Małgorzata Jarosz - „Arystokracja jest grzechem”, czyli Chesterton kontra prawica

Postać Gilberta Keitha Chestertona (1874 – 1936) znana jest bez wątpienia wszystkim, którzy przynajmniej trochę interesują się ideologią narodową. Znamy go jako apologetę katolicyzmu (w 1922 konwertował z anglikanizmu na katolicyzm), a także jako twórcę dystrybucjonizmu, którym inspirował się między innymi Adam Doboszyński.

Ogólnie rzecz biorąc jednak Chesterton kojarzony jest obecnie głównie z szeroko pojętymi środowiskami prawicowymi czy konserwatywnymi. Niewielu wie jednak, że bardzo szanowany jest on jednak w niektórych kręgach lewicowych. I słusznie, ponieważ zdecydowana większość jego poglądów nie miała nic wspólnego z prawicą. Chestertona nazywa się niekiedy mistrzem paradoksów. Był on niewątpliwie człowiekiem bardzo inteligentnym, który potrafił wyjść poza ogólnie przyjęte schematy.

Na szczególną uwagę zasługuje stosunek Chestertona do pojęcia rewolucji. Dla konserwatysty zmiany zawsze będą czymś podejrzanym i niebezpiecznym, dlatego zachodzić muszą powoli i ewolucyjnie. W 1907 roku, w „Daily News” Chesterton wyraził natomiast opinię, iż rewolucja: „to wszystko, czego potrzeba do szczęścia zdrowemu człowiekowi. Rewolucja to boski pierwiastek ludzkiej natury: »Oto wszystko czynię nowe«”. Co ciekawe, dotyczyło to również Rewolucji Francuskiej: „Rewolucja Francuska ma jedną cechę, którą wyczuwają wszyscy ludzie świata; i którą można określić jako nagłą starożytność. Jej klasycyzm był czymś więcej niż tylko czczą gadaniną. Kiedy się już wydarzyła, wydawało się, jakby wydarzyła się tysiąc lat temu. Przemawiała w przypowieściach; w mocy klangoru włóczni i straszliwej czapki frygijskiej. Niektórym wydawało się, że przeminęła tak prędko, jak wizja proroka; a jednak, wydawała się również tak wieczna, jak marmur posągów. I trudno było myśleć o najbardziej niezłomnych spośród jej bohaterów inaczej, niż jako o nagich siłaczach antycznej Grecji. Gdy przypominamy sobie, że wydarzyła się ona tak niedawno, że parasole były już w tamtym czasie modne i że pojawiały się już wtedy pierwsze modele cylindrów, zawsze stanowi to jakiś rodzaj komicznego szoku. I ciekawa to rzecz, przydająca kompletności owemu poczuciu, że wszystko to przyszło jakby spoza świata, że pierwsze i ostatnie z jej wielkich czynów militarnych to przede wszystkim symbole […]” (cytat z broszury „Zbrodnie Anglii”, wydanej w 1915 roku).

Skąd wzięła się ta sympatia Chestertona do wydarzenia, do którego nawet my, osoby odrzucające bierność konserwatystów, odnosimy się z ogromną niechęcią. Rewolucja Francuska to przecież otwarta walka z chrześcijaństwem i dorobkiem cywilizacji europejskiej. Istnieje jednak również druga strona medalu. „Chesterton swoje stanowisko tłumaczy w „Nowym Jeruzalem”, w którym stara się odnaleźć najbardziej właściwą postać kultury Zachodu. Wybiera spośród czterech opcji: industrializmu, symbolizowanego przez Londyn, republikanizmu francuskiego, reprezentowanego przez Paryż, republikanizmu rzymskiego, reprezentowanego przez ruiny starożytnego Rzymu i w końcu chrześcijaństwa, symbolizowanego przez krzyż. Londyn i Rzym zostają odrzucone ze względu na przyzwolenie dla systemu niewolniczego. Wybór Chestertona pada rzecz jasna na krzyż, jednak ideałem „współczesnych, proletariackich mas” jest właśnie rewolucyjny republikanizm.” Sam zryw ludu przeciw dynastycznej tyranii był dla autora czymś pozytywnym, czymś odpowiadającym fundamentalnym aspiracjom i prawom człowieka stworzonego przez Boga. Bolał go również fakt, że rewolucja zmieniła właściwie wszystkie kraje Europy, poza jego ojczyzną. Dla Chestertona ważne było również to, iż Rewolucja Francuska zapoczątkowała „epokę nacjonalizmów”. On sam często nazywał siebie nacjonalistą i popierał prawa małych narodów do samostanowienia (stąd właśnie wzięła się jego sympatia do Polski).

Podobne przykłady można mnożyć. Pozytywny stosunek do zjawiska rewolucji Chesterton wyraził również w słynnej „Ortodoksji” – pozycji posiadającej charakter apologetyczny, biorąc w obronę chrześcijaństwo. Autor krytykuje tu ludzi, którzy uciekają się do zwykłej poddańczości i bezruchu. Nie jest bowiem prawdą, że natura sama z siebie prowadzi do zmian, stąd człowiek nie ma powodu do działania. Bardziej racjonalna jest natomiast postawa osób, które „biorą wszystko, na co akurat mają ochotę i stwierdzają, że taki jest ostateczny cel ewolucji”. Ludzie powinni mieć jakąś wizję i starać się do niej dostosować cały świat- jest to wyznacznik postępu. Nasze otoczenie nie jest bowiem światem, ale raczej „materiałem do jego budowy”. Bóg nie dał nam gotowego obrazu, ale całą paletę z farbami, a także pewien temat, model i niezmienną wizję. Chesterton dodaje ponadto, że człowiek musi lubić świat, w którym żyje, aby móc go zmieniać. Dodatkowo jednak powinien lubić jakiś inny świat (prawdziwy lub wymarzony), aby zmienić ten, w którym przyszło mu funkcjonować. W taki sposób rodzi się postęp, który Chesterton rozumie poprzez ciągłe zmienianie świata w celu dostosowania go do naszej wizji. Niestety, niektórzy za postęp uważają po prostu ciągłą zmianę owej wizji. I tak zamiast szerzyć sprawiedliwość i miłosierdzie wśród ludzi bardzo często dochodzi do zwątpienia w sprawiedliwość i miłosierdzie. „Nie zmieniamy rzeczywistości tak, aby ją dopasować do naszych ideałów. Zmieniamy ideały: to o wiele łatwiejsze”- pisze autor. Niezbędnym elementem każdej rewolucji jest natomiast niezmienny, powszechny ideał. Do szybkiego działania skłaniają natomiast człowieka tylko i wyłącznie koncepcje stare i wypróbowane. Zbuntować się można bowiem tylko i wyłącznie ze szlachetnego powodu. „Ortodoksyjni chrześcijanie zawsze są za rewolucją, bo muszą zmienić obecną sytuację, w której w ludzkim sercu Bóg został zdeptany przez Szatana. Na tamtym świecie piekło zbuntowało się przeciwko niebu; na tym niebo buntuje się przeciw piekłu. Ortodoksi są zwolennikami rewolucji, rewolucja bowiem oznacza odnowę”- poucza nas Chesterton.

Chesterton krytykował ponadto pogląd, iż automatyczny i bezosobowy postęp wpisany jest w naturę każdej rzeczy. Stwierdzenie to nie zachęca nikogo do jakichkolwiek działań politycznych, ale raczej do „leniwego bezruchu”. Jeśli mamy pewność, że staniemy się lepsi, nie musimy się o to starać. Autor krytykował również konserwatyzm, który opiera się na mylnym założeniu, iż jeśli pozostawi się rzeczy samym sobie, to zachowa się je takimi, jakimi są. W rzeczywistości, jeśli na przykład pozostawi się w spokoju biały słup, to wkrótce zmieni się w czarny. Jeśli zależy nam na tam, aby był biały, musimy go nieustannie odnawiać, a więc przeprowadzać rewolucję. Zjawisko to widoczne jest też w kwestiach politycznych. Zwykło mówić się niekiedy, że ludzie cierpieli ucisk ze strony dawnych tyranii. W rzeczywistości nie było to jednak tyranie dawne, ale tyranie nowe, które wcześniej respektowały prawa obywatelskie. Dlatego każdy obywatel powinien odznaczać się czujnością z powodu „błyskawicznego starzenia się ludzkich instytucji”. Przykładowo, ludzie ufali kiedyś gazetom, uważając je za organ opinii publicznej. Aktualnie coraz częściej dochodzi się jednak do wniosku, że gazety to „hobby kilku bogatych ludzi”. Dlatego właśnie Chesteron pod tym względem całkowicie zgadza się z rewolucjonistami- mają oni rację podejrzewając wszystkie ludzkie instytucje, mają rację „nie pokładając ufności w książętach”. Jest to zgodne z katolicką doktryną grzechu pierworodnego: ludzie są z natury nieudacznikami, a cnoty mają skłonność do psucia się i starzenia. „Arystokracja nie jest instytucją; arystokracja jest grzechem”- przekonuje nas autor. Ludzie mają niestety skłonność do „pewnej pompy” i do wygłaszania pochwał na temat potężnych tego świata.

Swój negatywny stosunek do konserwatystów brytyjskich Chesterton wyraził również w eseju „Ostatnia uwaga, którą chciałem zrobić”. Autor ironizuje tu, że Partia Konserwatywna powraca tylko po to, „by konserwować”. W swoich „Irlandzkich impresjach” pisał natomiast, że arystokracja „splugawiła tysiące ludzi, by zbudować ród; i tysiące rodzin, by zbudować klasę”. Co ciekawe, ostro atakował również ustrój monarchiczny: „Król umarł, jego głos zamarł na wieki i nikt nie będzie chciał go więcej słuchać póki świat trwa”.

Chyba najbardziej zadziwiający może być dla niektórych fakt, że Chesterton nazywał siebie demokratą. „Zostałem wychowany na liberała i całe życie wierzę w demokrację: w podstawową liberalną doktrynę samostanowienia ludzkości”- pisał w „Ortodoksji”. Nie ma to jednak nic wspólnego z dzisiejszą liberalną demokracją, którą bardzo dobrze znamy z autopsji. Chodzi tu jedynie o taki sposób sprawowania władzy, mocą którego „głos prostego człowieka miałby realny wpływ na kształt życia publicznego”, a także konieczność oczyszczenia angielskiego parlamentu z wszelkich form korupcji. Chesterton zdawał sobie oczywiście sprawę z tego, że demokracja wykluczająca jakąkolwiek podległość, jest czymś utopijnym, możliwym do realizacji co najwyżej w bardzo małych wspólnotach. Nie zmienia to jednak faktu, że to właśnie taki system rządzenia, w którym każdy ma wpływ na decyzje polityczne, był dla niego ideałem.

Chesterton nie lubił egalitaryzmu, czyli ustroju, w którym istnieje pewna grupa ludzi „najlepszych”, która chroni kraj przed głupotą prostego ludu. Świetnie widać to między innymi w napisanej w 1926 roku biografii Williama Cobbetta. Autor charakteryzując metodę pisarską Cobbetta przywołuje przykład z jego życia, kiedy ten zaczął besztać swojego syna za pewną drobnostkę, związaną z paskiem od torby. Po chwili jednak zaczął zastanawiać się nad tym, dlaczego w taki sposób traktuje chłopca, którego przecież bardzo kocha. Okazuje się, że powód był bardzo banalny: nie zjadł śniadania. Tak właśnie było z ludźmi, którzy „nie mieli szansy na jakiekolwiek śniadanie, dopóki nie wyżebrali jakiejkolwiek pracy od twardych bądź obojętnych ludzi; którzy wędrowali po świecie w stanie głodu, gniewu i czarnej rozpaczy nad przyszłością; wystawieni na wszelkie urągania i bezbronni wobec wszelkich krzywd; i od których nasi politycy i popierające ich gazety oczekiwali doskonale łagodnego i wyważonego języka, doskonale lojalnych i praworządnych sentymentów – aby błogosławili oni wszystkim tym, którym lepiej się w życiu powiodło i z szacunkiem uchylali czapki przed każdym, kto ma trochę więcej pieniędzy”.

Śmiało powiedzieć można, że poglądy Chestertona na rewolucję mogą być inspiracją dla nas. Narodowy radykalizm jest w końcu ideologią rewolucyjną, nawołującą do zmian, nie do gnuśnego spoglądania w przeszłość. Utożsamiamy się również z niechęcią do egalitaryzmu. Uważamy się, że rządy w państwie nie mogą opierać się na grupie uprzywilejowanych, którzy z niechęcią patrzą na „ciemny lud”.

Co natomiast z poglądem Chestertona na demokrację? Jako nacjonaliści znani jesteśmy przecież bardziej z szacunku do hierarchii i posłuszeństwa. Jest to oczywiście prawda, jednak demokracja opisywana przez Chestertona to nie dzisiejsza laicka demokracja, która jest bardziej parodią tego ustroju. Współczesny człowiek jest okłamywany, że wszystko zależy od niego, wystarczy tylko wziąć udział w wyborach. W rzeczywistości rządy nad nami sprawuje uprzywilejowana mniejszość. Sama idea dopuszczenia przeciętnego człowieka do wzięcia odpowiedzialności za losy ojczyzny jest jak najbardziej zgodna z ideologią narodowo- radykalną. W wizji naszych przedwojennych Kolegów widoczne było to przede wszystkich w postulacie utworzenia Organizacji Politycznej Narodu, która co do zasady, miałaby umożliwić wszystkim dobrowolną pracę na rzecz Polski.

Bibliografia: https://myslkonserwatywna.pl/was-chesterton-konserwatyzm-i-rewolucja-francuska/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *