Małgorzata Jarosz - „Jesteśmy odpowiedzialni za dobro, którego nie czynimy…” czyli historia pewnego wzorowego małżeństwa

„Wiedzieć, że więcej niż trzysta osób zależy od ciebie, zarabiając na chleb codzienny, być pewnym, że z pomocą pracy, inteligencji i cierpliwości można sprawić, żeby zarabiali więcej, czego więcej potrzeba do wzbudzenia w sobie pragnienia wprowadzenia wszelkich możliwych ulepszeń”- pisał do swojej narzeczonej Maurice Retour, młody właściciel fabryki tekstyliów. „Być chrześcijaninem, mieć szczęście wiedzieć, że któregoś dnia żona będzie pracowała z tobą ręka w rękę, posiadać tę siostrzaną duszę, która pomoże ci doprowadzić do realizacji szlachetny i piękny ideał, o którym marzyłeś, jest zbyt wielkim szczęściem; wystarczy, że mogę cieszyć się, mając ciebie obok siebie”- dodał.

Fabryka, o której tu mowa zlokalizowana była w sercu Normandii, w La Ferte- Mace. Rzeczywiście, Maurice na czele swojego przedsiębiorstwa nie stał sam, zależało mu na aktywnym wsparciu ze strony małżonki, Yvonne. Zwierzał się jej z różnego rodzaju trudności i często prosił o radę. Pomimo krytyki ze strony innych przemysłowców rodzina Retour czyniła starania w kierunku poprawy sytuacji swoich podwładnych. Wprowadzono między innymi wolne soboty, kawiarnię dla robotników oraz fundusz zapomogowy. Co istotne, działalność żony nie sprowadzała się tylko do biernego wydawania opinii. Była ona bardzo zaangażowana w działania takie jak walka z alkoholizmem, opieka nad dziećmi robotników, odwiedzanie chorych, przygotowywanie uroczystości czy organizowanie obozów. „Musimy myśleć najpierw o robotnikach, ich dzieciach, o tych, którzy są w naszym bezpośrednim zasięgu, żebyśmy nie rozproszyli się bezużytecznie na wszystkie strony. Postarajmy się posiać wokół nas trochę szczęścia… dajmy innym, ile możemy… Jesteśmy odpowiedzialni za dobro, którego nie czynimy… Nawet całe nasze życie poświęcone tej pracy ręka w rękę, zjednoczone tym samym ideałem, tą samą wiarą, tą samą wielką miłością- to nie będzie za wiele”- pisał Maurice.

Niestety, szczęście małżonków trwało tylko dwa lata i przerwane zostało przez wybuch I wojny światowej. Ich syn, Michel, miał wówczas niespełna rok (w 1915 roku urodziła się jeszcze córka, Emmanuelle, ponieważ ranny Maurice wrócił na krótko do domu). Pobór Maurice’a do wojska wiązał się z rozłąką, którą Yvonne nazwała „nowymi zaręczynami”. Para nie przestawała jednak do siebie pisać. Korespondencja zachowała się, ponieważ Maurice odsyłał z frontu listy żony, aby móc później wspólnie razem je przeczytać. Listy przepełnione są wzniosłymi uczuciami i tęsknotą. Yvonne podpisywała się jako „najbardziej zakochana z kobiet”. Maurice nazywał natomiast żonę „drogim skarbem” i przyznawał, że często płacze samotnie wieczorem. Co ciekawe, nie zapominał on również o swojej fabryce i robotnikach: „Opowiedz mi o naszych drogich robotnikach, o których tak często myślę”. Historia nie ma niestety szczęśliwego zakończenia, ponieważ kończy się śmiercią Maurice w dniu 27 września 1915 roku. Yvonne zmarła dopiero w roku 1971 i nigdy nie wyszła ponownie za mąż. „Byłam mu wierna przez całe życie”- mówiła. Swoje dzieci wychowywała natomiast w kulcie bohatera, który zginął za Francję.

Historia małżeństwa Retour „odkryta” została stosunkowo niedawno. Wnuk Państwa Retour, Patrice, był tak oszołomiony historią swoich dziadków, że postanowił przepisać i wydrukować ich listy. W 2001 złożył maszynopis w Bibliotece Narodowej w Paryżu. W roku 2013 natrafiła na nie Clementine Vidal- Naquet, historyczka pracująca nad pracą dotyczącą par w czasie I wojny światowej. Jej książka opublikowana została w 2014 roku, a historia Maurice’a i Yvonne zajmuje w niej wiele miejsca.

Choć w Polsce historia małżonków jest de facto prawie w ogóle nieznana, to mogą stanowić oni dla nas doskonały wzór. I nie chodzi tu tylko o zachwycanie się ich wielkim uczuciem i wzajemnym szacunkiem. Ich przykład pokazuje, iż zdrowe społeczeństwo musi zostać zbudowane na fundamencie rodziny. Jakże inaczej wyglądałaby teraz Polska, gdyby przynajmniej połowa pracodawców tak bardzo przejmowała się swoimi podwładnymi, jak kiedyś robił to Maurice. Jakże inaczej wyglądałaby teraz Polska, gdybyśmy mieli więcej kobiet podobnych do Yvonne. Współczesne feministki skupiają się tylko i wyłącznie na barbarzyństwach i zboczeniach, takich jak rzekome prawo do zabijania dzieci czy rzekome prawa dla LGBT, jednak de facto nie przyczyniają się w żadnej sposób do poprawy sytuacji kobiet, które z jakiś przyczyn dotknięte zostały przez trudne doświadczenia (np. choroba nienarodzonego jeszcze dziecka, porzucenie przez współmałżonka, gwałt itp.). Organizacje feministyczne nie prowadzą domów samotnych matek, ale zamiast tego wolą zakładać kliniki aborcyjne. Zwróćmy uwagę na to, że choć na czele fabryki stał niewątpliwie Maurice, to nie mogłaby ona funkcjonować również bez Yvonne. Jej głos brany był całkowicie na poważnie, jako głos doradcy i głos wsparcia. Tak jak fabryka rodziny Retour potrzebowała „kobiecej ręki” Yvonne, tak dziś nasza ojczyzna potrzebuje „kobiecej ręki” Polek. Polek, które skupiać będą się przede wszystkim na wzorowym wypełnianiu swoich obowiązków, ale które znajdą również czas na działalność społeczną.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *