów politycznych w Polsce. Niestety, jako środowisko nacjonalistyczne nie jesteśmy obecnie w stanie jakkolwiek tego zmienić – możemy za to myśleć nad propozycją jakiejś alternatywy i przede wszystkim obnażać przed ludźmi absurdy unijnej polityki. Pakiet Fit for 55, niszczenie polskiego górnictwa, doprowadzanie ludzi do biedy dla dobra klimatu, eksport mniejszości rasowych i lewicowych ideologii do Polski, podporządkowanie interesów Polski interesom Berlina i Brukseli czy niewypłacanie Polsce należnych jej pieniędzy z KPO to rzeczy, które budzą w polskim społeczeństwie żywe zainteresowanie – i należy to wykorzystywać.

9. Podczas rządów PiS-u do naszego kraju przybyło zdecydowanie więcej niż wcześniej imigrantów, głównie z krajów wschodniosłowiańskich, ale i państw takich jak Bangladesz albo kraje Azji Centralnej. Czy spodziewasz się kontynuacji tego trendu po zmianie ekipy rządzącej? Jak coraz większy odsetek imigrantów w społeczeństwie wpływa na działalność organizacji nacjonalistycznych?

Niestety, ale idziemy drogą wytyczoną przez Zachód już kilkadziesiąt lat temu i popełniamy dokładnie te same błędy. Już nawet na samym Zachodzie dziwią się „odważnej” polityce migracyjnej PiS, porównując ja do polityki prowadzonej przez Wielką Brytanię w czasach dekolonizacji. Imigranci już zaczynają być poważnym problemem – pomimo zamierzonego efektu dekoncentracji migrantów i próbie unikania kreowania ich większych skupisk, takie obszary i tak powstają. Przykładowo – mieszkańcy Azji Centralnej (Gruzja, Kazachstan, Uzbekistan, Tadżykistan etc.) szczególnie upodobali sobie stolicę. Ukraińcy stanowią bardzo duży odsetek mieszkańców Wrocławia i nawet odstający do tej pory od bogatszej części Polski Lublin, staje się polem znacznego eksperymentu demograficznego w masowego osiedlania na jego terenie murzynów – głównie z Zimbabwe. Walka z pozaeuropejską imigracją jest naszym dziejowym wyzwaniem. Musimy jednak jako środowisko wypracować właściwą narrację i przede wszystkim informować ludzi o tym, że imigranci spoza Europy – jakiegokolwiek wyznania by nie byli, zawsze będą dla nas zagrożeniem. Ponadto należy ludzi uświadamiać, że nawet pracujący imigranci są dla nas niebezpieczni – chociażby przez fakt zwiększania podaży pracy i zmniejszania jej ceny czy też zwiększania popytu na i tak już drogie mieszkania. Nie powinniśmy iść drogą Zachodu i powinniśmy o tym ludzi informować – krótkotrwałe korzyści są niczym, w porównaniu do tego, z czym dziś spotyka się Zachód. I być może problemy z migrantami przynoszą ze sobą dawkę jakiegoś społecznego otrzeźwienia i zwiększonego zainteresowania ruchami tożsamościowymi, jednakże pojawiają się one zbyt późno – z multikulturalizmem musimy walczyć zanim trwałe zdekomponuje nasz naród.

10. W Sejmie obecni są „narodowcy” ze środowiska Konfederacji, a polski nacjonalizm w oczach przeciętnego Kowalskiego ma twarz Krzysztofa Bosaka. Jak pozaparlamentarne środowiska nacjonalistyczne mogą zwiększyć swoją rozpoznawalność i uniknąć wrzucenia do narodowo-liberalnego worka?

Odpowiedź leży w punkcie wykorzystywania mediów społecznościowych i niezależnych dziennikarzy, organizowaniu debat i podcastów. Musimy silniej akcentować swoje postulaty, a także pokusić się o wizjonerstwo. Nie róbmy z siebie realistów, którzy właściwie nie mają żadnej strategii dla kraju i narodu, a jedynie zgrywają makiawelistów grających w szachy 4D. Do tego uprawiającymi uproszczoną demagogię, co zbliża pewne ugrupowania do głębokich myśli Najmana, Dzikiego Trenera i innych ekspertów krótkich form filmowych i wykrzyczanych kwestii. Nie wydajmy oświadczeń, po prostu pokażmy się z innej strony. Do tego promujmy własne zainteresowania i hobby. Musimy być też odbierani jako ktoś z ludu, z zajawkami. Należy skończyć z jednej strony z subkulturą przyciągająca osoby zaburzone i mające problemy z używkami, a z drugiej strony z wizerunkiem „politycznego nerda”.

11. Czy uważasz, że organizacje nacjonalistyczne powinny bardziej angażować się w działania polityczne na różnych szczeblach – samorządowych, centralnych? Jakie mogłyby to być działania?

Samorządy to rzecz ważna i poza większą szansą na dostanie się do mniejszego samorządu jest realny wpływ na lokalną społeczność. Od budżetu po promowanie odpowiednich wzorców kulturowych i wdrażania pomysłów, które umykają uwadze centralny cenzorów. Problem w tym, czy potrafimy to robić? I w jakiej skali? Samorząd w dzielnicy warszawskiej pewnie odbiera na podobnych falach, co centralna polityka wraz z całym obciążeniem medialnym, kulturowym, natomiast samorząd w małym mieście jest już dobierany często przez bardziej racjonalne pobudki mieszkańców, którzy potrafią dostrzegać prawdziwe problemy, a nie produkowane w korpomediach. Natomiast należy zauważyć prymat kultury nad polityką. Angażowanie się w politykę bez specjalnego zaplecza kulturalno-społecznego prowadzi tylko do utrzymania narracji, by uzyskiwać poparcie w kolejnych wyborach. Nie ma w tym krzty głębi, przemyśleń, programy pisze się na kolanie i ostatecznie zostaje zawodowym politykiem, ale nie mężem stanu. Z wielką polityką idzie wielka odpowiedzialność, ale żeby się w to zaangażować nasz ruch potrzebuje odbudowy, kupienia rządu dusz kilku pokoleń, a następnie zbudowanie nienaruszalnej bazy ideowo-kulturowej, która będzie żyła własnym życiem. I kto wie, może jak libleft nie będziemy potrzebować wielkiej reprezentacji politycznej, by realizować swoje założenia na tym szczeblu? Kulturkampf głupcze!


Dziękuję za rozmowę – Adrianna Gąsiorek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *