Małgorzata Jarosz - Problem przemocy domowej w polskich domach

W 2019 roku policjanci wypełnili ponad 74 tysiące formularzy Niebieskiej Karty i odnotowali ponad 166 tysięcy przypadków przemocy w rodzinie. Rok wcześniej z artykułu 207 Kodeksu karnego sądy skazały 9279 osób, w tym 8957 mężczyzn i 340 kobiet. Szacuje się, że w związku z przemocą domową ginie w Polsce od 400 do 500 kobiet rocznie. Są to ofiary zabójstw lub pobicia ze skutkiem śmiertelnym, a także samobójczynie.


Dane te budzą przerażenie, a na dodatek nie odzwierciedlają w pełni zjawiska przemocy w polskich domach. W niektórych środowiskach wciąż jest to temat tabu, a wiele ofiar obawia się zgłosić problem do odpowiednich instytucji.

Specjaliści wyróżniają cztery cechy przemocy domowej. Po pierwsze jest intencjonalna: sprawca po prostu chce krzywdzić, a agresja służy mu do zaspokajania swoich potrzeb, kontrolowania i podporządkowania sobie ofiary. Po drugie w relacji występuje nierównowaga sił: krzywdziciel jest zazwyczaj silniejszy fizycznie, ale równie dobrze może być również bardziej odporny psychicznie lub mieć wyższą pozycję ekonomiczną czy prawną. Po trzecie sprawca narusza godność swojej ofiary i odbiera jej pewne prawa. Po czwarte przemoc powoduje cierpienie i szkody, fizyczne lub psychiczne.

Najłatwiejsza do rozpoznania jest rzecz jasna przemoc fizyczna, ale bardzo często mamy do czynienia również z przemocą psychiczną: wyśmiewanie, poniżanie, nieustanna krytyka, wmawianie choroby psychicznej, uniemożliwianie kontaktów z innymi czy czytanie osobistej korespondencji. Trzecim rodzajem przemocy jest natomiast przemoc seksualna, czyli doprowadzanie drugiej osoby do aktywności seksualnej bez jej zgody. Wyróżniamy ponadto przemoc ekonomiczną: pozbawienie środków do życia, zabieranie pieniędzy, niszczenie rzeczy czy zaciąganie pożyczek „na wspólne konto” bez wiedzy i zgody partnera.

Jakie są natomiast przyczyny przemocy? Badania wykazują, że znaczny odsetek sprawców to psychopaci: osoby dążące do natychmiastowego zaspokojenia swoich potrzeb, niezdolni do odczuwania emocji, pozbawieni wyrzutów sumienia, wstydu czy odpowiedzialności. Szacuje się, że osoby o takich cechach stanowią trzy procent społeczeństwa. Innym źródłem przemocy domowej jest alkohol. Na blisko 75 tysięcy podejrzewanych przez policję o znęcanie się nad bliskim ponad połowa była nietrzeźwa. Luis Alarcon Arias, prezes Stowarzyszenia na rzecz Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie „Niebieska Linia”, podkreśla jednak szkodliwość przyklejania ludziom łatek. Z jego doświadczenia wynika bowiem, iż większość krzywdzących nie ma zaburzeń psychicznych. Ponadto nie każdy alkoholik czy narkoman staje się automatycznie sprawcą przemocy domowej.


Arias podkreśla natomiast, iż sprawcy reagują przemocą, ponieważ w taki sposób zostali zaprogramowani. Przykładowo, w dzieciństwie sami byli krzywdzeni lub wyrastali w środowisku przemocowym. W efekcie nie mają alternatywnych wzorców zachowań, dzięki którym potrafiliby się zatrzymać i nie skrzywdzić drugiego człowieka.

Podkreślić należy, iż przemoc występuje również w tak zwanych dobrych domach. Profesor Danuta Rode, psycholog i biegła sądowa specjalizująca się w przestępstwach z użyciem przemocy, zwraca uwagę, że nie istnieje de facto jeden typ krzywdziciela. Przemocowcy niekiedy znęcają się tylko i wyłącznie nad rodziną, ale wśród znajomych i sąsiadów mają opinię miłych i uczynnych.


Rode podkreśla jednak, iż sprawców przemocy co do zasady podzielić można na trzy grupy. Pierwsza grupa to przemocowcy reaktywnie agresywni: eksplodują z byle powodu, reagują krzykiem, przekleństwami i w końcu siłą fizyczną. Po wszystkim potrafią jednak przepraszać, płakać i histeryzować, żeby utrzymać krzywdzone osoby przy sobie. Istnieją również sprawcy o niskich kompetencjach zaradczych: osoby na pograniczu upośledzenia umysłowego, nie potrafią myśleć logicznie i wyciągać wniosków. Nie rozumieją oni, że są sprawcami przemocy i muszą ponieść z tego tytułu konsekwencje. Trzecia grupa to natomiast sprawcy psychopatyczno- odwetowi: osoby paranoiczne, nieufne, pamiętliwe i mściwe. Mają oni obniżony poziom empatii, nie poczuwają się do winy i odpowiedzialności za swoje czyny. Potrzebują również silnych wrażeń, które zapewniają sobie właśnie przez agresję.

Niepokojący jest fakt, iż sprawcy przemocy bardzo często są przekonani, że postępują słusznie, bo tylko oni wiedzą, co jest dobre dla rodziny. Przykładowo, mężczyzna potrafi podkreślać, że bardzo kocha swoją żonę, ale ona „nie robi tego, co powinna” (przykładowo: nie potrafi utrzymać porządku w domu). Rodzic stwierdza natomiast, że nie chce bić dziecka i cierpi podczas wymierzania kary cielesnej, ale nie potrafi zareagować w inny sposób, gdy podopieczny jest nieposłuszny. Według tej logiki to nie sprawca, a ofiara zadaje cierpienie: zadaje cierpienie, bo dostaje złą ocenę lub nie wykonuje poleceń ojca.

Przemoc wobec dzieci była bardzo długo tematem tabu. W Polsce po raz pierwszy zrobiło się o niej głośno w 1981 roku, kiedy to w Warszawie macocha zatłukła na śmierć wojskowym pasem sześcioletniego Daniela. Powód? Chłopiec zgubił sznurowadła w kapciach do przedszkola.

Pediatra Piotr Hartmann podkreśla, iż uruchomiając procedurę Niebieskiej Karty, zawsze próbuje rozmawiać z rodzicami krzywdzącymi dziecko. Ci, którzy przychodzą, zazwyczaj nie kryją się z tym, że biją. Mówią o tym bez żadnego skrępowania.


Pedagodzy podkreślają jednak, iż kary cielesne w wielu wypadkach są przede wszystkim nieskuteczne. Mogą przynieść, co prawda chwilowy efekt, ale w dłuższej perspektywie dziecko staje się niesamodzielne, potrzebuje sterowania, na zasadzie kija i marchewki. Charakterystyczne jest również to, że krzywdzone dzieci po latach pamiętają tylko kary, a nie to, za co zostały one wymierzone.

Dzieci bardzo często wybielają sprawców. Wychowankowie sierocińców na pytanie „Wiesz, dlaczego tu jesteś?” odpowiadają: „Bo mamusia nie miała pieniążków” albo „Bo się źle uczyłem i chodziłem na wagary”. W rzeczywistości powody były zupełnie inne: molestowanie lub pobyty w szpitalu po ciężkich pobiciach. Mimo to dzieci są przekonane, że są same sobie winne: bo nie sprzątały zabawek albo źle się uczyły.

Kwestia dawania tak zwanych klapsów wciąż budzi liczne kontrowersje. W 2018 roku co piąty Polak uważał, że bicie dziecka w niektórych sytuacjach jest najskuteczniejszą metodą wychowawczą, a czterdzieści trzy procent akceptowało klapsy. Co czwarty ankietowany stał natomiast na stanowisku, że lanie nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Badania wykazują jednak, iż systematycznie stosowane klapsy dają niestety skutki podobne do ciężkich kar cielesnych: niska samoocena, problemy z zachowaniem, postawy lękowe, skłonności do depresji, autoagresja, myśli samobójcze, nadużywanie leków i alkoholu oraz narkomania.

Temat kar cielesnych pewnie długo budzić będzie niemałe emocje. W powiedzeniu, że „młodzież jest coraz gorsza” jest niestety sporo racji. Każdy, kto miał okazję uczyć w szkole wie, do czego zdolne potrafią być dzieci. Z drugiej strony należałoby zadać sobie pytanie, czy jako społeczeństwo nie dojrzeliśmy do tego, aby zaprzestać stosowania kar cielesnych wobec najmłodszych. W końcu, jeśli kara ma mieć przede wszystkim charakter wychowawczy, to bicie nie jest tu szczególnie efektywne, a może pozostawić trwały ślad na dziecięcej psychice. Z drugiej strony należy wystrzegać się rzecz jasna drugiej skrajności: klaps może być błędem rodzica, ale nie jest też niewybaczalną zbrodnią, za którą grozić może odebranie dzieci przez państwo.

Innym rodzajem przemocy wobec dzieci jest molestowanie seksualne przez rodziców, czyli de facto kazirodztwo. Bardzo małe dziecko może nie wiedzieć, że takiego typu zachowania są czymś złym. Sprawca, bez względu na poziom swojego wykształcenia, jest natomiast zawsze wyposażony w umiejętności manipulacyjne. Stara się, aby dziecko jak najdłużej myślało, że molestowanie jest tylko formą zabawy. Pięciolatek zaczyna jednak orientować się, że coś jest nie tak: dorosły chce się z nim bawić tylko w określony sposób, a on nie jest tym zainteresowany i zaczynają boleć go miejsca intymne. Charakterystyczne dla rodzin kazirodczych jest to, iż robi się tam wszystko, aby prawda nie ujrzała światła dziennego. Co gorsza, kobiety bardzo często wiedzą, że dziecko jest wykorzystywane seksualnie przez partnera, ale jednocześnie są mocno zdeterminowane, aby chronić swój związek. Takie są niestety mechanizmy psychologiczne.

Najbardziej wyrafinowaną i subtelną- a przez to niestety najbardziej niszczącą formą przemocy psychicznej jest tak zwany gaslighting. Termin pochodzi od tytułu oskarowego filmu, „Gaslighting”- „Gasnący płomień” z 1944 roku. Odgrywana przez Ingrid Bergman Paula jest manipulowana przez męża, który wmawia jej chorobę psychiczną. Sprawca gaslightingu potrafi skutecznie wmówić drugiej osobie, że to, co się wydarzyło, w ogóle nie miało miejsca. Kiedy ją poniża, wypiera się i utrzymuje, że tego nie zrobił. „Ja tylko żartowałem, a ty robisz z igły widły”, „Powinnaś iść do psychiatry”- oto hasła charakterystyczne dla takiego typu przemocy. Rzeczywiście, pozornie wszystko jest w porządku: nie ma przemocy fizycznej, alkoholizmu czy zdrad małżeńskich. Jest natomiast nieustanna krytyka i poniżanie.

U osób doświadczających przemocy bardzo często zaobserwować można zjawisko zwane wyuczoną bezradnością. Co ciekawe, widoczne jest ono również na zwierzętach. Warto wspomnieć tu o eksperymencie przeprowadzonym na szczurach: po naciśnięciu przez szczury dźwigni leciały ziarenka, a potem gryzonie były rażone prądem. Z czasem ziaren było coraz mniej, a impulsów elektrycznych coraz więcej. Mimo to zwierzęta uparcie naciskały dźwignię. U ludzi działa dokładnie taki sam mechanizm: chwytają się tego, co dobre i ignorują to, co złe. W zdrowej relacji jest to zjawisko pozytywne: jedna strona przeprasza za wyrządzoną krzywdę, a druga koncentruje się na bliskości i więzi. Przemocowiec nie wykazuje natomiast chęci poprawy, ale oszukuje i manipuluje swoją ofiarę. Długotrwały gashlighting podkopuje natomiast pewność siebie w ocenie rzeczywistości. Krzywdzony co prawda odróżnia dobro od zła, ale jednocześnie ma nawyk usprawiedliwiania sprawcy. „Bo coś go zdenerwowało w pracy, bo miał ciężkie dzieciństwo”- takie stwierdzenie usłyszeć można najczęściej od ofiar gashlightingu. Osoby takie biorą natomiast winę na siebie: bo sprowokowały, wyraziły odrębną opinię albo zakomunikowały swoje potrzeby.

Tematem tabu wciąż pozostaje zjawisko przemocy ze strony kobiet. Według oficjalnych statystyk z 2018 roku stanowiły one jedynie 8,2 procent krzywdzicieli. Najczęściej krzywdzą one swoje dzieci, rzadziej mężów lub partnerów. Nie jest jednak bynajmniej prawdą, że mężczyzna zawsze jest silniejszy od kobiety i zawsze ma możliwość zatrzymania ręki. Anna Jastrzębska, psycholog i prezes fundacji „Fortior- fundacja dla wielu”, zaleca tu wyobrażenie sobie drobnego człowieka, który jest chory i osłabiony oraz kobietę, która uprawia sporty siłowe. Terapeutka miała okazję rozmawiać z dzielnicowym, który opowiadał jej o mężczyźnie skatowanym przez swoją partnerkę. Twierdził, że nie widział nigdy bardziej pobitego człowieka: rozległe uszkodzenia twarzoczaszki, połamane żebra i kości, zgniecione narządy płciowe. Narzędziem zbrodni był tłuczek do mięsa. Na komisariat nierzadko zgłaszali się mężczyźni z połamanymi obojczykami i nosami, pobici kablem, garnkiem lub patelnią.

Jastrzębska podkreśla jednak, iż najczęściej jednak to mężczyzna bije, a kobieta manipuluje. Wynika to z biologii, z różnic między układami nerwowymi i hormonami. Mężczyźni z natury są bardziej impulsywni i wykorzystują przewagę fizyczną. Kobiety natomiast są mistrzami w przemocy psychicznej. Co istotne, nierzadko stosują one przemoc seksualną. Mężczyźni są niekiedy wykorzystywani przez partnerki, zmuszani do stosunków.

Kobiety stosujące przemoc psychiczną bardzo często zrzucają całą winę na partnera: bo mało zarabia, bo nie wybudował domu, bo za dużo pracował itp. Za takie postępowanie należy mu się kara, na przykład poprzez uniemożliwienie kontaktów z dzieckiem. Takich historii jest niestety mnóstwo. Niektóre kobiety działają impulsywnie i nie panują nad emocjami. Reagują płaczem, krzykiem, a także policzkowaniem, kopaniem itp. Takiego typu zachowanie wynika bardzo często z wyniesionych z domu wzorców przemocowych. O wiele bardziej niebezpieczna jest druga grupa sprawczyń: kobiety grające na emocjach i manipulujące otoczeniem. Bardzo często wymyślają niesamowite historie, aby wzbudzić litość, a partnera przedstawić jako kata.

Wśród terapeutów o szeroko pojętych lewicowych poglądach nierzadko spotkać można się z opinią, że jednym ze źródeł przemocy domowej jest patriarchat i wzorce kulturowe, które na pierwszym miejscu stawiają mężczyznę, a kobiecie nakazują bezwzględne posłuszeństwo. Stwierdzenie to nie jest do końca nieprawdziwe: w końcu sprawcy przemocy niejednokrotnie usprawiedliwiają swoje zachowanie właśnie nieposłuszeństwem ze strony żony czy partnerki. Na pewno jednak ogromnym nadużyciem i niesprawiedliwością jest szukanie źródeł przemocy w nauce Kościoła. Kościół rolę głowy rodziny rzeczywiście przypisuje co prawda mężczyźnie, jednak nie nakazuje traktować tego jako przywilej czy wyróżnienie. Wręcz przeciwnie: z wyższą pozycją nierozerwalnie wiąże się ogromna odpowiedzialność i troska o żonę i dzieci. Nie może być mowy o upokarzaniu kobiety, ani tym bardziej o stosowaniu siły fizycznej wobec niej. Źródłem przemocy nie jest więc patriarchat sam w sobie, ale pewne związane z nim wypaczenia. Poza tym wymienione przeze mnie przykłady pokazują jasno, że sprawcami przemocy bardzo często są również kobiety.

Zgłębianie tematu przemocy domowej może napawać nas pesymizmem. Okazuje się bowiem, że sprawcy bardzo często odbiegają od stereotypów: nie są to tylko osoby wywodzące się ze środowisk patologicznych, ale równie często osoby piastujące ważne i dochodowe stanowiska oraz takie, które na co dzień odbieramy jako miłe i uczynne. Na temat tego, jak pomóc ofiarom przemocy pisać można wiele. W pierwszej kolejności należałoby chyba jednak nauczyć się dostrzegać przemoc. Jeśli usłyszymy dochodzące zza ściany krzyki czy płacz, nie możemy tłumaczyć się, że to nie nasza sprawa i nie powinniśmy się wtrącać.

Na koniec, zamiast podsumowania, pozwolę sobie zacytować fragment kazania Peregryna z Opola (dominikanina z przełomu XIII/XIV wieku): „Tak bowiem powinieneś ją kochać, żebyś nigdy nie powiedział jej złego słowa i nigdy jej nie uderzył. Ale obawiam się, że wielu jest takich, którzy w gospodzie, uniósłszy się gniewem, chętnie wdaliby się w bójkę. Nie mają wszakże odwagi uderzyć tego, kto im ubliżył, gdyż wiedzą, że ten uderzony oddałby im pięścią. Oni to po przyjściu do domu za krzywdę, która ich spotkała w gospodzie, mszczą się na żonie. Chwyciwszy ją wtedy za włosy, ciągną z kąta w kąt. Dlatego miłość winna być taka, żebyś zarówno słowem, jak i uczynkiem nie traktował żony źle. Winieneś bowiem pamiętać, że dla ciebie opuściła ojca i matkę i poszła za tobą. To właśnie powiedział Bóg Adamowi, kiedy została stworzona Ewa. Winieneś ją również kochać tak, żebyś jej zapewnił wszystko to, co sobie, tj. ubranie, pożywienie i mieszkanie. Ale obawiam się, że wielu jest takich, którzy nie pozostawiają żonom żadnej swobody w tych sprawach, wszystko przed nią zamykają, tak że niekiedy nie może zaspokoić potrzeby swoich dzieci, anie nie ma na zapłacenie za łaźnię.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *