Jerzy Frodsom - Oswoić śmierć

Współczesny człowiek w zmakdonaldyzowanym świecie nie przywykł do śmierci. W obecnej epoce, jak nigdy wcześniej w historii, śmierć nagła i niespodziewana jest zjawiskiem niezmiernie rzadkim. Historycznie rzecz ujmując ludzie średnio umierali przed osiągnięciem 30 roku życia, dziś prognozuje się, że przeciętna długość życia w Polsce wyniesie około 70 lat, więc dokonaliśmy w tej sferze znacznego postępu cywilizacyjnego. Jako ogół społeczeństwa mamy zatem bardzo ograniczony kontakt ze śmiercią i sprzed naszych oczu zabiera ona jedynie osoby starsze, schorowane lub takie, które spotkał nieszczęśliwy wypadek. W sposób naturalny, nie mamy możliwości poddać tego zjawiska odpowiedniej refleksji i przejść na inny poziom dojrzałości, który jest dostępny tylko dla tych, którzy pojęcie śmierci zaakceptowali i zinternalizowali na tyle, by stała się ona pewnym punktem odniesienia do patrzenia na świat.

            Rzadka ekspozycja na śmierć nie jest jednak jedynym, co powoduje, że jako społeczeństwo zaczynamy powoli tracić mądrość poprzednich epok. Kolejnym z czynników jest skutek upowszechnienia internetu – doskonałego dystraktora. Głębsza refleksja, która może wpłynąć na cały nasz światopogląd i poukładać nasze wartości moralne w jakiś rodzaj określonej struktury potrzebuje ciszy, spokoju i czasu bez spoglądania w telefon. Tymczasem żyjemy w świecie, gdzie niemal każdy człowiek może za niewielką opłatą (serwisy streamingowe) lub też zupełnie za darmo (youtube) uruchomić w niemal każdej wolnej chwili jakiś film żeby zająć czymś 5 minut wolnego czasu między czynnościami. Co więcej różnego rodzaju aplikacji rozwinęły także formę krótkich filmików (ang. shorts), które dodatkowo sprawiają, że „świecący prostokąt” przyciąga naszą uwagę jeszcze bardziej i rozregulowuje nasz system dopaminowy odsuwając od nas możliwość jakiejkolwiek głębszej myśli. Serwisy streamingowe dodają do tego automatyczne odtwarzanie kolejnego odcinka serialu, czy kolejnego proponowanego filmu, by człowiek odpoczywający na kanapie po pracy nie był zmuszony wykonywać aktu decyzji o tym, czy chce oglądać kolejny odcinek. Pełna wygoda i brak konieczności nie tylko klikania, ale nawet myślenia.

            No tak, współczesny świat robi z nas konsumentów treści, a cały szeroko pojęty internet walczy o naszą uwagę, ale czy to już oznacza, że za jakiś czas wszyscy będziemy bezrozumnymi zombie? Nie, tak daleko posunięte wnioski nie mają podstaw w obserwacjach. To, co jest jednak zagrożeniem z tych wszystkich mediów, filmów, seriali, popkultury i internetu, to obraz śmierci jaki jest przez nie tworzony. Pomimo tego, że nadal powstają wartościowe dzieła kultury podejmujące tematykę śmierci, dramaty, które potrafią ująć temat w naprawdę ujmujący sposób, to jednak jeśli spojrzymy na średnią, to wnioski znów nie okażą się optymistyczne. Marvelowski świat superbohaterów pokazuje nam dosyć prosty obraz, zwykli postronni ludzie ginący podczas starć bohaterów nie mają znaczenia, natomiast śmierć samego bohatera, to poruszający dramat. Takie podejście do tematu przywodzi mi na myśl pewien słynny cytat Barbary Engelking „Dla Polaków śmierć to była kwestia biologiczna, naturalna, śmierć jak śmierć. Dla Żydów to była tragedia, dramatyczne doświadczenie, metafizyka”. Jako ludzie mamy tendencję do myślenia o sobie samych, jako o głównych postaciach „własnych filmów”. Jeśli jednak byśmy się mieli zbliżyć do prawdy, to film nazywany „rzeczywistością” byłby filmem dokumentalnym o rozwoju cywilizacji i każdy z nas grałby w nim rolę statysty, który byłby bliższy tym pobocznym ofiarom z filmów marvela niż głównym bohaterom. Pewna iluzja rzeczywistości i pewien punkt widzenia, który ta kultura nam wszczepia jest niebezpiecznym narzędziem, które oddala nas od prawdy i postrzegania rzeczywistości takiej jaką ona jest w istocie.

            Obserwując podejście do śmierci ludzi w podeszłym wieku, którzy siłą rzeczy muszą odczuwać jej oddech na karku o wiele mocniej niż ja, zauważyłem, że można wskazać dwie podstawowe postawy: wyparcia i akceptacji. Zdaje się, że postawa wyparcia zjawiska śmierci jest pewnego rodzaju ustawieniem domyślnym, które zakorzenia się w naszych umysłach za młodu, a następnie trwa niezmienione aż do podeszłego wieku. Żyjemy w taki sposób, jakby ona miała nigdy nie nadejść, jakby jej istnienie było tylko jakąś bliżej nieokreśloną hipoteza, która akurat nas osobiście nie dotyczy. Taki stan umysłu blokuje możliwość głębszej refleksji na temat śmierci i zwykle skutkuje tym, że podczas rozmowy jesteśmy w stanie szafować jedynie prymitywnymi i kategorycznymi banałami. Z drugiej strony przebicie się przez ten domyślny stan otwiera przed nami drzwi do spojrzenia na nasze życie od bardziej realistycznej strony. Punktem odniesienia do rozumowania podczas podejmowania życiowych decyzji powinien być fakt, że pewnego dnia umrzemy. Wszystko co budujemy i o co walczymy za życia ma charakter jedynie tymczasowy i jako taki nie powinien być przeceniany. Oczywiście drobne przyjemnosci dnia codziennego i ogólna stopa życia na jakiej żyjemy prezentują pewną wartość, jednak wizja śmierci przypomina nam o pewnej zasadniczej hierarchii i pozwala tą wartość urealnić.

            Interesującym narzędziem pomagającym przeniknąć głebiej w naturę rzeczywistości naszego życia jest próba zwizualizowania sobie własnego pogrzebu. Ilość osób, które się na nim pojawią, co będą o nas mówiły, ile spośród nich to ludzie, którzy przyszli z kurtuazji? Co zostawimy swoim bliskim i jakie piętno odcinsęło na świecie nasze życie? Ilu osobom ocalilismy życie, ile osób cokolwiek nam zawdzięcza? Wreszcie jak wyglądałby świat i życie naszego otoczenia społecznego, gdybyśmy się nigdy nie narodzili? Czy byłby on lepszy, czy gorszy? Te oraz wiele innych pytań, które potencjalnie można by zadać w poszukiwaniu prawdy na temat naszego życia pozwalają nam oderwać się od codziennego zalewu bodźców, spraw bieżących i internetowych rozpraszaczy, a skupić na tym, co w życiu jest naprawdę istotne.

            W poprzednich epokach mądrość płynąca z refleksji nad śmiercią była powszechna. Średniowieczne „memento mori” stanowi chyba najbardziej dobitny dowód na to, że tego rodzaju techniki na urealnianie swojej wizji świata i siebie samego były istotnym elementem mentalności ówczesnych ludzi. Jan Mosdorf w swoim „Wczoraj i Jutro” pisał „Dostaliśmy Polskę z rąk poprzedników i mamy ją przekazać następcom. Przed Bogiem odpowie z nas każdy osobiście za to, jaką Ją oddał: większą czy mniejszą, lepszą czy gorszą, silniejszą czy słabszą”. Jest to zdanie, które również podkreśla, że to śmierć powinna stanowić główny punkt odniesienia dla naszych życiowych decyzji i tego w jaki sposób powinniśmy iść przez życie. Ja jednak do tego zdania Mosdorfa dodałbym aspekt rodzinny. Nie mamy bowiem większego wpływu na odległych nam nieznajomych. Mamy natomiast kluczowy wpływ na naszych bliskich, rodziców, rodzeństwo, przyjaciół i podstawowym punktem odeniesienia zanim przejdziemy do kwestii narodowych powinno być to, czy właśnie dla nich czynimy świat lepszym, trochę bardziej znośnym miejscem, pomimo całego zła, które się dzieje dookoła.

            Z oswojenia tematyki śmierci wynikają jednak nie tylko wartości filozoficzne i duchowe. W obliczu zagrożenia śmiercią, gdy na jej temat mamy w zanadrzu jedynie szereg banałów, jesteśmy skłonni do podejmowania głupich decyzji, które nie odzwierciedlają wartości, jakie staraliśmy się reprezentować przez całe życie. Stojąc oko w oko ze śmiercią, możemy obserwować, jak mówi ona „sprawdzam” wobec tego, jak zachować się powinniśmy według naszej hierarchii wartości prezentowanej przez całe życie. Czy podejmiemy właściwą decyzję, czy też wygrają instynkty? Czy zachowamy się lekkomyślnie, zgodnie z jednym z banałów na temat śmierci, czy też potraktujemy ją z należytym szacunkiem? Czy miraż, że to my jesteśmy głównymi bohaterami swojego filmu przeważy nad wizją dokumentalnego filmu o cywilizacji?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *