Kategoria estetyczna patosu w ostatnich czasach stała się- można odnieść takie wrażenie- czymś problematycznym. Współczesna literatura unika operowania patosem, jak gdyby tworzenie dzieł zawierających ów pierwiastek było czymś wstydliwym. Z resztą praktyka ostatnich lat sprawiła, że do dzieł posiadających wymiar patosu krytyka, a nawet i odbiorcy zaczęli się odnosić nieufnie, jako do czegoś rzekomo sztucznego czy w każdym razie nie całkiem naturalnego w twórczości współczesnej. Teatr niestety powoli zaczyna kroczyć tę samą ścieżką, co przenika nawet do przedstawień klasyków. Jeszcze w kinematografii można zobaczyć dobre operowanie naturalnym patosem, jednak niemal zawsze owe dzieła są krytykowane przez różnej maści postmodernistycznych dekonstruktywistów, których jakikolwiek patos uwiera. Dlaczego jednak patos tak bardzo uwiera i to nie tylko postmodernę, ale nawet i niejednokrotnie przywiązanych do tradycji odbiorców kultury? Dzieje się tak głównie dlatego, że owa kategoria estetyczna jest pochodną czegoś daleko głębszego niźli jakiekolwiek czysto estetyczne wskaźniki. Patos jest niejako funkcją ukazywania owego głębszego podglebia kultury. Tym podglebiem jest szeroko pojęty etos.
Czym jest etos?
Samo pojęcie etosu (z greki ȇthos) pierwotnie oznaczało stały sposób postępowania człowieka, czy danej grupy społecznej, zwłaszcza ujmujący jego stosunek wobec innych ludzi. Z czasem słowo to nabrało jednak dwóch odmiennych od siebie znaczeń. Z jednej strony Sumner utożsamił etos z obyczajem, definiując go jako pewien wzorzec kulturowy szeroko definiowanej obyczajowości społecznej, co w jego ujęciu miało czynić z etosu element kultury niewiążący się w sensie bezpośrednim z etyką tejże. Z drugiej strony jednak Sokołowski definiuje etos jako pewien wzorzec prawości moralnej obowiązujący w danej grupie np. zawodowej. Z tej perspektywy etos jest powiązany z etyką właściwie bezpośrednio, niejako będąc funkcją poznawczą etyki (to co niezgodne z etosem, wedle definicji Sokołowskiego, automatycznie winno być przez grupę postrzegane jako niemoralne, co też w istocie ma miejsce).
Abstrahując jednak od tego, która z definicji etosu jest bardziej trafna, trzeba sobie jasno powiedzieć, że tak czy inaczej etos zawsze pozostaje elementem kultury, co więcej głęboko zinterioryzowanym zarówno u grupy, jak i u jednostki, co siłą rzeczy determinuje ją do konkretnych sposobów funkcjonowania i działania.
W tym miejscu warto odwołać się do klasycznej już metafory kultury jako góry lodowej.
Góra lodowa, jak wiemy, ma wierzchołek widoczny z daleka dla wszystkich i dużo od niego większą część podwodną- bardzo niebezpieczną dla statków. Warto pamiętać o tym niebezpieczeństwie rozbierając powyższą metaforę. W wypadku kultury wierzchołkiem, który wszyscy widzą, są przede wszystkim literatura, muzyka, sztuki piękne, kulinaria, święta i zwyczaje, gry, style ubierania się, język wreszcie. Tym natomiast co kryje się pod wodą jest sposób postrzegania świata, sposób pojmowania piękna, koncepcje skromności, koncepcje grzechu, stosunek do zwierząt, ideały kierujące wychowaniem dzieci, utrwalony w kulturze sposób rozumienia relacji władzy, stosunek przełożonych do podwładnych i na odwrót, podejście do pracy, strategie rozwiązywania problemów, wzorce kontrolowania i przeżywania emocji, itp. itd.
Samo pojęcie etosu nie wystarcza by objąć cały obszar kryjący się pod wodą. Nie wystarczają do tego nawet razem wzięte pojęcia etosu, estetyki, obyczaju i moralności. Widać jednak jak ogromny jest obszar tego co w nas zależy od tego, jaka kultura nas ukształtowała. Zderzenia międzykulturowe których wciąż jesteśmy świadkami potrafią zresztą dobitnie, a nieraz i brutalnie pokazywać, że grupy etniczne czy nacje, które oglądane na pierwszy rzut oka, z perspektywy wierzchołka góry lodowej, wydają się do nas podobne i łatwe do zasymilowania w gruncie rzeczy różnią się od nas daleko bardziej niż mogłoby się to wydawać, a potrafi też być na odwrót. Jednak to już jest temat na osobny artykuł. To na czym mi najbardziej zależało, gdy wprowadzałem tę metaforę to zwrócenie uwagi na fakt, że to co widzimy chociażby w dziełach sztuki nieodmiennie wyrasta właśnie z owego ukrytego fundamentu kultury i przybiera takie formy przejawiania się, jakie w danym momencie najbardziej naturalnie oddają to co ukryte ,,pod wodą”.
Tradycja literacka i kulturowa zachodu sprawia, że patos jest dla naszej kultury niejako najbardziej naturalną manifestacją zewnętrzną etosu reprezentowanego przez dzieło kultury. Dlaczego tak się dzieje- to nieco osobna sprawa, bardziej rzekłbym psychologiczna, niż ściśle literaturoznawcza.
Funkcja patosu w kulturze
Czym z definicji jest patos? Jak podaje słownik PWN jest to styl mówienia lub pisania podkreślający wzniosły charakter tematu. Z drugiej strony traktując to pojęcie szerzej, nie tylko jako funkcje stylistyki języka, lecz jako ogólną kategorie estetyki, wówczas patosem będzie generalnie ukazywanie zjawisk o charakterze podniosłym, monumentalnym, budzącym żywe emocje wzruszenia u odbiorców. Niezależnie jednak czy używamy znaczenia węższego, czy szerszego, żadne z nich nie jest de facto znaczeniem prymarnym. Pierwotnie bowiem, w okresie antyku, patos oznaczał podniosły charakter wydarzeń- nie zaś samego ich przedstawienia. Dla Greków bowiem było czymś zupełnie naturalnym, że wydarzenia podniosłe przedstawia się w taki właśnie sposób. Odpowiadała za to zasada decorum, święcie przestrzegane w dramacie greckim czy to u Ajschylosa, czy to u Sofoklesa, czy też Eurypidesa. Przy czym co warto pamiętać dramaturdzy czerpali tu jedynie z tradycji jeszcze starszych, wypływających z greckiej epiki.
O ile eposy bohaterskie Homera ,,Iliada” i ,,Odyseja” a także epos mitologiczny Hezjoda ,,Kosmogonia” mają w sobie potężne pokłady patosu, o tyle tegoż Hezjoda dydaktyczny epos ,,Prace i dnie” zawiera go już znacznie mniej, bo też tematem jego nie są już wielkie starcia, epickie przygody, czy zmagania wokół tworzącego się świata, ale prosta, codzienna praca i kręcące się wokół niej życie helleńskiego rolnika. Helleni posiadali bowiem doskonale wykształcone wyczucie stosowności, a z czasem rozwijająca się kultura symboliczna, która do szczytu rozwoju doszła w średniowieczu, rozwinęła jeszcze to wyczucie, dzięki czemu dzieła renesansu czy baroku stanowią do dziś dla nas idealny przykład tego jak prawidłowo stosować patos. Niestety od czasów pozytywizmu postępujący regres kultury symbolicznej, a także nadmierna egalitaryzacja kultury doprowadziły do opisanego przeze mnie wcześniej stanu, że dziś i twórcy i odbiorcy patosu boją się niby morowej zarazy. Tymczasem nie ma się czego bać, więcej- jest do czego wracać.
Fakt iż w dziełach antycznych, średniowiecznych czy renesansowych tak często pojawia się owa kategoria estetyczna wynika z faktu, że dla ludzi owych epok było czymś zupełnie naturalnym przedstawianie spraw wzniosłych za pomocą odpowiednio wzniosłego stylu. Stąd tak wiele patosu w dziełach np. Dante Alighieriego, Torquatta Tassa, Ludovica Ariosta, Pedro Calderona czy Williama Szekspira. Podobnie działo się na gruncie polskiej literatury, co możemy zaobserwować zarówno u Jana Długosza czy Klemensa Janickiego, jak i późniejszych twórców takich jak Jan Dantyszek, Jan Kochanowski, Wespazjan Kochowski czy Wacław Potocki. Dla wszystkich tych twórców było czymś niejako instynktownym, że patetycznej treści (w sensie najpierwotniejszego rozumienia patosu) nadawać należy patetyczną formę w ramach przedstawiania jej w dziele.
Nie zdołało tegoż instynktu zabić oświecenie, skoro wybuchnęła potem kolejna epoka patosu- romantyzm. Dopiero dwudziestolecie międzywojenne zdaje się być cezurą od której zaczyna się niedowierzanie patosowi, patrzenie na tę kategorię estetyczną ze swoistą nieufnością. Wynika to z wielu czynników- trauma po I wojnie światowej to jedno, zachwyt powierzchownie pojmowaną nowoczesnością drugie, zwiększenie się wpływu żydowskiego na kulturę europejską trzecie.
Mimo jednak tych zjawisk, a może właśnie z ich powodu, czasy późniejsze ponownie przyniosły powrót patosu w pełnym tego słowa znaczeniu- patos jest odczuwalnie obecny w twórczości zarówno poetów pokolenia kolumbów- zwłaszcza Baczyńskiego i Gajcego, jak i później. Co wydawać się może nieco paradoksalne najbliższym współczesności mistrzem patosu, był ten sam poeta, który równie mistrzowsko wykorzystywał ironię- piszę o Zbigniewie Herbercie i przywołuje tu jego postać nie bez powodu.
Wracają nam czasy patetyczne. Ponieważ fukuyamowska wizja końca historii bezpowrotnie rozwiała się jak mgła, trzeba nam uświadomić sobie, że coraz więcej otaczających nas wydarzeń będzie miało wymiar patosu i patetycznego wyrazu do opisania domagać się będzie. Dlatego nie powinniśmy bać się wielkich słów, bo właśnie powraca prawdziwe i pełne ich znaczenie.
Chcąc tworzyć nową kulturę na narodowych podstawach warto byśmy zaczęli od przypomnienia sobie słów Herberta z ,,Przesłania Pana Cogito”:
,,Powtarzaj wielkie słowa,
powtarzaj je z uporem,
jak Ci co szli przez pustynię
i ginęli w piasku.”
Czas na praktyczne zastosowanie powyższego cytatu.