Kacper Słomka - Gdzie prawo, gdzie sprawiedliwość?

Pytaniem zawartym w tytule chciałbym rozpocząć pewną refleksję nad tym, na ile dogmatycznie pojmowana jurysprudencja pozwala wymierzać sprawiedliwość sprawcom przestępstw, zwłaszcza tych, które mają dłuższe niźli tylko doraźne skutki. Jeżeli jakiemukolwiek z czytelników tytuł nasunął skojarzenia z jakąkolwiek partią to muszę ich rozczarować- są one cokolwiek błędne, gdyż za obecny stan zarówno prawodawstwa jak i jurysdykcji odpowiedzialność ponosi wiele różnych rządów z wielu różnych partii, które przewijały się przez polską scenę polityczną w ciągu ostatnich bagatela trzydziestu lat. Jednocześnie trzeba zaznaczyć, że w kontekście zwalczania tych przestępstw których temat szczególnie zamierzam poruszyć, akurat poprzednia ekipa władzy miała istotne pozytywne zasługi, podczas gdy przejęcie sterów prawodawstwa przez de facto lewicę pozwala mieć zdecydowane wątpliwości do kierunku w którym będzie szło prawo. Wynika to z odmiennych filozofii zwalczania przestępczości oraz z wyznawania przez znaczną część środowiska prawnego dogmatu o tym jakoby owe filozofie były swoimi całkowitymi alternatywami- co w istocie jest fałszywe. Ale ad rem.

Surowość czy nieuniknioność kary- czyli o fałszywej alternatywie w mózgach teoretyków prawa.

Wspomniałem już o odmiennych filozofiach zwalczania przestępczości. Gwoli uproszczenia nazwę je filozofią pragmatyczną i filozofią pedagogiczną. Wyznawcą tej pierwszej jest głównie prawica, drugiej głównie lewica. Obie jednak mają tę samą słabość- żadna nie jest w stanie wyjść poza swe własne dogmaty intelektualne.
Filozofia pragmatyczna kieruje się przeświadczeniem, iż celem kary stosowanej wobec przestępców jest przede wszystkim skuteczne uchronienie społeczeństwa przed możliwością ponawiania przez nich ich zbrodniczych praktyk. Myśl teoretyków prawa przynależących do tej szkoły skupia się więc przede wszystkim na społeczeństwie. Ergo- najważniejsze jest uniemożliwienie przestępcy kontynuowania działalności, oraz w miarę możności skuteczne odstraszenie ewentualnych naśladowców przed chęcią powielania jego zachowań. Ta filozofia ma podparcie w tomistycznym, a więc katolickim rozumieniu idei sprawiedliwości- ,,każdemu oddać to, co się mu słusznie należy”. Z takiego myślenia wynika prosta konstatacja, że dla spełnienia celów kary najważniejsza jest jej surowość- im kara bardziej surowa, tym większy jej ,,potencjał odstraszania” przenosząc na kwestie prawne język strategii.
Koncepcję tę krytykują zwolennicy filozofii pedagogicznej. Pewne ich argumenty- zwłaszcza ten o nieuchronności kary- mogą się nawet wydawać inteligetne, niestety wszystkie wychodzą z zupełnie błędnego toru myślenia. Otóż, zwolennicy tej koncepcji zakładają, że przestępca popełniając swoje zbrodnie krzywdzi nie tylko ofiarę i społeczeństwo, ale także samego siebie poprzez wyłączenie się z normalnego obiegu społecznego i przekierowanie energii swojego ego w kierunku patologicznym. W efekcie takiego rozumowania społeczeństwo stopniowo znika z pola widzenia wyznających indywidualistyczną filozofię ,,pedagogów”, a cała uwaga zostaje poświęcona przestępcy. Z tego zaś wynika wniosek, iż celem kary ma być w pierwszej kolejności naprawa przestępcy i przywrócenie go na łono normalnego społeczeństwa. Co szczególnei zabawne zwolennicy tej filozofii karania, w większości antyklerykalni często wręcz antykościelni lewicowcy, karykaturalnie próbują podążać za Ewangelią: ,,większa radość z jednego grzesnika, który się nawróci…”. Niestety jak nader często, tak i w tym wypadku, nie chcą oni dostrzegać brutalnych realiów życia, a nawet i wspomnianą Ewangelie traktują nader wybiórczo i tak jak im jest wygodnie dla podparcia swoich tez. Żadnemu z nich bowiem nie przejdzie nawet przez myśl, iż mógłby być taki przestępca, którego naprawić się już zwyczajnie nie da, zbyt dalece bowiem zaszła jego demoralizacja. Myśl taka byłaby bowiem herezją przeciw pedagogiczno-humanitarnym dogmatom i gdy taki przestępca jednak się pojawia, wówczas aparaty sprawiedliwości krajów, które tę filozofię wdrożyły najbardziej konsekwentnie są zupełnie bezradne. Przykładem casus Andersa Breivika. Nie sposób nie przyznać racji słowom skazanego, iż po tym co zrobił i jak zachowywał się na sali rozpraw, w normalnym kraju albo zostałby rozstrzelany, albo ,,uniewinniony jako bohater”. Jednak czynu swego dokonał w całkowicie już opanowanej przez pedagogiczną filozofię Norwegii- efekty są więc takie a nie inne. Drugą kwestią, której zwolennicy tej filozofii dostrzegać nie chcą jest fakt, że dla nawrócenie kryminalisty najważniejszą kwestią jest jego własna chęć nawrócenia. Jeżeli on sam nie zamierza zmieniać swego życia, to nic nie pomogą najlepsi psycholodzy, pedagodzy, wychowawcy, etc. Oczywiście, częstokroć najpierw ktoś z zewnątrz musi przyczynić się do uświadomienia przestępcy, że powinien zmienić swoje życie, ale (tu znów wracamy do punktu wyjścia)- nawet, gdy konieczność zmiany zostanie uświadomiona, to kluczowa jest własna praca nad swoim życiem. Tego- mam wrażenie- zwolennicy koncepcji wychowawczej nie chcą do siebie dopuszczać. W jednym jednak mają rację- główny element ich krytyki wymierzonej w pierwszą koncepcję- nieuchronność kary odstrasza bardziej niż jej surowość- jest słuszny. Nawet bowiem najsurowsze sankcje, nie odstraszą skutecznie przestępcy, jeżeli będzie w stanie uniknąć ich dzięki niedołęstwu służb, czy prawniczym sztuczkom. Niestety- wracamy do głównej słabości owych lewicowo skrzywionych teorii- słuszna przesłanka implikuje u nich zupełnie niesłuszne wnioski. Ile razy do władzy nad służbami i wpływu na prawodawstwo dochodzili zwolennicy tej teorii, zawsze kończyło się to tak samo. Łagodzono kary, polepszano warunki pobytu w zakładach karnych, ale nikt nie pomyślał o usprawnieniu pracy policji, sądownictwa, służb. Tak usuwano surowość, ale bynajmniej nie przyczyniano się do zwiększenia nieuchronności kary. Najgorsze żniwo zbiera dziś to podejście np. w Wielkiej Brytanii czy Szwecji, ale i Polsce zaczyna to powoli grozić, skoro najważniejsi decydenci obecnej władzy w kwestii przestępczości kryminalnej są właśnie zwolennikami podejścia wychowawczego. Kontrastuje to jaskrawo z ich podejściem do zwalczania ,,mowy nienawiści” ,,nietolerancji” i innych myślozbrodni, ale to już chyba temat na osobne rozważania.
Tak czy inaczej- oba podejścia są kulawe. Nie da się bowiem ukarać surowo, jeżeli najpierw się skutecznie nie aresztuje i nie osądzi. Wątpliwy jest też skutek wychowawczy, jeżeli kara nie była dostatecznie surowa. Nie należy bowiem skupiać się ani na kolektywie, ani na indywiduum, lecz pamiętać, że wszyscy jako osoby realizujemy się w pełni wyłącznie w społeczeństwie. Takie zaś podejście usuwa fałszywą alternatywę ,,surowość czy nieuchronność”. Jeżeli prawo ma w istocie chronić obywatela te dwie rzeczy muszą się łączyć. Prawo zaś w pewnym kwestiach nie może być łągodzone, lecz musi być na tyle surowe by obywatel wiedział, że zło społeczne i moralne w istocie jest zwalczane odpowiednimi narzędziami. Że prawo oddaje sprawiedliwość ofierze- zawsze. Niestety pewne przestępstwa nadal nie są objęte wystarczającą sankcją.

Gwałt, oszustwo, pedofilia i wyłudzenie- albo co łączy przestępstwa seksualne z finansowymi?

Zestawienie różnych rodzajów przestępstw jakiego dokonałem w tym śródtytule może budzić, poniekąd słuszne, wzburzenie w niektórych czytelnikach. W końcu pisząc o przestępstwach należących do tak różnych zakresów działalności bezprawnej siłą rzeczy mieszam też niejako ,,kalibry”. Aby nie było wątpliwości- nie zamierzam zrównywać zbrodni takich jak gwałt czy pedofilia z takimi działaniami przestępczymi jak oszustwo i wyłudzenie. Pragnę jednak wskazać na coś, co łączy te dziedziny przestępczości i co niestety w znacznym stopniu umyka uwadzę prawodawców.
Chodzi o długotrwałe następstwa, często zwiększające szkodę poniesioną przez pokrzywdzonego bardziej jeszcze niźli bezpośrednie skutki samego doznanego urazu.
W kwestii gwałtu czy pedofilii sprawa jest dość oczywista. Straszliwe i długotrwałe skutki psychicznego urazu doznanego przez ofiary tego typu przestępstw to temat szeroko i gęsto omawiany we wszelkiego rodzaju literaturze przedmiotu. By jednak zwrócić uwagę na tę kwestię w możliwie zwięzły sposób warto tu przytoczyć statystyki . Długotrwale utrzymujący się syndrom pourazowy (PTSD) występuje u 80% ofiar gwałtu. Skłonności samobójcze pojawiają się u 56%. Próba samobójcza następuje u co piątej ofiary gwałtu. Brak dokładnych danych na temat tego ile takich prób ostatecznie kończy się śmiercią, jednak sam fakt iż jedna piąta ofiar w wyniku przedłużającego się cierpienia psychicznego ostatecznie targa się na swoje życie powinien skłonić do refleksji nad pewnymi kwestiami prawnymi. I tak co prawda w aktualnym brzmieniu Kodeksu Karnego znalazł się zapis dotyczący tego jak sąd powinien postępować w wypadku gdy gwałt doprowadził do śmierci, jednak znajdujące się tam nieszczęsne sformułowanie ,,bezpośrednio” sprawia, że de facto wielu gwałcicieli, doprowadzających swe ofiary do samobójstwa nadal otrzymuje wyroki takie jak ,,zwyczajni” gwałciciele. Nie zawsze nawet stosuje się wobec nich tzw. sankcję okrucieństwa- zapis stanowiący, że w wypadku okrutnych gwałtów kara jest podwyższona i nie wynosi od 2 do 15 lecz od 3 do 20 lat więzienia. Dlaczego tak się dzieje? Z prostej przyczyny, że dla zastosowania sankcji okrucieństwa konieczne jest spełnienie konkretnych kryteriów np. dokonanie przestępstwa zbiorowo, czy dokonanie przestępstwa z użyciem broni lub innych środków ,,bezpośredniego zastraszania”. Mówiąc prościej jeżeli zboczeniec nie użyje dajmy na to noża do zastraszenia kobiety, albo nie dobierze sobie koleżki zboczeńca, to choćby ofiara jakiś czas potem popełniła samobójstwo, zastosowanie sankcji okrucieństwa (w mojej ocenie i tak nadal zbyt małej) wcale nie jest czymś oczywistym. Widać tu jak fałszywy humanitaryzm doprowadził prawo do uwstecznienia- przypominam, iż wedle statutów kazimierzowskich z czasów Kazimierza Wielkiego za gwałt prowadzący do śmierci karało się jak za zabójstwo. W niektórych kwestiach ludzie średniowiecza zdają się być mądrzejsi od współczesnych, ale to już moje osobiste rozumowanie. Wracając do kwestii psychologicznych- szwedzka badaczka, zajmująca się naukowo kwestią wpływu gwałtu na psychikę kobiety, Silje Stole Brokke dowiodła że nie ma wśród ofiar gwałtu takich osób u których to doświadczenie nie zostawiłoby trwałych śladów na psychicę, które potrafią pojawiać się z opóźnieniem, a objawiać w różnych sferach funkcjonowania ludzkiego psyche, począwszy od sfery tożsamości skończywscy na sferze relacyjnej. Z tej perspektywy patrząc trudno znaleźć przestępstwo, które potrafiłoby mieć dalej idące konsekwencje. Chyba jedynie akt pedofilski może niszczyć doświadczająca go osobę bardziej niż akt gwałtu. Wynika to głównie ze specyfiki funkcjonowania psyche dzieci i młodzieży. Mózg który jeszcze się rozwija, poddany gwałtownym, nie przystającym do wieku doświadczeniom potrafi reagować bowiem w sposób najbardziej nieprzewidywalny. I podobnie jak w wypadku gwałtu, tak i w wypadku drugiej seksualnej zbrodni o której piszę, nie ma ofiary, której psychika nie zostałaby trwale naruszona. Jednak w wypadku dziecka ma to dużo dalej idące skutki, gdyż głębokie naruszenie sfery psyche na wczesnym etapie wiekowym skutkuje najczęściej patologizacją jej rozwoju. Jest to jednak temat tak skomplikowany i szeroki, że nie sposób objąć go w tekście publicystycznym poświęconym innym i nieco szerszym zagadnieniom. Przejdę więc do wspomnianego porównania tych rodzajów przestępstw z oszustwem i wyłudzeniem.
Podobnie jak w wypadku gwałtu czy innych przestępstw seksualnych, tak i w wypadku oszustwa czy wyłudzenia następstwa poniesionej szkody są dla ofiary najczęściej długotrwałe i niejednokroć wychodzące poza sferę samych finansów, tak jak skutki przestępstw seksualnych wychodzą poza samą physis. Ludzie którzy w wyniku działań sprytnych oszustów czy finansowych manipulatorów potracili oszczędności życia niejako w naturalny sposó w pierwszej kolejności doświadczają lęków egzystencjalnych związanych z brakiem stałości i zabezpieczenia w życiu. Tymczasem przedłużające się lęki tego typu mogą prowadzić i niejednokroć prowadzą do depresji a nawet dalszych jej powikłań włącznie z próbami samobójczymi, co ponownie stanowi analogie do sytuacji doznania gwałtu. A tymczasem osoby które w wyniku działań oszustów doznały tego typu strat, nie są to najsilniej pokrzywdzone ofiary tego typu przestępstw. Cóż bowiem powiedzieć o osobach, które w wyniku działań przestępczych wpadły w dlugi, lub nawet spirale zadłużeniowe? Ich sytuacja jest szczególnie dramatyczna. Przestępstwo popełnione wobec jednej osoby przynosi bowiem przedłużające się w czasie straty całej rodzinie. Ileż rodzinnych dramatów zaczyna się od podobnej historii? Przestępca krzywdzi więc nie jedną, a wiele osób jednym aktem. Jednak prawo nie bierze tego nadal pod uwagę.
Z tej perspektywy wydaje się, że jedynym sposobem na pewne uregulowanie tych kwestii, tak by wreszcie prawo oddawało sprawiedliwość ofierze jest bardziej elastyczne podejście do jednej z zasad prawa rzymskiego- chodzi tu o zasadę ,,nie karać dwa razy za to samo”. Jestem świadom tego, że może to brzmieć kontrowersyjnie. Niejednokroć sam stawałem w obronie ścisłego przestrzegania takich zasad prawa rzymskiego jak ,,lex retro non agit” czy zasada domnieniania niewinności. W wypadku jednak zasady nie powtórnego karania byłbym za nieco bardziej elastycznym podejściem, właśnie ze względu na to, że w wypadku części przestępstw ich skutki mogą następować nawet po wydaniu wyroku przez sąd, a przecież one także moralnie obciążają winnego. Jeżeli zaś obciążają go moralnie, powinny go też obciążać prawnie. O co konkretnie chodzi zobrazuje na przykładzie. Przy zastosowaniu owego elastycznego podejścia, jeżeli ofiara gwałtu popełni samobójstwo już po wydaniu wyroku skazującego winnego przez sąd, winny powienien stanąć przed sądem powtórnie i mimo że sprawa dotyczyłaby tego samego czynu, to jednak powinien być na niego wydany drugi wyrok, tym razem za doprowadzenie do samobójstwa. To samo tyczyłoby się oszustów i wyłudzicieli. Przy czym nie byłoby to bynajmniej złamaniem starożytnej rzymskiej zasady, a jedynie pewnym jej dostosowaniem do istniejących realiów- jeden czyn, może być wszak klasyfikowany jako różnego gatunku zbrodnia, w zależności od tego jakie pociąga konsekwencje. Wprowadzenie tu odpowiedniej sankcji karnej byłoby jedynie godną emanacją chrześcijańskiego pojmowania sprawiedliwości- ,,każdemu to, co mu się słusznie należy”- jak uczy św. Tomasz z Akwinu. Byłoby również godnym wcieleniem innej zasady, co ciekawe, rzymskiej- ,,każdy winien zdać sprawę z wszystkiego do czego się przyczynił”. Jak więc widzimy, jeżeli uznajemy sprawiedliwość i moralność za ważniejsze od prawnego faryzeizmu, jeżeli uważamy że Duch Prawa jest ważniejszy niż jego litera, to powinniśmy dążyć do wprowadzenia owych rozwiązań przy sądzeniu wspomnianych przestępstw.
Co do pedofili- nie ma nad czym się rozwodzić. W ich wypadku wystarczy przywrócić karę śmierci, a to już unieważnia dalsze dywagacje. Wymieniłem ich tutaj jedynie gwoli szczególnie mocnego przykładu tego jak raz popełniona zbrodnia potrafi krzywdzić ofiarę wielokrotnie. Rozwiązania o których pisałem w akapicie powyższym powinny dotyczyć trzech z czterech wspomnianych grup, bo humanitaryzm nakazuje ograniczać nieco krwiożerczość, nawet w odniesieniu do szczególnych gnid. Jednak wobec pedofilów humanitaryzm uważam za niewskazany i przywrócenie w odniesieniu do nich kary śmierci za jak najbardziej zasadne. Lecz ponownie- wkraczamy tu na grunta na tyle szerokie, że raczej winny być one tematem dla innego artykułu.

Słowem podsumowania

Z najważniejszych kwestii na które powinien czytelnik powyższego artykułu zwrócić uwagę należy chyba powtórzyć następujące tezy. Po pierwsze- między surowością a nieuchronnością kary wcale nie ma sprzeczności. Nie jest to, a w każdym razie nie powinna być alternatywa. Te dwie cechy sankcji powinny się uzupełniać. Po drugie- bez odpowiedniej surowości resocjalizacja nie działa. Po trzecie- istnieją przestępstwa, których skutki są dużo dalej idące, niż może się wydawać samym jurystom. Po czwarte- z wyżej wymienionego powodu należałoby rozważyć bardziej elastyczne podejście do zasady nie karania po dwakroć za ten sam czyn, właśnie ze względu na to, iż jeden i ten sam czyn może pociągać zupełnie różne konsekwencje dla ofiary, tym samym wyczerpując znamiona zupełnie różnych przestępstw.
Jednym słowem: Duch a nie litera prawa, pozwala na sprawiedliwe sądzenie.
I to powinno być wskazówką we wszelkich postępowaniach prawnych, bo prawo do sprawiedliwości jest najważniejszym prawem obywatela. Tego prawa kwestionować nie wolno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *