Zjawisko bezdomności jest niewątpliwie jednym z najbardziej palących problemów, z którym musi zmierzyć się szeroko pojęta opieka społeczna w Europie i w Stanach Zjednoczonych. W Polsce wciąż powszechny jest niestety stereotyp mówiący, że przyczyną bezdomności jest lenistwo, alkoholizm czy nieporadność życiowa. W rzeczywistości czynniki te bardzo często są nie tyle przyczyną, ile przede wszystkim skutkiem utraty dachu nad głową. Z ust osób bezdomnych bardzo często padają stwierdzenia, że trzeźwość „na ulicy” jest niemożliwa. Alkohol nie tylko pozwala na ucieczkę od problemów, ale również chroni przed zimnem i umożliwia spokojny sen.
Czy jako społeczeństwo mamy prawo wymagać od osób bezdomnych tego, aby po prostu poszły do pracy i zapracowały, chociażby na wynajem mieszkania. Czy mamy świadomość tego, że osoby bezdomne deklarują bardzo często, że… „nie umieją mieszkać”. Nie umieją, bo ulica przyzwyczaiła ich do innego stylu życia. Życia, w którym niepotrzebna była umiejętność obsługi pralki czy sprzętu kuchennego. A może polska opieka społeczna powinna wstydzić się tego, że zjawisko bezdomności w ogóle istnieje. W końcu każdy człowiek ma prawo do posiadania mieszkania, jest to jedna z najbardziej podstawowych ludzkich potrzeb. Z takiego właśnie założenia wychodzi program „Najpierw mieszkanie” (ang. „Housing firts”).
Filozofia „Najpierw mieszkanie” zakłada, że posiadanie mieszkania nie jest zwieńczeniem udzielanej pomocy, ale jej narzędziem. Program kierowany jest do każdego, kto mierzy się z kryzysem bezdomności, szczególnie do osób doświadczających kryzysu zdrowia psychicznego. Pobyt w mieszkaniu nie jest uzależniony od postępów w terapii i nie może być wykorzystywany jako zachęta do jej kontynuacji.
Dotychczasowe doświadczenie mówi, że plusem metody „Najpierw mieszkanie” jest przede wszystkim wysoka skuteczność. Badania wskazują, że aż 70% do 80% uczestników programu po dwóch latach potrafi już normalnie funkcjonować w mieszkaniu, korzystając z pomocy dostępnej w środowisku.
Program „Najpierw mieszkanie” powstał w połowie lat 90. i wywodzi się z USA, a konkretnie z Nowego Jorku. Pomysłodawcą był Sam Tsemberis, psycholog klinczy, terapeuta i założyciel organizacji Pathways of Housing. Obecnie w Stanach Zjednoczonych funkcjonuje setki takich programów i są one finansowane z budżetu federalnego.
Metoda odniosła jednak ogromny sukces w Finlandii. Rząd we współpracy z samorządami, deweloperami i organizacjami pozarządowymi realizował programy, w wyniku których bezdomność stała się de facto zjawiskiem marginalnym. W Helsinkach działa obecnie tylko jedno schronisko z 53 miejscami.
Czy program „Najpierw mieszkanie” miałby szansę przyjąć się również w Polsce? Na chwilę obecną zainteresowanie nim jest niestety marginalne, a przez sporą część społeczeństwa odbierany byłby z pewnością jako wspieranie szeroko pojętej patologii. W rzeczywistości jego pierwotnym założeniem było wyciągnięcie ręki do osób, które dotknięte są tak zwaną bezdomnością chroniczną, nie bezdomnością w ogóle. Oczywiście, zjawisko „bezdomności chronicznej” może być trudne do zdefiniowania. Przykładowo, Amerykański Federalny Urząd ds. Rozwoju Miast za osobę bezdomną chronicznie uznaje każdego, kto jest bezdomny dłużej niż rok i posiada „cechę wykluczającą”. Do cech wykluczających należą zaburzenia spowodowane nadużywaniem substancji, inne zaburzenia psychiczne, zaburzenia rozwoju, choroby przewlekłe lub niepełnosprawność. Warto dodać jednak, iż nieco inaczej do problemu podchodzi Finlandia, gdzie program kierowany jest nie tylko do wszystkich osób bezdomnych, ale również do osób pomieszkujących kątem u znajomych czy dalszej rodziny (zjawisko to bardzo często jest wstępnym etapem wchodzenia w bezdomność).
Pomoc skierowana do osób bezdomnych jest co prawda w Polsce obecna, ale posiada tak zwany charakter drabinkowy. Istnieją standardy współtworzone przez rząd i organizacje pozarządowe, które obowiązkowo musi zapewnić samorząd każdej gminy. Należą do nich ogrzewalnie (wyłącznie z miejscami siedzącymi), noclegownie (do 100 miejsc leżących), schroniska (do 80 miejsc) oraz schroniska z usługami opiekuńczymi (dla osób z potrzebami pielęgnacyjnymi). Nie ma tu niestety miejsca na mieszkania „treningowe” czy tak zwany streetworking (działania skierowane do osób funkcjonujących poza powyższymi instytucjami). Ponadto obecna w Polsce pomoc jest silnie oparta na za zasadzie „quid pro quo”. Przykładowo, warunkiem pobytu w schronisku jest zachowanie trzeźwości (w niektórych przypadkach może to mieć oczywiście swoje uzasadnienie). Ogólnopolska Federacja Rozwiązywania Problemu Bezdomności zakłada, że pierwszym krokiem powinien być pobyt w noclegowni, gdzie potrzebujący otrzymuje miejsce do spania i posiłek. Jeśli jednak spełni pewne warunki (np. podejmie terapię odwykową), może liczyć na miejsce w schronisku, a w efekcie na mieszkanie adaptacyjne. Jeśli jednak podopieczny rażąco naruszy dyscyplinę, czeka go powrót do podstawowej formy pomocy w postaci noclegowni czy ogrzewalni.
Realizacja programu „Najpierw mieszkanie” w Polsce musiałaby wiązać się nie tylko z reorganizacją obecnego systemu pomagania, ale również ze zmianą sposobu myślenia pracowników socjalnych. Pracownik nie jest już tu bowiem specjalistą, który wie lepiej, co jest dobre dla podopiecznego. Przeciwnie, czasami musi zaakceptować to, że podopieczny wybierze rozwiązanie, które jest dla niego niekorzystne. Jego rolą jest przede wszystkim pokazywanie konsekwencji pewnych wyborów (np. nadużywania alkoholu). Nie może już odwołać się do regulaminu, który nakazuje abstynencję. Kluczowym pytaniem, które pracownik powinien zadawać podopiecznemu, jest: „Jak mogę Ci pomóc?”. Takie właśnie pytanie kierował Tsemberis do bezdomnych żyjących w Nowym Jorku. Odpowiedzią było zazwyczaj sygnalizowanie potrzeby posiadania mieszkania. Na tym właśnie opiera się cała filozofia metody: danie potrzebującemu tego, czego mu obecnie brakuje, a do czego jako człowiek ma pełne prawo.
Podkreślić należy, że nie każdy projekt zakładający konieczność przyznania osobie bezdomnej mieszkania może być nazwany projektem „Najpierw mieszkanie”. Twórcy i badacze metody opracowali „Skalę wierności NM”. Pozwala ona na zweryfikowanie, na ile dany projekt jest zgodny z filozofią wypracowaną przez Pathways Housing First. Zakłada ona między innymi, że bezdomny ma prawo do wyboru mieszkania (np. we wspólnym budynku, rozproszone), wyboru okolicy, a także do samodzielnego zaprojektowania wystroju. Za mieszkanie pobierany jest czynsz, ale 85% do nawet 100% uczestników programu przeznacza na niego mniej niż 30% swoich dochodów. Jedynym warunkiem otrzymania lokalu jest zgoda na spotkania z pracownikiem socjalnym czy spełnianie standardowych warunków najmu, np. zachowanie ciszy nocnej, przestrzeganie zasad porządku społecznego (nie powinna być to więc abstynencja czy przyjmowanie przepisanych leków). Oczywiście „Skala wierności NM” zawiera wiele elementów charakterystycznych tylko dla USA. Przykładem tego jest niechęć do korzystania z mieszkań komunalnych, a postawienie przede wszystkim na mieszkania wynajmowane na rynku prywatnym. Warunek ten wydaje się być jednak mało istotny i niekoniecznie musiałby być spełniony w warunkach polskich.
Wydaje się, iż jedną z tajemnic sukcesu metody „Najpierw mieszkanie” jest swego rodzaju aktywizacja osoby najbardziej zainteresowanej, czyli bezdomnego. Ma on prawo do wyboru mieszkania, a nawet do jego urządzenia, co z założenia uczyć ma samodzielności. „Skala wierności NM” wyraźnie mówi jednak o konieczności wzięcia pod uwagę możliwości finansowych przy wyborze sąsiedztwa (ale co ciekawe, nie samego mieszkania). Warunek ten zwalnia twórców programu z konieczności opłacania mieszkań w najdroższych dzielnicach czy przeznaczania środków na coś, co powszechnie uznawane jest za luksus.
W jaki właściwie sposób pozyskiwane są mieszkania? W przypadku Finlandii właścicielem większości mieszkań jest fundacja Y- Saatio (dysponuje ona 11. tys. lokalami w kraju). W Stanach Zjednoczonych pozyskiwane są one na wolnym rynku i wyszukiwane przez organizację prowadzącą program. Lokale wynajmowane są na zasadach rynkowych, ale po przystępnych cenach. W Lizbonie i Brukseli korzystano natomiast z lokali miejskich, które udostępniano osobom spełniającym kryteria niskiego dochodu. Zaletą takiego rozwiązania były bardzo niskie koszty najmu, ale jednocześnie pociągało za to sobą wydłużony okres oczekiwania na lokal, konieczność negocjacji z samorządami oraz koncentracja w jednym budynku mieszkań zasiedlonych przez osoby dopiero stawiające pierwsze kroki ku normalności.
Jak długo uczestnik programu może pozostać w mieszkaniu? Filozofia metody zakłada, że posiadanie mieszkania jest prawem człowieka, stąd powinno być ono dostępne zawsze. Podopieczny może więc pozostać w nim również po zakończeniu udziału w programie. Istnieje więc możliwość przedłużenia umowy na wynajem i negocjacji kosztów z właścicielem lub po prostu przeniesienia się do innego lokum. W Finlandii podopieczni zazwyczaj ubiegają się o inne lokale z puli Y- Saatio lub aplikują o lokale miejskie.
Ktoś mógłby zadać rzecz jasna zasadne pytanie, czy Polskę stać na pomoc metodą „Najpierw mieszkanie”. Kwestie finansowe są tu jednak drugorzędne, ponieważ doświadczenia innych państw pokazują, że programy takiego typu kosztują tyle samo lub nawet mniej niż programy drabinkowe. Niestety, Polska nie ma tradycji opierania polityk publicznych o badania ich efektywności kosztowej. Liczymy jedynie ilość wydanych posiłków czy zapewnionych miejsc noclegowych, ale nie badamy efektów (np. przewidywanego zwrotu z inwestycji społecznej). Często nie bierzemy również pod uwagę tego, że brak odpowiedniego wsparcia dla osób bezdomnych pociąga za sobą o wiele większe koszty w postaci hospitalizacji na oddziałach ratunkowych, pobytach w więzieniu czy nawet organizowania pogrzebów.
Oczywiście, należy dyskutować o tym, na ile Polska może pozwolić sobie na bezkompromisowe wprowadzenie „Skali wierności NM”. Wydaje się, że przynajmniej w pierwszej fazie ewentualnej adaptacji programu należałoby poszerzyć kryteria dotyczące możliwości finansowych podopiecznego. Jako społeczeństwo nie możemy być przecież zobowiązani do dopłacania do luksusowego apartamentu. Być może bezdomny powinien zadowolić się tylko kawalerką. Z drugiej strony musimy również wystrzegać się również pokusy minimalizmu, np. w postaci chęci ulokowania kilku osób w jednym lokalu. Podarowanie komuś mieszkania i danie możliwości jego urządzenia może zaowocować o wiele większy sukcesem.
W praktyce mieszkania dostępne w programach „Najpierw mieszkanie” posiadają niewielki metraż. W Finlandii przeciętny lokal posiada od 20 do 36 m2. W USA lokale są większe i składają się z kuchni, pokoju dziennego, sypialni i łazienki. Wciąż jednak są to mieszkania najmniejsze według lokalnych standardów.
Programy oparte na metodzie „Najpierw mieszkanie” są co prawda w Polsce obecne, ale na bardzo niewielką skalę. Są to zazwyczaj projekty pilotażowe, wprowadzane na zasadzie eksperymentu. Przykładem mogą być tu działania krakowskiego „Dzieła Pomocy św. Ojca Pio”. Podopieczni fundacji egzystujący w samodzielnych lokalach bardzo często zaczynają utrzymywać się samodzielnie, chodzić do lekarza, a nawet odnawiać kontakty z rodziną. Warunkiem uczestnictwa w programie jest długotrwałe dotknięcie bezdomnością (kryterium mówi o 3 latach, ale wszystkie osoby zmagały się z problemem o wiele dłużej), z zaburzeniami psychicznymi i uzależnione. Wciąż jest to jednak kropla w morzu potrzeb, ponieważ fundacja dysponuje tylko 3 mieszkaniami (dwa nalezą do Dzieła, trzecie jest natomiast udostępniane przez darczyńcę). Podopieczni mają do dyspozycji pracownika socjalnego, psychoterapeutę, psychiatrę, doradcę zawodowego oraz prawnika. Przedstawiciele fundacji deklarują chęć dalszego rozwoju programu „Najpierw mieszkanie”. Prowadzono między innymi rozmowy z przedstawicielami miasta Kraków, które na chwilę obecną oferuje jednak jedynie bardzo duże mieszkania, do remontu, z krótkim okresem umowy.
Dzieło dysponuje również mieszkaniami chronionymi treningowymi oraz mieszkaniami wspomaganymi, jednak pomoc ta różni się nieco od pomocy metodą „Najpierw mieszkanie”. Podstawową różnicą jest rzecz jasna obecność regulaminu, z punktem dotyczącym konieczności zachowania trzeźwości (w praktyce jednorazowe upicie się niekoniecznie musi wiązać się z utratą mieszkania). Ponadto lokale w programie „Najpierw mieszkanie” to kawalerki, pozostałe mieszkania są wieloosobowe.
W mieszkaniach chronionych i wspomaganych istotna jest perspektywa ograniczonego czasu, który z zasady ma determinować do podejmowania działań (np. w postaci znalezienia pracy). Czas ten określany jest na 6 miesięcy, aczkolwiek istnieje możliwość jego przedłużenia. W metodzie „Najpierw mieszkanie” czas nie ma znaczenia, podopieczny ma prawo do podejmowania działań we własnym tempie. Z doświadczenia fundacji wynika, iż osoba bezdomna potrzebuje zazwyczaj dwóch do trzech lat na otrzymanie lokalu socjalnego lub podjęcia takiej pracy, która umożliwia mu wynajęcie mieszkania na wolnym rynku.
Nie ulega ponadto wątpliwości, że kwestie związane z walką z bezdomnością wiążą się ściśle z szeroko pojętą kwestią mieszkaniową. Dlatego tak ważne jest postulowanie konieczności zmniejszenia czynszów za wynajem. Dotyczy to każdego z nas, jako jednostek, ale również całego społeczeństwa. Wysokie koszty najmu utrudniłyby niewątpliwie ewentualne wprowadzenie programu „Najpierw mieszkanie” (utrudniają rzecz jasna również szeroko pojęte wychodzenie z bezdomności), bez względu na to, czy środki na czynsz przeznaczane byłyby z pieniędzy publicznych, czy z ofiar darczyńców. Pamiętajmy, że osobą bezdomną de facto może stać się każdy z nas. Jak zostało to już zasygnalizowanie, bezdomność nie zaczyna się od „wylądowania na ulicy”, ale od pomieszkiwania u znajomych. W sytuacji, gdy tak wielu z nas nie stać na zakup mieszkania czy nawet na jego wynajem, zjawisko to nie jest wcale marginalne.
Na temat zasadności metody „Najpierw mieszkanie” można i trzeba dyskutować, jednak nie powinno się ignorować jej wysokiej skuteczności. Nie można ignorować również tego, że zakłada ona ogromny szacunek do drugiego człowieka i chęć bezwarunkowego wsparcia w postaci podarowania dachu nad głową. Mieszkanie nie jest jednak tu przyznawane całkowicie za darmo. Wciąż pozostaje przecież obowiązek płacenia niskiego czynszu (opłacanego zazwyczaj z renty), zobowiązanie się do spotkań z pracownikiem socjalnym czy konieczność przestrzegania szeroko pojętych zasad współżycia społecznego. Czy brak zobowiązania do zachowania trzeźwości rzeczywiście musi wzbudzać kontrowersje? Czy osoba zmagająca się z uzależnieniem od alkoholu nie ma prawa do posiadania mieszkania? Czy rozwiązania takiego typu uczą tylko i wyłącznie roszczeniowości? W niektórych przypadkach być może tak, jednak z pewnością uczą też samodzielności i kreatywności (patrz: możliwość samodzielnego urządzenia lokalu) i dają warunki do normalnego funkcjonowania, które tak często owocuje podjęciem pracy zarobkowej czy wyjściem z uzależnienia. Czy na pewno mamy prawo ironizować i twierdzić, że też chcielibyśmy otrzymać „mieszkanie za darmo”? Cóż, w rzeczywistości nikt chyba nie chciałby znaleźć się w sytuacji bezdomnego, który ma wybór: mieszkać na ulicy lub prosić organizację dobroczynną o udostępnienie nisko metrażowego lokalu…