Adrianna Gąsiorek - My – Słowianie

„Słowiańskość” przeżywa renesans. Wielu kojarzy ją z ludowością, folklorem, jeszcze inni budują wokół niej własną tożsamość. W modzie czy w kulturze pojawiają się elementy wzorowane na dawnych wierzeniach.
Wielu Polaków chętnie wraca do tzw. korzeni. Oglądamy seriale na podstawie książek Sapkowskiego (Netflix zdecydowanie nie rozumie ich istoty), słuchamy muzyki z elementami folku, jeździmy na różne festiwale, które co roku przyciągają wiernych uczestników. Szukamy także elementów, z których dekorujemy naszą przestrzeń – wzory folkowe często zdobią witryny sklepowe.
Co jakiś czas jednak w naszym środowisku pojawia się dyskusja – czy warto sięgać do tak odległych czasów? W którym momencie upatrujemy powstanie Polski? Czy przed 966 rokiem w ogóle można mówić o państwie polskim?


Przed działalnością w Obozie Narodowo-Radykalnym byłam związana z ruchem rekonstrukcji historycznej. Wraz z Bielską Drużyną Najemną zajmowałam się odtwórstwem IX-XI wieku. Poznawałam mitologię słowiańską, o której niestety wiemy znacznie mniej niż np. o mitologii greckiej czy sagach wikińskich, zapoznałam się z życiem pierwszych Słowian- ich muzyką, kuchnią, obyczajami. Spędziłam wiele dni na różnych festiwalach czy to na Wolinie, Ogrodzieńcu, czy na mniejszych lokalnych wydarzeniach. Miałam kontakt z żywą historią i nadal staram się poszerzać swoją wiedzę w tej dziedzinie. Uważam, że znajomość tej części historii jest naprawdę inspirująca i warta poznania.


W środowisku rekonstrukcji wbrew temu, co twierdzą wszelakiej maści „znawcy” są ludzie o różnym podejściu do religii. Dokładnie tak jak w polskim społeczeństwie- są ateiści, agnostycy, rodzimowiercy, ale także katolicy. Co łączy tych wszystkich ludzi? Miłość do własnego kraju i jego historii. Różni? Podejście do wiary i słowiańskich obrzędów. Na własnym przykładzie wiem, że można dojść do porozumienia w tych kwestiach. Czym innym jest rekonstrukcja historyczna i pamięć o Słowiańszczyźnie, a zupełnie czymś innym wiara pogańska.
Obeznanie z wierzeniami słowiańskimi, nie oznacza wyznawania ich dosłownie jako religii. Jak pisałam wyżej, znamy inne mitologie, co wcale nie jest jednoznaczne z tym, że wierzmy w Zeusa i panteon bogów. Tym bardziej, że nasza rodzima mitologia jest ważna w kontekście kulturowym, do tej pory wiele zwyczajów czerpiemy właśnie z niej, tylko po prostu w większości nie zdajemy sobie z tego sprawy. Osobiście uważam, że na terenach dawnego państwa wielkomorawskiego sporo się działo właśnie przed 966 rokiem, kiedy to Mieszko I przyjął chrzest. Polanie byli już wysoko zorganizowani politycznie i gospodarczo. Niestety dyskusja w tym wątku jest ograniczona, co widać na każdym kroku.


Dlaczego zatem w kraju jeszcze katolickim, jak Polska zwracamy się ku kulturze słowiańskiej? Według mnie jest to pewnego rodzaju obrona przed tym, co obce. Wokół zalewają nas zwyczaje masowe, zachodnie. Walentynki, Halloween czy inne inicjatywy, które próbuje nam się narzucić, muszą mieć swoje odpowiedniki w rodzimej obrzędowości. Nie da się ukryć, że lubimy pokazywać nasz słowiański charakter, dlatego czy komuś się to podoba, czy nie, odwołania do wczesnego średniowiecza będą mieć miejsce. W muzyce, sztuce czy nawet w modzie. Słowiański folklor jest piękny, należy go podkreślać i cenić, musi stać wyżej niż wszystkie zachodnie naleciałości. To właśnie nim możemy się bronić przed popkulturą.

Komentarze do "My – Słowianie"

  1. Bardzo ciekawy tekst – szanowna pani Adrianno, jakie jest z kolei Pani zdanie na temat rodzimowierczych związków wyznaniowych, jak np. niedawno zalegalizowany Związek Wyznaniowy Rodzimowierców Polskich RÓD, w skrócie ZWRP RÓD
    Serdecznie pozdrawiam, Artur P.

  2. Oczywiście, że tematyka prasłowiańska jest istotnym czynnikiem w tworzeniu się kultury polskiej i nie mówię tu tylko o nudnych rekonstrukcjach historycznych. Mitomania turbosłowian, sarmatyzm, zermatyzm Szukalskiego, mity o gocko-wandalskim pochodzeniu Polaków, powieść Słowackiego Lilla Weneda, legendy o przedpiastowskich władcach lechickich – to wszystko jest idealnym wzorem na rozkręcenie polskiej popkultury w stylu tworzenia np polskiej Gry o Tron. Fanatycy rekonstrukcji historycznych drobiazgowo trzymający się faktów historycznych i archeologii nie zauważają, że zawsze najlepiej sprzedawały się opowieści odbiegające od historii. Legenda o Merlinie i większość wyobrażeń o wikingach nie ma nic wspólnego z prawdą historyczną, najważniejsze w nich są walory artystyczne. Zresztą duża część z tych współczesnych wyobrażeń o mitologii nordyckiej wzięła się z volkizmu i nazistowskich pseudonaukowców, którzy sami z nazistowskimi dygnitarzami śmiali się z nich. A mimo to przeżyły swoich autorów. Dumy z polskiej kultury nie zbudują profesorkowie, którzy oślepli od czytania i pisania książek, żadni LARPujący fani rekonstrukcji historycznych, tylko osoby z bujną wyobraźnią i polotem wsparci przez instytucje, lobbystów i dofinansowanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *