W całej Polsce dość głośnym echem odbiły się pamiętne incydenty na koncercie Maksa Korża- białoruskiego rapera, który wystąpił w Warszawie. Co zrozumiałe najbardziej zapamiętany został fakt pojawienia się wśród publiczności flag banderowskich, co spotkało się z ze wszech miar słusznym oburzeniem ze strony większości społeczeństwa i potępieniem oraz surowymi reakcjami także ze strony władz. Jednak nie na to chciałbym zwrócić uwagę w niniejszym artykule, ale na nieco inne fakty, które albo znalazły się niejako w cieniu tego pierwszego, albo mogły umknąć osobom nie ślędzącym mediów łżelity. Ale po kolei.
Banderyzm to nie jedyny problem
W trakcie koncertu Maksa Korża policja musiała zatrzymać w sumie 109 osób, głównie w związku z narkotykami i/lub naruszeniami nietykalności cielesnej. Większość z tych osób to obywatele Ukrainy. Wobec 63 osób podjęto postępowanie administracyjne- procedurę deportacji. Sposród nich tylko 6 to Białorusini, natomiast pozostałych 57 to Ukraińcy. Oczywiście- na koncercie białoruskiego artysty śpiewającego w języku rosyjskim trudno spodziewać się Polaków, jednak należy zwrócić uwagę na inną kwestię- liczba incydentów jest nieporównywalna z jakimkolwiek wydarzeniem muzycznym mającym miejsce w Polscę. W zasadzie jedynie na owsiakowym festiwalu Woodstock dochodziło do porównywalnej lub większej liczby incydentów, trzeba jednak pamiętać, że po pierwsze- na koncercie Korża była co prawda ogromna liczba ludzi, szacowana na około 70 000, lecz to nadal około 4 krotnie mniej niż na Woodstocku z 2016, gdy doszło do ponad 160 incydentów lecz przy liczbie uczestników sięgającej 280 000. Co więcej zaś, trzeba dodać, że Woodstock to festiwal trwający tydzień, nie zaś jednorazowy koncert. Przy uwzględnieniu tych skalowych różnic okazuje się więc, że koncert białoruskiego rapera w Warszawie był większym niż Woodstock zapalnikiem zachowań kryminogennych. Przebicie festiwalu organizowanego przez Jerzego Owsiaka to zaiste niemałe osiągnięcie w kategorii gromadzenia przedstawicieli patologii w jednym miejscu. I jak pokazuje casus koncertu Korża- narodowość ma znaczenie, skoro większość zatrzymanych to obywatele ukraińscy. Ideologia może mieć wpływ na ich postępowanie, ale wcale nie musi być czynnikiem decydującym. Można dywagować nad tym, czy flaga banderowska była dziełem sfanatyzowanych ideologicznie Ukraińców, czy też prowokacją Rosjan, jednak trudno uwierzyć by wszyscy zatrzymani obywatele Ukrainy mieliby być ,,rosyjskimi prowokatorami”. Zasada brzytwy Ockhama każe nam sądzić, że jednak byli to Ukraińcy, którzy wyłącznie z własnej wolnej woli postępowali w taki a nie inny sposób, wymuszając taką a nie inną reakcję slużb. Jednak kwestia powracającej do Polski przestępczości ze wschodu, przywołująca skojarzenia z mrocznym chaosem lat dziewięćdziesiątych, to temat na osobny artykuł. Moją intencją było zwrócenie uwagi na inną kwestię, o której w następnym podrozdziale.
Nieoczywiste reakcje na oczywistą bezczelność
Jak zwykle można było liczyć na Onet i inne tego typu media wyprzedzające się nawzajem w antypolskości. Ale tym razem ich reakcje były nieoczywiste. Media tego typu przyzwyczaiły nas do stawania po stronie każdego kto bije Polaków i pluje na nich. Do usprawiedliwiania tego typu zachowań, do przerzucania winy na nasz Naród w danej konkretnej sytuacji, w ostateczności do rozmywania sytuacji, gadania ,,Polacy tez tak robią” itp. Dlatego gdybym zaobserwował tego typu reakcje nie byłyby one dla mnie żadnym zaskoczeniem i w ogóle chyba nie byłyby zaskoczeniem dla nikogo. Z drugiej strony, uwzględniając zmieniającą się (pozornie) linię polityki rządowej również nie zaskoczyłoby mnie gdyby media te nagle ubrały się w biało-czerwone piórka i stanęły ,,murem” po stronie Narodu. Bo do bycia polityczną chorągiewką ruszająca się wedle najnowszej linii politycznej jednej partii media salonu też już nas przyzwyczaiły. Tymczasem ich reakcja była nieoczywista i dlatego warto przyjrzeć się jej bliżej.
Reakcją była próba przemilczenia poprzez odwracanie uwagi poprzez plucie na własny Naród. Piętrowa konstrukcja godna Michnika i tym bardziej warta przeanalizowania. Otóż nieomalże synchronicznie z pierwszymi doniesieniami o incydentach na koncercie Makska Korża w mediach lewicowo-liberalnych pojawił się cały wysyp artykułów o ,,incydentach” w różnych miejscach Polski gdzie sprawcami byli nieodmiennie Polacy a ofiarami Ukraińcy. Oczywiście każdy z tych,, incydentów” był zaledwie odosobnionym wypadkiem obecnej w każdym narodzie głupoty czy prymitywizmu, ale rozdmuchiwano owe wypadki czyniąc z nich ni mniej, ni więcej fałszywe pars pro toto stosunku Polaków do Ukraińców. Onet wyciągnął na przykład historię faceta, który zrobił prymitywną burdę w samolocie usłyszawszy jak jego współpasażer rozmawia przez komórkę po ukraińsku. Zauważmy- w całym zajściu w gruncie rzeczy brał udział jeden Polak i jeden Ukrainiec, a reszta współpasażerów odgrywała li tylko rolę niechętnych i zażenowanych świadków zajścia. Jednak ten wypadek, wraz z jakąś liczbą podobnych, posłużyły Onetowi do nakręcenia całej narracji o szerzącej się w Polsce ,,ksenofobii” ,,ukrainofobii” i co tam jeszcze, byle tylko napluć na własny Naród spełniając perwersyjną potrzebę dowartościowania się. To wszystko zaś idealnie zgrane czasowo z pierwszymi doniesieniami o tym co działo się na koncercie Korża. Trudno nie odnieść wrażenia, że ów zmasowany atak nową falą pedagogiki wstydu miał na celu odwrócenie uwagi od realnego problemu wywoływanego przez przedstawicieli narodowości w Onecie pozycjonowanej wyłącznie w roli niewinnych ofiar. Gdy doda się do tego fakt, iż o wydarzeniach na koncercie to samo medium poinformowało jako ostatnie, z wyjątkowym wręcz jak na swe standardy opóźnieniem i od razu w pierwszym artykule w temacie zamieszczając naciągane przeprosiny rzekomego sprawcy, to w istocie całość wygląda na próbę zamiecienia sprawy pod dywan. Ta reakcja wydaje się być swoistym kompromisem ideowym. Z jednej strony bowiem rząd sam ubiera się teraz w piórka narodowe i przekonuje, że walczy z problemem migracji. Z drugiej jednak przez lata całe opisywane tu media tresowały swych odbiorców w kierunku postrzegania migrantów wyłącznie pozytywnie oraz pogardzania ,,ciemnotą” której jedną z cech miała być właśnie mityczna ,,ksenofobia”. Gdy okazało się, że skuteczność rządu w jego działaniach wobec migrantów jest w znacznym stopniu iluzoryczna , a ,,ksenofobia” ma realne podstawy w postaci konkretnych zachowań przybyszów różnego rodzaju media gadzinowe musiały jakoś wybrnąć z tej niezręcznej dla nich sytuacji. I wybrały klasyczną ,,ucieczką do przodu”, której pokazem była właśnie owa piętrowa akcja propagandowa, którą opisałem powyżej. Później kontyuowano niemniej oryginalne działania medialne, np. usprawiedliwiające wypadki na koncercie albo ocieplające wizerunek sprawców. Szczególnie ciekawą linię przyjęła przy tym redakcja ,,Polityki”.Pisząc o ,,fenomenie Maksa Korża” rozwodzą sięoni nad ,,pacańskim wajbem ze Wschodu”. Warto zwrócić uwagę na ten konstrukt językowy i potraktować go jako wyjściową do małego eksperymentu intelektualnego. ,,Patsany”- w języku rosyjskim ,,chłopaki” to w tamtejszym slangu określenie na przedstawicieli subkultury blokowisk, swoisty rosyjski odpowiednik naszych dresiarzy. Zastanówmy się teraz, czy gdyby na koncercie polskiego rapera doszło do podobnych scen, czy ,,Polityka” też tłumaczyłaby to ,,wajbem”. Spróbujmy przesunąć granice eksperymentu- przypuśćmy, że ów raper prezentowałby treści nieakceptowalne ideologicznie dla redakcji medium. Znalazłoby się takich sporo bez większego problemu. Co by wtedy było z ,,wajbem”? No właśnie. Pozwolę tu sobie nawiązać, do tytułu jednego z podrozdziału artykułu ,,Polityki”. Wajb nie dla Polaka. Dokładnie tak wygląda narracja przedstawiana przez media salonowe. To nie ,,karnawał nie dla imigranta”- bo im niczego te media nie śmią zakazywać. To ,,wajb”-nie dla Polaka. Bo nam biurowi najmici najchętniej własnego i stylu i kolorytu to by zakazali. Żeby nie było za polsko. Obecnie niby to zaczynają się wycofywać chyłkiem z pierwotnie przyjętnej narracji i np. publikują wywiad z oburzonym zachowaniem ukraińskich słuchaczy rapu Pazurą, ale nie pozwalajmy zamydlić sobie oczu. Już można zobaczyć zwłaszcza w dyskusjach na ich forach specyficzny dla nich kierunek argumentacyjny. Znów wszystko zaczyna kręcić się wokół jednego- budowania fałszywej narracji o symetrii. ,,Polacy robią tak samo.” Po pierwsze- skala pokazuje, że jednak chyba nie, po drugie- nawet gdyby tak było, to my jesteśmy u siebie. I w zasadzie tym można by skwitować cały wywód, jednak warto tu zwrócić uwagę na chwilę na jeszcze jeden dodatkowy aspekt sprawy, który czynia poczynania Onetów i całej reszty jeszcze bardziej godnymi pożałowania. I wracam tu do tytułu całego artykułu.
Onet- bardziej ukraiński od Ukraińców
W tym ostatnim podrozdziale poniekąd pragnę wyjaśnić skąd tytuł i zarazem podzielić się z czytelnikiem garścią szczególnie gorzkich przemyśleń na temat części tzw. środowiska dziennikarskiego. Otóż dziennikarze Onetu i pokrewnych mediów odwracali uwagę od chuliganerii ukraińskiego rodu, usprawiedliwiali knajactwo, opluwali przy tym własny kraj uprawiając swoją stałą pedagogikę wstydu, gdy tymczasem zachowania tych ludzi spotkały się ze zdecydowanym potępieniem… ambasadora Ukrainy. Ambasador Wołodymyr Bodnar w swoim oświadczeniu otwarcie nazwał chuliganów ze Stadionu Narodowego ,,dezerterami” i ,,ludźmi, którzy własnemu krajowi przynoszą wstyd”. Takie postawienie sprawy przez przedstawiciela władz ukraińskich, czyni z Onetu jedynego, dosłownie jedynego obrońcę wschodniej chuliganerii. Co jest powodem takiej postawy? Nic innego, jak tylko urwyż i będąca jego pochodną obrzydliwa pogarda do własnych rodaków. I tu rodzi się gorzka refleksja nad tym, jak wielka musi ona być. Bo to, że dziennikarze tych mediów w sytuacjach konfliktowych zawsze byli orędownikami Niemców, Francuzów, Żydów, Rosjan i Arabów nawet, tylko nigdy Polaków- do tego jesteśmy przyzwyczajeni. Ale jednak Niemcy, Francja, Rosja czy Izrael od zawsze jawiły się jako kraje silne i w związku z powyższym wyznawcy teorii o Polsce jako ,,biednej pannie bez posagu” mogli czuć potrzebę krycia się pod skrzydełka tychże krajów. Arabowie czarują ignorantów ,,egzotyką” toteż nie powinno dziwić, że i oni znajdują sobie janczarów bez problemu, tym bardziej, że stoi za nimi kultura w znacznym stopniu oryginalna i pod pewnymi względami atrakcyjna. To samo tyczy się kultur krajów, które wymieniłem wcześniej. Jednak każdy z tych krajów zawsze też murem stawał za swoimi obywatelami. Jednak dezerterów siedzących w Polsce i robiących u nas burdy Ukraina się praktycznie wyrzekła. Wstydzi się ich. Co więcej Ukraina nie jest- niezależnie od propagandy- żadnym bardzo silnym krajem. Jest krajem, który ostatkami sił walczy o własne przetrwanie. Jest krajem, który nawet mimo wojny, ma wielki problem z własną spójnością. Jest krajem zżeranym przez korupcję i nepotyzm o którym nawet my Polacy, nawet Ci dobrze pamiętający lata 90-e nie mają pojęcia. Stąd myśl: jakim cudem znajdują się w Polscę ludzie, którzy są skłonii być bardziej lojalni wobec Ukrainy, niż wobec Polski? I jakim cudem są oni skłonni w ramach owej lojalności wysługiwać się swoimi piórami nawet patologii, której sama Ukraina nie chcę bronić? Jak bardzo muszą oni nienawidzić własnego kraju, jak bardzo muszą gardzić własnymi rodakami?
Te pytania pozostaną gorzkim zabiegiem retorycznym. Prawdziwe pytanie brzmi: jak postępować z ludźmi, tak gruntownie sprzeniewierzającymi się własnemu krajowi. Odpowiedź na to pytanie, powinniśmy sobie udzielić sami.