Grzegorz Ćwik - O globalną perspektywę

Nacjonalizm nie jest ideą konserwatywną, lecz ze swej definicji i postaci rewolucyjną i modernistyczną. Wynika to z faktu, że zarówno otaczający nas świat się zmienia, jak i sam Naród ulega ciągłym przeobrażeniom, w dobie cyfrowej szybciej nawet niż w czasach wcześniejszych.

Co to oznacza? Że realne cele, jakie stawiamy dla nas jako działaczy narodowych i dla naszego Narodu zmieniają się, podobnie jak zmienia się uwarunkowanie – lokalne, kontynentalne, globalne. Konkretne programy polityczne sprzed 80 czy 100 lat są dziś tylko źródłem historycznym i świadectwem swych czasów, a nie gotowymi receptami. Dmowski, Piłsudski czy Mosdorf nie mierzyli się z globalny ociepleniem, nie znali Unii Europejskiej i NATO, nie wiedzieli, czym jest kapitalizm sieci i kapitalizm kognitywny, zapewne nawet nie podejrzewali, jak bardzo liberalizm jest w stanie zrelatywizować każdy aspekt życia człowieka.

Dlatego jeszcze 100 lat temu państwo takie, jak Polska mogło w swej polityce przyjmować perspektywę indywidualną (rozpatrywanie określonych zagadnień tylko w ramach państwa) czy maksymalnie lokalną, orientując się głównie, a może wyłącznie na polityce najbliższych sąsiadów. Dziś jest to właściwie awykonalne. Żyjemy w dobie globalizacji, łańcuchów dostaw oplatających całą planetę, błyskawicznego obiegu informacji i aspektów tych nie możemy traktować jako nieistniejących. Stąd też najwyższa pora wyzbyć się zaprzeszłego i zaściankowego w gruncie rzeczy sposobu myślenia, który ignoruje wszystko, co niepolskie i zagraniczne, i każe sądzić, że samym napięciem woli i wysiłku do maximum jesteśmy w stanie wpłynąć na rzeczywistość. Nie jesteśmy. Jesteśmy w gruncie rzeczy niespecjalnie dużym, średnio zamożnym, słabo zorganizowanym i średnio rządzonym narodem na terenie Unii Europejskiej, która też powoli, acz systematycznie traci swoje możliwości gospodarcze, społeczne i technologiczne.

Jeśli chcemy faktycznie wpłynąć na poprawę losu i statusu naszego Narodu to niezbędne jest zarówno uznanie, że obecny świat wynika z szeregu skomplikowanych, wielopłaszczyznowych, jak i globalnych powiązań czy procesów, oraz tego, że tylko starając się wpłynąć na te procesy, możemy uzyskać wymierne efekty. A o tym, że taki wpływ uzyskać możemy tylko w ramach określonego bloku geopolitycznego – dalej w tekście.

Geopolityka

Obecna sytuacja, jak mało co, pokazuje słuszność globalnego i ponadpaństwowego patrzenia na politykę. Wojna na Ukrainie, skala i znaczenie pomocy udzielonej naszemu wschodniemu sąsiadowi oraz budowa szerokiej koalicji antyrosyjskiej to klasyczne przykłady globalnego funkcjonowania obecnego świata. Gdyby politycy Ukrainy wzorem naszych paleoendeków obrazili się na rzeczywistość i kontakty choćby z NATO, to obrona Kijowa i całego państwa potrwałaby pewnie max. 3-4 dni.

Tak samo na przykładzie Rosji widzimy, jak wiele kwestii i to w skali globalnej angażuje to państwo i zmusza do określonych działań – dostęp do technologii, rynku zbytu dla węglowodorów, działania na rynku rolniczym zwane wojną zbożem, budowanie koalicji państw wrogich lub nieprzychylnych USA, i cała gama innych. Nawet Rosja, państwo jakkolwiek dalekie od bycia mocarstwem światowym, to jednak silniejsze od Polski, nie może bawić się w żadne miraże o autarkii, tylko rozumiejąc sytuację międzynarodową, stara się budować swoje pozycje w oparciu o globalne mechanizmy i kontakty.

Wszelkie brednie o tym, że Polska może samemu, tylko na bazie swojego potencjału i kapitału pokusić się o wielkość, spokojny byt i zabezpieczenie przed ewentualną agresją ze wschodu jest nieporozumieniem. Myślenie globalne, w którym jest miejsce i na sojusze, i na transfer uzbrojenia oraz technologii, współpracę ekonomiczną, informacyjną i wywiadowczą to jedyny sensowny sposób patrzenia na geopolityczne wyzwania, jak i możliwości.

Ekonomia

W dobie kryzysu pandemii dla wielu ludzi uwidoczniło się niezwykle mocno to, jak bardzo ekonomia każdego państwa uwikłana jest w sieć niezliczonych powiązań globalnych, z których najważniejsze oczywiście związane są z handlem oraz współpracą ekonomiczną z Chinami. Kupujemy rzeczy z drugiego końca świata, sprzedajemy tam sami nasze wyroby, przy czym „nasze” znaczy często wyroby zagranicznych korporacji, które u nas je wytwarzają, operujemy technologiami i narzędziami, których właściciele żyją po drugiej stronie globu, a każdy dzień to odpalanie dziesiątek i setek stron i aplikacji, których twórcy są rozsiani po całej planecie.

Tak samo rzeczy wygląda z procesami. To nie jest tak przecież, że tylko w Polsce mamy wysoki poziom wyzysku, kiepskie pensje, głodowe czasem emerytury i generalnie niski poziom uzwiązkowienia. Te aspekty różnią się na świecie, ale tendencje długofalowe, licząc od początku kryzysu naftowego lat 70-tych i światowego dojścia do władzy neoliberałów, są w sumie bardzo podobne: prywatyzacja, „elastyczne” warunki pracy, outsourcing, nadprodukcja, zerowy poziom odpowiedzialności klimatycznej i społecznej, przerzucanie kosztów na pracowników, zawłaszczanie zysków, etc. W ramach jednego państwa można sytuację poprawić tylko do pewnego miejsca, w którym zaczynają się na tyle duże interesy zagranicznych i międzynarodowych korporacji, że nawet największe państwa i najsilniejsze rządy „wymiękają”. Przykład z naszego podwórka to chociażby głośny przed kilku laty pomył na podatek cyfrowy. Tak więc nie tylko do rozwiązania szeregu problemów i patologii w sposób całkowity należy posiadać perspektywę myślenia globalnego, a nie tylko lokalnego podwórka, ale konieczne jest zmontowanie szerszej koalicji państw, które poprą określone rozwiązania, np. uderzające w monopol czy wszechwładze firm jak Google, czy Microsoft.

Kultura

Temat kultury to kwestia, przy której trzeba zauważyć jedno. Nasz główny wróg – liberalizm i idee nowolewicowe są interpaństwowe i internarodowe. Stąd nie ma takiej możliwości, aby jedno państwo, nawet silne jak USA czy Chiny, dało radę w pojedynkę skutecznie się im przeciwstawić w sposób długofalowy. Dystrybucja wszelkich wytworów kultury – muzyki, filmów, gier, książek, wreszcie idei i koncepcji, jest dziś międzynarodowa, i poza wyjątkami, jak Korea Północna, docierają one prędzej czy później do każdego kraju na świecie. Tak więc, jeśli mówimy, całkiem słusznie, o kulturowych wymogach dla reform naszego państwa, to pamiętać musimy, że nie wystarczy zmienić programu nauczania, zakazać aborcji czy finansować bardziej „nasze” niż „ich” filmy czy seriale.

Problem jest dużo bardziej złożony, co pokazuje przykład każdego niemal państwa, które próbuje choć trochę przeciwstawić się lewicowo-liberalnej ortodoksji. Dziś mówimy o całych międzynarodowych organizacjach, sojuszach, think-tankach i organizacjach, które gotowe są zniszczyć wszelką tożsamość i świadomość człowieka w imię swoich utopii opartych na bredniach szkoły frankfurckiej. I jakkolwiek brzmi to dla niektórych dalej dziwnie, to jako samotna Polska nie mamy absolutnie żadnych szans w starciu z tym wrogiem.

Klimat

Kwestia klimatyczna w rozmowie o globalnym ujęciu nacjonalizmu jest chyba najważniejsza i najbardziej (dosłownie wręcz paląca). Nie chodzi tu zresztą tylko o wzrost temperatury, ale szereg działań człowieka jako gatunku, które są z natury destrukcyjne dla naszej planety. Globalny kryzys to zarówno postępująca katastrofa klimatyczna, ogromne, jak i także zwiększające się zaśmiecenie środowiska naturalnego i jego destrukcja, proces przeludnienia, kryzys energetyczny.

Kryzys klimatyczny nie tylko jest faktem, ale przede wszystkim ma źródło antropogeniczne. To prawda, że człowiek odpowiada tylko za 5% produkcji gazów cieplarnianych. Pamiętajmy jednak, że te 5% to nadwyżka, której planeta nasza nie jest w stanie odpowiednio mocno i wydajnie się pozbyć. Tak więc jeśli przez 20 lat będziemy dorzucać dodatkowe 5% gazów cieplarnianych, to okazuje się, że mamy już nie 5 a 100%. A przecież gazy cieplarniane to nie jedyny sposób niszczenia planety, jaki praktykujemy. Zwiększanie się temperatury jest procesem stałym – i tak, zależy także od słońca. Tyle że – tego już prawica Wam nie powie – wpływ Słońca na globalną temperaturę na Ziemi jest najsłabszy obecnie od kilkudziesięciu tysięcy lat, podczas gdy temperatury wód, ziemi i powietrza rosną, podobnie, jak poziom wody w oceanach oraz zanieczyszczenie gazami cieplarnianymi całej planety.

Cała światowa ekonomia opiera się o stały wzrost wykładniczy. W uproszczonym ujęciu to stały wzrost danej wielkości (populacji, zysku, etc.) o daną wartość procentową w skali czasowej. Jeśli spojrzymy na liczbę ludności, przyrost ekonomiczny, zyskowność gospodarki etc. w ujęciu wielu wieków, okaże się, że wszystkie te wielkości rosną właśnie wykładniczo. Wzrost wykładniczy ma do siebie to, że dopiero po bardzo długim okresie wielkości, o jakie rośnie, zaczynają być bardzo duże. Taki też trend obserwujemy obecnie – procentowy przyrost ludności jest z grubsza stały, jednak wyrażony w bezwzględnych liczbach daje nam już zupełnie inne miary.

Wzrost wykładniczy ma ogromne znaczenie dla ekonomii, a właściwie w obecnej jej formie jest niezbędny. Czemu? Otóż dlatego, że w ujęciu fiskalnym i finansowym ekonomia obecnie opiera się na generowaniu długu, który spłacony zostanie długiem, który wygenerujemy jutro, a ten opłaci dług wygenerowany pojutrze etc. Z definicji oznacza to, że zadłużenie rośnie, a cały model ma sens tak długo, jak rośnie PKB. Czy jest możliwy stały wzrost PKB? Nie, choćby ze względu na malejące zasoby, wielkość surowców (w tym także ziemi), rosnące koszty wydobycia surowców, coraz wyższe koszty klimatyczne i środowiskowe przyjętego modelu ekonomicznego. Prędzej czy później PKB wyhamuje. Co to oznacza? Najprawdopodobniej kryzys finansowy i spekulacyjną bańkę, przy której rok 2008 to nieszczególnie groźny i chwilowy zastój. A pamiętajmy, ze przyczyny nadchodzącego kryzysu są systemowe i wielopłaszczyznowe, co oznacza, że nie minie on po kilku tygodniach czy miesiącach, a będzie wracał kolejnymi coraz to większymi falami.

Jak to się ma do klimatu? Otóż zmiany klimatyczne powiązane są w prosty sposób z przemysłem, a przede wszystkim z energetyką. To głównie masowe i rosnące użycie paliw kopalnych wpływa na coraz wyższy poziom emisji gazów cieplarnianych. Na to wpływa zjawisko przeludnienia. Po prostu coraz większa ilość ludzi potrzebuje coraz większej ilości energii. Zmiana zresztą jest nie tylko ilościowa, ale i jakościowa. Otóż przyrost demograficzny obserwujemy głównie w krajach 3 świata, na biednym południu. Tyle że południe coraz mniej jest biedne. O ile jeszcze w 1990 roku uznaje się, że 35% ludzi na świecie żyło w skrajnym ubóstwie, to teraz „tylko” 9%. A to znaczy tyle, że szereg krajów z południa, Dalekiego Wschodu etc. dokonuje ogromnego skoku cywilizacyjnego, a więc w przełożeniu na interesujące nas aspekty zwiększa się tam ilość produkowanej energii. A to napędza coraz bardziej zjawisko globalnego ocieplenia. Już teraz mówi się, że gdyby nawet o 100% ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, to klimat skutki tego odczuje w postaci spadków temperatury etc. dopiero za lat kilkanaście. Najnowsze prognozy mówią także, że moment kompletnego załamania klimatu, kiedy powszechny stanie się rozrost terenów nienadających się dłużej na zamieszkanie przypadnie nie na rok ok. 2050, ale ok. 2030. Do tego pamiętajmy, że wzrost ludności, produkcji energii i generalnie bogactwa wielu krajów zwiększa konsumpcję, która stanowi dodatkowy czynnik pogarszający nasze klimatyczne perspektywy.

Zanieczyszczenie środowiska naturalnego, niszczenie naturalnych ekosystemów przyspiesza powyższe procesy, jak i jest nimi spowodowane. To już klasyczny przykład sprzężenia zwrotnego. Zanieczyszczenie wód i oceanów, głównie przez miliony ton odpadów plastikowych, niszczy powoli naszą planetę. Rok rocznie do mórz i oceanów trafia 8 milionów ton plastikowych odpadów. A przecież powierzchnia wód to ponad 70% powierzchni naszej planety. Nie ma fizycznej możliwości, aby takie zanieczyszczenie nie wpływało dramatycznie na nasze życie.

Nie dam teraz tutaj całkowitego programu na powstrzymanie tych procesów i naprawę sytuacji, ale też nie tutaj na to miejsce. To na czym mi zależy, to uświadomienie, jak bardzo dotykające nas procesy, są zjawiskami ponadnarodowymi, globalnymi, a więc do rozwiązania ich potrzeba tak globalnej perspektywy, jak i globalnego działania.

Międzymorze

Kiedy mówię, że trzeba myśleć i działać ponadnarodowo to nie ukrywam, że mam na myśli konkretne rozwiązanie – Międzymorze. Jako konkretna siła geopolityczna, sojusz o rozległych strukturach i prawnych możliwościach może być i musi naszym narzędziem do realizacji określonej polityki międzynarodowej, ekonomicznej, kulturowej czy wreszcie energetycznej. Już teraz widzimy zresztą pierwsze działania na tym tle, jak choćby strategiczna umowa polsko-ukraińska w kwestii energetyki czy porozumienie między naszymi krajami w kwestii bezpieczeństwa. To ostatnie jest także tematem naszych wspólnych ustaleń z państwami bałtyckimi. To właśnie przykład, jak globalnie realizować cele narodowe.

Przed nami czas wielkich wyzwań, wielkich czynów, ale też wielkich wyrzeczeń, bo czy wojna z Rosją, czy kryzys klimatyczny, to nie są kwestie, które załatwimy z marszu. Wymaga to całościowej polityki, globalnego spojrzenia, ale także udziału nacjonalistów i nacjonalizmu w dyskusji na temat kierunków rozwoju naszego państwa. Temu też służyć ma ten tekst – uświadomieniu, że jeśli jako nacjonaliści chcemy coś wnieść do takiej debaty, musimy przyjąć stanowisko odpowiednie do sytuacji, a więc ze świadomością wszystkich globalnych uwarunkowań.

Wniosek: Międzymorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *