Nie tak dawno nie tylko Stanami Zjednoczonymi wstrząsnęła wieść o śmierci Charliego Kirka- aktywisty politycznego, autora, działacza pro-life i założyciela ruchu Turning Point USA, a zarazem regularnego organizatora spotkań ,,Show me that i’m wrong” (Pokaż mi, że się mylę). Zginął z powodu swoich przekonań, swojej działalności, słowem z powodu tego kim był. Jednak myli się ten, kto sądzi, że powodem tego mordu dokonanego przez człowieka ideologicznie motywowanego przez amerykańską skrajną lewicę był fakt takich czy innych konkretnych poglądów ofiary. Mordercom, bo należy tu użyć liczby mnogiej, nie chodziło o zamknięcie ust Charliego a w każdym razie nie to było ich najważniejszym celem. Prawdziwym celem mordu było dokonanie wspomnianej przeze mnie w tytule eskalacji wojny kulturowej, a Tyler był tylko człowiekiem który pociągnął za spust. Prawdziwymi mordercami byli Ci, którzy opluskwiali Kirka i jego zwolenników na długo przed jego śmiercią, Ci którzy napędzili w USA i poza jego granicami klimat de facto wojenny. Dlatego używałem liczby mnogiej, użycie zaś zapożyczonego przeze mnie ze słownictwa wojskowego określenia ,,faza kinetyczna” jest uzasadnione prostym i okrutnym faktem śmierci człowieka. Dlaczego jednak uważam, że ta eskalacja nie jest jakimś pobocznym skutkiem morderstwa, lecz wprost była jawnym celem morderców- to stanie się dla czytelników jasne, gdy przeczytają o najistotniejszych moim skromnym zdaniem aspektach działalności zamordowanego.
Charlie Kirk- człowiek, który chciał uleczyć USA
Tak więc co robił Charlie Kirk? Można by wymieniać długo, jednak trzy aspekty jego działalności zdają się być najistotniejsze spośród wszystkich pozostałych, zwłaszcza w kontekście tego co go spotkało.
Po pierwsze Charlie Kirk jako aktywista pro-life z jednej strony nie ograniczał się do krytyki aborcji, ale promował konkretne rozwiązania pozwalające ocalić życie dziecku, chociażby adopcję. Jednocześnie na warstwie narracyjnej wyszedł on z całym arsenałem argumentów, które wcześniej nie były obecne w amerykańskim dyskursie pro-life, a za jego sprawą stały się w znacznym stopniu naczelnym orężem argumentacyjnym. Wykazywał on bowiem np. analogie pomiędzy popieraniem aborcji, a postawą XIX wiecznych obrońców instytucji niewolnictwa. Argumentował że obie grupy w podobny sposób dokonują dehumanizacji konkretnych grup, a także że obie grupy pod pozorem rzekomego ,,słusznego kompromisu” w istocie jedynie forsują swoje interesy i realizują wyłącznie swoją agendę ideologiczną.
Po drugie ten wybitnie uzdolniony retorycznie aktywista nie wahał się wskazywać prawdziwych, a nie wydumanych problemów rasowych istniejących w USA. Otwarcie nazywał tzw. akcje afirmatywne formą rasizmu, otwarcie sprzeciwiał się podnoszonym przez Murzynów żądaniom reparacji od USA, wreszcie nie wahał się mówić, że w świetle ww. kwestii, oraz praktycznej bezkarności nawet najbardziej radykalnych politycznych sekciarzy z Black Lifes Matter to biali stali się najbardziej dyskryminowaną i zagrożoną grupą etniczną w Stanach Zjednoczonych.
Jednak najważniejsza była trzecia kwestia- spotkania ,,Show me that i’m wrong” na których Kirk odpowiadał na pytania i dyskutował z młodymi ludźmi o przeróżnym światopoglądzie- od anarchistów do paleokonserwatystów. W ten sposób stwarzał platformę wymiany opinii pomiędzy ludźmi z różnych baniek informacyjnych. Realizował tak własne przekonanie, że ,,leczymy podziały, rozmawiając z ludźmi, z którymi się nie zgadzamy.” Robił to z pobudek patriotycznych, uważając że w ten sposób ,,leczy kraj”. I właśnei ten trzeci punkt jego działalności najbardziej nie spodobał się wszystkim szermierzom ,,równości” ,,tolerancji” etc. Rozbijanie baniek informacyjnych, wychodzenie poza schematy, odważne ale kulturalne podejmowanie uczciwej debaty z przedstawicielami najskrajniej różniących się środowisk- właśnie to uczyniło z Charliego Kirka postać niebezpieczną dla lewicowego establishmentu w USA. Dlatego najpierw próbowano go wyautować z przestrzeni publicznej, potem opluskwiano go i dążono do jego dyskredytacji, a wreszcie gdy wszystkie te stalinowskie chwyty ze stałego repertuaru międzynarodowego lewaka okazały się nieskuteczne, wówczas zamordowano człowieka, który chciał uleczyc swój kraj. Pewnym ludziom po prostu zależało na utrzymywaniu choroby, ponieważ chory stan Ameryki służył ich partykularnym interesom. Właśnie dlatego Kirk zginął. Jednak jakie są i najprawdopodobniej będą dalsze skutki tej tragedii oraz o kim i o czym świadczy taka śmierć takiego człowieka? Wyjaśniam.
Spirala nienawistnego szaleństwa- albo rak (nie tylko) Ameryki
Trzeba jasno zaznaczyć, że morderstwo Kirka było właściwie punktem kulminacyjnym pewnego postępowania które zaczęło się dużo wcześniej w stosunku do jego osoby, a z kolei owa operacja była jedynie częścią jeszcze szerszych procesów, które dotyczą nie tylko Ameryki- stąd zresztą tytuł podrozdziału.
Oczywiście można by tu wymieniać BLM, cały ruch wokeistyczny, radykalizacje lewej strony amerykańskiej sceny politycznej, ale to wszystko nadal pozostaje przesuwaniem się po skorupie, gdy jądro problemu leży znacznie głębiej, a składają się na nie dwie kwestie mocno i nader szkodliwie rezonujące w postrzeganiu rzeczywistości przez część ludzi współczesnych. Są to po pierwsze absolutyzacja tzw. empatii w systemie etycznym, po drugie zaś akceptacja dla ,,cencelingu” jako metody walki politycznej. Te dwa elementy wspierają się zresztą nawzajem, tworząc samonapędzającą się spiralę szaleństwa, która prędzej czy później musiała zakończyć się zbrodnią i uruchomieniem najgorszych, najprymitywniej trybalistycznych instynktów których pokaz doskonale widzieliśmy w wykonaniu lewactwa, które po śmierci Kirka urządzało sobie festiwal radości z tragedii jego rodziny. Opiszmy oba mechanizmy i ich szkodliwość.
Czymże jest, na czym się opiera i dlaczego jest szkodliwą absolutyzacja empatii w systemie etycznym? Otóż proces ten w gruncie rzeczy jest dość prosty. Polega na uznaniu wspomnianej wartości empatii za wartość absolutną, z której można, a w dyskursie liberalno-lewicowym wręcz należy, wywodzić wszelkie pozostałe wartości etyczne. Oczywiście przyjęcie takiej postawy wynika z pustki metafizycznej po odrzuceniu nadprzyrodzonych źródeł etyki, oraz co równie dramatyczne, pustki egzystencjalnej powstałej po praktycznym odrzuceniu przez tych samych ludzi prawa naturalnego jako źródła etyki. Oczywiście nie da się żyć w stanie takiej pustki, a raczej nie da się w stanie takiej pustki żyć z poczuciem bycia dobrym człowiekiem, które to poczucie jest przecież potrzebą każdego z nas. Natura nie znosi próżni, toteż człowiek wybierający takie życie musi czymś tę pustkę zapełnić. Nietscheańskie ,,trzeba nam stać się bogami” nie pomaga, bo wymaga zbyt wiele wysiłku intelektualnego, do którego większość wyznawców liberalrnych miazmatów nie jest skłonna. W tym miejscu przychodzi z pomocą ideologia ,,podejścia empatycznego”. Niestety bynajmniej nie oznacza to podejścia kantowskiego, zakładającego że człowieczeństwo zawsze jest celem nigdy środkiem i że należy postępować zawsze w taki sposób, w jaki chciałoby się by postępowali wszyscy. To nie byłoby najgorsze, nie byłoby nawet złe. Problem w tym, że ,,podejście empatyczne”, w jego współczesnym wokeistycznym wydaniu, rozumie ,,empatię” zarazem i wybiórczo i infantylnie. Absolutyzując ją, czyniąc zeń główne źródło moralności a jednocześnie wcale nie rozumie jej jako stałej postawy życiowej. W związku z tym nie przepracowuje jej w żaden sposób intelektualny czy bodaj trwale uczuciowy, pozostając wyłącznie na poziomie emocji. ,,Empatia” w nowoczesnym wydaniu pozostaje emocją. W związku z powyższym zupełnie logiczne jest obdarzanie nią innych w sposób zupełnie wybiórczy- w oczach typowego wyznawcy wokeizmu będzie się więc ona należała ze wszech miar homoseksualiście, imigrantowi, narkomanowi, etc.etc. kogo tam akurat uważają za ,,uciśnionego”. Więcej nawet, bo będzie się ona należeć nawet psinie i kociakowi (wszak są takie słodkie), ale już nie będzie się należeć ,,faszyście”, który ma odmienne od nich poglądy na życie i świat i oczywiście nie będzie się należeć innym osobom, które im jakkolwiek przeszkadzają. Np. wobec dzieci nienarodzonych nie będą się poczuwali do bycia zobowiązanym do empatii, którą tak absolutyzują. Dlaczego? Właśnie dlatego, że z tą całą ,,empatią” pozostają wyłącznie na poziomie emocji, co czyni ich moralność i etykę wyjątkowo chwiejną- tak jak ich emocje. Taka ,,etyka” stanowi przy tym idealne uzasadnienie zwykłego wygodnictwa i moralnego tchórzostwa (vide kwestia dzieci nienarodzonych), a także najbardziej barbarzyńskiego trybalizmu- co doskonale ukazały ich reakcje na śmierć Charliego Kirka. Wobec rodziny zabitego nie mieli najmniejszej empatii, bo wobec zabitego mieli tylko negatywne emocje, a ich ,,moralność” tylko na emocjach się opiera. Dlatego właśnie ich plemiennie barbarzyńskie i wulgarnie nieprzyzwoite zachowania wobec śmierci człowieka, który ośmielał się nie zgadzać z ich poglądami i postawami życiowymi, paradoksalnie wypływają dokładnie z ich fałszywej ,,empatii”. Jest to sytuacja dokładnie analogiczna do znanej z naszego kraju sytuacji nagonki na profesora Bralczyka po jego wypowiedzi o psach. Z tą różnicą, że tutaj mamy do czynienia z bardziej zaawansowanym poziomem jednostronnej i niczym nieuzasadnionej przemocy, ponieważ Charlie Kirk nie żyję. I ten fakt wraz z reakcjami lewicowo-liberalnych klakierów mordu i opluwaczy ofiary jest kolejnym tytułem oskarżenia wobec tzw. etyki empatycznej. Jak pokazuje postępowanie jej wyznawców w momencie śmierci kogoś kto się z nimi nie zgadza, nie ma w cywilizowanym świecie etyki bardziej wybiórczej, bardziej trybalistycznej, bardziej wreszcie wygodnickiej dla jej wyznawców niż opisana powyżej. Jednak nawet te najgorsze zachowania wyznawców ,,ematii” nie byłyby możliwe, gdyby obok promocji tego jakże wykrzywionego systemu pseudoetycznego, nie nastąpiło inne zjawisko. Zjawisko akceptacji, normalizacji, a wreszcie nawet afirmacji praktyki cencelingu- najpierw w internecie, potem szerzej w mediach i życiu społecznym, wreszcie- jak pokazuje casus Kirka w sensie fizycznym.
Czym jest cencel culture myślę, że wie każdy z czytelników, gdyż pojęcie to było już omawiane wielokrotnie, także na łamach naszego pisma. W tym artykule zajmuje mnie inna kwestia- jak mianowicie cencel culture i tzw. etyka empatyczna łączą się ze sobą. Bo fakt łączenia się tych dwóch zjawisk bezspornie wykazała nam zarówno śmierć Kirka, jak i wiele innych wydarzeń nie tylko z USA. Przecież osoby, które próbowały w naszym kraju doprowadzić profesor uniwerystecką do zwolnienia za otwarte mówienie o tym, że istnieją tylko dwie płcie także kierowały się ,,etyką empatyczną”. Ich dążenie do wycencelowania pani profesor wynikało z chęci narzucenia tego postrzegania etyki innym ludziom- takim, którzy jednak uznają tę czy inną etykę absolutystyczną, siłą rzeczy odrzucając wokeistyczną kazuistykę ,,podejścia empatycznego”. Z resztą niemal za każdym razem gdy dokonuje się, lub próbuje się dokonać cencelingu jakiejś osoby tyle razy jako argument usprawiedliwający tę praktykę pojawia się stwierdzenie, że wypowiedzi, poglądy, działania tej osoby ,,raniły” ,,powodowały dyskomofort” itp. tych czy innych grup i z reguły są to podobne grupy, bo dziwnym trafem zawsze chodzi o tych, którzy wedle wokeistycznych teorii są ,,uciśnieni”. Tak więc cencel culture jest niczym innym jak narzędziem do narzucania reszcie społeczeństwa postrzegania świata poprzez pryzmat ,,podejścia empatycznego”. O wybiórczości owego podejścia już pisałem, więc nie będzie chyba szczególnie odkrywcze gdy w tym miejscu dodam, że jest to zarazem sposób narzucenia nader kulawej moralnie filozofii życiowej. Istotniejsze jest stwierdzenie innej rzeczy- związek kultury unieważniania z ,,etyką empatyczną”, jest dwustronny. Z jednej strony ,,unieważnianie” służy szermierzom ,,nowej etyki” do narzucania innym ich wizji świata, ale z drugiej strony ta sama ,,nowa etyka” daje pseudomoralne usprawiedliwienie dla cencelingu ludzi, którzy nie odpowiadają tej wizji. To bardzo wygodne dla jej wyznawców. Pozwala im wciąż czuć się ,,dobrymi ludźmi” z racji ,,empatii” okazywanej dajmy na to kotkom czy pieskom, nawet wtedy, kiedy np. tak jak ostatnio, wiwatują z powodu tragicznej śmierci człowieka, którego całą winą było wyznawanie odmiennych poglądów. Żebyśmy też dobrze się zrozumieli- osobiście byłbym w stanie zrozumieć radość z cudzej śmierci, gdyby chodziło o człowieka, który dajmy na to wymordował osobiście iluś ludzi, albo był krwawym dyktatorem jakiegoś wrogiego kraju, czy nawet dajmy na to najechał z bronią w ręku moją Ojczyznę by grabić i gwałcić. Ale mówimy o ludziach, którzy cieszyli się ze śmierci swego rodaka, uczciwego, niekaranego obywatela, męża i ojca dwójki dzieci i to tylko dlatego, że nie zgadzał się z ich poglądami. Mówimy więc o tak skrajnej ułomności moralnej i trybalizacji politycznej, że aby znaleźć analogię dla postępowania tych ludzi musielibyśmy przenieść się do krajów totalitarnych. A to wszystko w Amerycę- kraju mającym do niedawna ambicję być wzorem dla całego Okcydentu. Pokazuje to doskonale kim są tzw. demokraci i do czego byliby zdolni doprowadzić swój i nie tylko swój kraj, gdyby znów dano im rządzić USA. Sytuacja wokół śmierci Kirka jest najpełniejszym świadectwem o tych ludziach i o nich najbardziej ona świadczy. Ale o czym świadczy jeszcze? Otóż o niewyobrażalnej skali tego jaką spiralę samonapędzającej się nienawiści nakręcono w USA. To powinno być dla nas ostrzeżeniem. Bo w naszym kraju niestety jesteśmy świadkami podobnych procesów. Wystarczy zobaczyć jak straszliwą nienawiścią zieją w swoich komentarzach i wypowiedziach ,,elity” III RP wobec prostych ludzi po każdych kolejnych wyborach w których ich kandydat przegrywa. Nie wiem, czy ktokolwiek z tamtej strony mediów zastanawia się gdy piszę swoje ,,analizy” nad tym pytaniem, ale trzeba je sobie zadać: czy chcemy w Polscę takich sytuacji jak ta, która miała miejsce w Amerycę? To pytanie do wszystkich ludzi nakręcających wojnę polsko-polską.
Co dalej?
Przede wszystkim musimy sobie uświadomić charakter zagrożeń, jakie uświadomiła nam śmierć Kirka. Polaryzowanie społeczeństwa, rozbijanie Narodu na zwalczające się plemiona, trybalizacja etyki, zamykanie się w szczelnych bańkach i pielęgnowanie chorej nienawiści do własnych rodaków mogą prowadzić do tragedii. Nie tylko mogą, ale wręcz wprost prowadzą do sytuacji, w której mord na człowieku tej samej krwii staje się czymś przerażająco łatwym. Staje się czynem, w trakcie którego można uważać się wciąż za wyższego moralnie od własnej ofiary. Będąc w swej istocie aktem ostatecznego ukoronowania własnej głupiej pychy, własnego satanicznego hybris, jednocześnie staje się psychicznie łatwe, co budzić powinno słuszne przerażenie i zarazem odrazę. Musimy sobie uświadomić jacy ludzie stoją za taką sytuacją. Że są to ludzie nie należący do naszej cywilizacji. Gdyby należeli do naszej cywilizacji potępiliby zbrodniarza, nawet jeżeli podzielali jego poglądy. Na pewno zaś nie urządzali by sobie plemiennego tańca nad trumną ofiary. Jednak stało się inaczej. Ludzie ci dostarczyli nam dowodu na własne wykluczenie z cywilizacji. Musimy być tego świadomi, że w razie śmierci kogokolwiek z nas, Ci ludzie, którzy gardzą nami lub nienawidzą nas gdy żyjemy, będą cieszyć się naszą śmiercią, jak cieszyli się śmiercią Kirka i nawet nie pomyślą, czy to aby jest w dobrym smaku. Celowo używam tu pojęcia dobrego smaku. Herbert pisał w swojej ,,Potędze smaku”, że właśnie w nim są ,,włókna duszy i chrząstki sumienia.” Komuś zabrakło dobrego smaku i pokazał swoją prawdziwą twarz. Wcześniej ktoś inny- ktoś kogo nie tylko Ameryka potrzebowała- zapłacił za to życiem. I musimy być świadomi, że każdy z nas mógłby być właśnie Charliem Kirkiem, bo niestety aż nazbyt wiele jest wciąż w Polsce ,,wnucząt Aurory, chłopców o twarzach ziemniaczanych, bardzo brzydkich dziewczyn o czerwonych rękach”. Czy mamy podążyć ich śladem naśladując ich czyny? Nie, gdyż musimy pracować sami z sobą. Wspomniana polaryzacja także w nas siedzi, a nakręcanie eskalacyjnej spirali wewnątrz własnego Narodu jest ze wszech miar kontrskuteczne. Czy mamy jednak bezczynnie ulegać ich szczucie, pozostawać uległym i wycofanym? Po trzykroć nie! Ponieważ byt Narodu nie zależy li tylko od jego przetrwania czysto biologicznego, lecz także od przetrwania jego sił twórczych i duchowych i nie wolno pozwalać, by zostały one pogrzebane, należy ich bronić tak samo jak materialnej strony bytu narodowego. Nasza misja w świetle procesów zachodzących na świecie jest jasna: żadnego polskiego zamachu w Orem! Nikt w naszym kraju nie powinien ginąć z powodu poglądów politycznych i nie powinien być cencelowany, jeżeli tylko jego poglądy nie zagrażają bezpieczeństwu kraju. Jedność Narodu jest zbyt cenną wartością, ażeby pozwalać tym czy innym awanturnikom na jej niszczenie w imię wydumanych ideologii. A kula wystrzelona przez Tylera była właśnie kulą wystrzeloną w jedność Amerykanów. Nie powinno być w Polsce żadnej podobnej kuli.
Oby więc ze śmierci Kirka wyciągnięto nauki na przyszłość.