Ostatnie wybory prezydenckie ujawniły konflikt pokoleń, jednak w zupełnie innym sensie niż od lat próbuje nam wmawiać strona lewicowo-liberalna. Owszem wśród emerytów wygrał Karol Nawrocki- jednak jego przewaga w tej grupie wiekowej była równie nieznaczna jak w całym społeczeństwie. Mocniejszą już przewagę miał w grupie wyborców między 30 a 39 rokiem życia, jednak nie to stanowi o właściwej istocie konfliktu pokoleń o którym pragnę napisać. Najmocniejszą przewagę- niemal 4 procentową osiągnął prezydent elekt Rzeczpospolitej Polskiej Karol Nawrocki w grupie wyborców między 18 a 30 rokiem życia. W jakiej więc grupie wygrał jego przeciwnik- prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski? Ano wśród pięćdziesięciolatków. Najliczniej za kandydatem postępowym, liberalnym ,,tolerancyjnym” itd. itd. głosowali ludzie między 50 a 59 rokiem życia. I w tym miejscu należałoby ogłosić triumfalnie ostateczny upadek Michnikowskiej narracji o ,,młodych, wykształconych”, ale nim się otworzy butelki od szampana świętując ów krach formacyjno-ideowy brukselskich gadzinówek dla Polaków należałoby sobie zadać kilka pytań i rozważyć odpowiedź na nie. Primo: jak w ogóle doszło do takiej dobrze wróżącej zmiany? Secundo: jak to możliwe, że przez lata całe, mimo zmieniających się realiów, Michnikowska narracja trzymała się tak silnie? Tertio: jak możliwa jest tak daleka ślepota wśród przedstawicieli opcji brukselskiej, iż nawet teraz nie widzą oni oczywistego krachu swych koncepcji formacyjnych? Quarto- co to oznacza dla umownie naszej strony politycznego sporu? Et ad ultimo gravissimum- co to oznacza dla Polski? Postaram się przynajmniej w uproszczeniu odpowiedzieć na wszystkie te pytania.
Mrożek się urzeczywistnia- albo co dziś jest buntem młodzieży.
Każdy kto czytał ,,Tango” Mrożka powinien pamiętać słowa, które wypowiada tam Artur pod adresem swoich rodziców Stomilów. ,,Tak długo obalaliście wszelkie zasady, że mi nie zostawiliście już nic, nic. Brak zasad stał się waszą zasadą”. Dziś właśnie realizuje się nam ten scenariusz z Mrożka. Pokolenie Michnika, Balcerowicza i Owsiaka – nie bez powodu wymieniam właśnie te nazwiska – ono właśnie przygotowało świat, przeciw któremu nastąpił nowy bunt młodych. Tak długo bowiem wmawiało to pokolenie wszem wobec, że wolność to ,,róbta co chceta”, że bycie zaradnym polega na tym by ,,pierwszy milion ukraść” i że ,,tolerować” (w ich rozumieniu pojęć- akceptować bez zastrzeżeń) trzeba wszystko i wszystkich, bo inaczej jest się ,,faszystą”, że w reszcie zrobili sobie taki świat jak Stomilowie. Świat gdzie nie ma zasad, nie ma ładu, a wszystko jest eksperymentem, prowizorką albo zgoła mistyfikacją. W takim świecie młodzież nie ma miejsca na prawdziwy bunt. Każdy bunt jest bowiem sprytnie kanalizowany i stają się podobną mistyfikacją jak większość wydarzeń owego świata Stomilów. W takiej sytuacji młody człowiek, który w naturalny dla młodości sposób pragnie uczestnictwa w czymś wielkim ostatecznie tylko w jeden sposób może się zbuntować – odrzucając całą stomilowską rzeczywistość, tak jak czyni to Artur.
Siłą rzeczy pierwszym i od razu rzucającym się w oczy aktem odrzucenia stomilszczyzny jest jednoznaczne zerwanie z paradygmatem o cnocie tolerancji. Młodzi nie chcą już być tolerancyjni, tak jak ich wychowywano latami i tak jak to wtłuczono do głów pokoleniu Michnika, o którym za chwilę. Widzą, czym jest legendarna ,,tolerancja” i mają jej serdecznie dość. Pragną być nietolerancyjni – bo uświadamiają sobie, że człowiek ma takie prawo. Co więcej jest to prawo za którym stoi tradycja wieków. Dla ,,nowoczesnych” demoliberałów oczywiście samo powiedzenie, że ma się prawo być nietolerancyjnym brzmi jak herezja nieomal, ale zwróćmy uwagę, że ci sami ludzie, którzy tłuką nam o tolerancji bez przerwy, jednocześnie we własnym gronie są największymi zwolennikami twardego stawiania granic innym, i to do tego stopnia że najchętniej mieszkają na zamkniętych osiedlach. Ta swoista niekonsekwencja poglądów z praktyką obnaża ich. Prawo do nietolerancji w imię szacunku dla godności swojej i swojej wspólnoty jest w świetle powszechnych praktyk czymś oczywistym. Tyle że trzeba było zmiany pokoleniowej by odważono się o tym mówić. Ale to nie koniec. Coraz więcej młodych pragnie jakiegoś elementarnego porządku. Skąd, jeżeli nie stąd właśnie, bierze się min. wciąż rosnąca popularność szkół mundurowych czy liceów katolickich? Skąd, jeżeli nie z tego pragnienia o którym piszę, bierze się dzięki Bogu rosnące zainteresowanie młodych ruchami straight edge? Można tu wejść na nawet bardziej radykalny grunt- wyśmiewany przez liberałów, do niedawna mało popularny, katolicki Ruch Czystych Serc coraz bardziej rośnie w liczbę członków. To także jest wyraz pragnienia powrotu do jakiegoś porządku, tym wznioślejszy, że próbuje rozpoczynać powrót do porządku od tego miejsca, w którym ten porządek najwcześniej został zachwiany- tj. od porządku relacji mężczyzny i kobiety.
I to jest chyba najbardziej arturowskie – przypomnijmy sobie Mrożka jeszcze raz – Artur dla przywrócenia porządku rozpoczyna starania o ślub z Alą, który ma się odbyć ze wszystkimi uświęconymi tradycją elementami obrzędu. Czyż nie jest podobnym gestem aktywność Ruchu Czystych Serc propagującego czystość przedmałżeńską? Tak więc coraz więcej jest wśród młodzieży Arturów. Niestety z drugiej strony trzeba zauważyć, że jest też wśród niej coraz więcej Edków i to powinno już nieco niepokoić. Edek, choć części czytelników może się wydawać postacią pozytywną to jednak ostatecznie nie zaprowadza nic oprócz własnej tyranii. A nie o to przecież chodzi w tej dzisiejszej wielkiej rewolucji. Nie waham się pisać o wielkiej rewolucji, gdyż powtarzam jedynie słowa Chateaubrianda piszącego, iż ,,każda prawdziwie wielka rewolucja, zawsze jest powrotem lepszej przeszłości”. Wracając jednak do nieszczęsnego Edka – z jednej strony ów typ człowieka – chamski, brutalny, pozbawiony empatii i wysokich ideałów- budzi odrazę i zaiste nie chcielibyśmy władzy takich ludzi. Z drugiej strony nawet on jest lepszy od zakłamanych, żyjących nie tylko bez ideałów, ale nawet i bez porządku, nieszczęsnych Stomilów. Jak więc dalej nie pójdzie bunt młodych – będzie lepiej niż jest. Ale zadajmy sobie pytanie jak możliwe było tak długie utrzymywanie się nie tylko systemu w który jest wymierzony obecny bunt, lecz przede wszystkim jak możliwe było tak długie utrzymywanie się porządku wyobrażonego, który za nim stał. Czas zadać sobie jednym słowem pytanie o to jakim cudem tak żywotne było pokolenie Michnika, Balcerowicza i Owsiaka. O tym w następnym rozdziale.
Uwodzicielska moc ,,fajności” – albo Polaków omamiania metodyka
Odpowiedzi na pytanie na to jak możliwe było tak długie utrzymywanie się systemu wyobrażeniowego, który stał za dominacją polityczną demoliberalnego salonu udziela nam własną swą osobą pieszczoszek owego – Jerzy Owsiak, a właściwie, mówiąc językiem narzuconym nam przez ową stronę – Jurek. Zwracam uwagę na ten z pozoru niewielki zabieg lingwistyczny, normalizacje zdrobnienia u człowieka, który dziś jest już po siedemdziesiątce. Ten zabieg lingwistyczny był jednym z wielu działań, których celem było obudowanie wszelkiej działalności Jerzego Owsiaka otoczką ,,fajności”. Z początku nie było w tym żadnego politycznego wyrachowania, albo może ,,Jurek” dobrze je maskował, tak czy inaczej dzięki głośno i z hukiem prowadzonej działalności charytatywnej, potężnemu propagandowemu rozdmuchaniu rozmiarów jej wyników oraz początkowej przynajmniej deklarowanej apolityczności Jurek w bardzo szybkim tempie zaczął się pozytywnie kojarzyć większości Polaków, a wtedy bardzo prędko dołączył do rydwanu Adama Michnika. Praktycznie od początków pierwszych rządów Tuska, a nawet i wcześniej, jeszcze za rządów Millera pan Owsiak był regularnie wystawiany przez salon lewicowo-liberalny jako autorytet ostatniej szansy. Gdy już Polaków nie udawało się michnikowszczyźnie przekonać do różnorakich wariactw wówczas wjeżdżał na białym koniu Jurek Owsiak i przemawiając z pozycji świeckiego świętego jakim go uczyniły media salonowe przekonywał nieprzekonanych. No ale on był zawsze ostatnią deską ratunku, gdy już zawodziły inne zaklęcia. Jednym z tych zaklęć było ,,młodzi, wykształceni, z dużych miast”. Taki mit zwolennika progresu ukuła ,,Gazeta Wyborcza” i przez lata całe bombardowała nas wszystkich tym mitem, co więcej osiągając znaczne sukcesy w tumanieniu Polaków, bo wszak chęć bycia lepszym od innych, bodaj we własnej głowie, jest dla wielu bardzo motywującym bodźcem, a konstrukcja mitu ,,klasy średniej” pozwalała na pełną realizację owego niskiego narcyzmu. Warto tu dodać, że samo nazwanie ,,młodych, wykształconych, z dużych miast”, obecnie szczególnie zabawnie brzmiące ,,klasą średnią” jest daleko idącym zakłamaniem. Dlaczego? Do klasy średniej, wedle klasycznej definicji tego słowa, nie należą wcale osoby, które zarabiają powyżej jakiejś sumy, albo które zarabiają w biurach, itp. Wysokość zarobków czy sposób ich zdobywania nie mają bezpośredniego przełożenia na pojęcia klasy średniej, bo do tej należą osoby ,,w pełni niezależne finansowo”. Czy można osobą w pełni niezależną finansowo nazwać kogoś tonącego w wieloletnich kredytach? A to jest częstokroć rzeczywistość tzw. polskiej klasy średniej. Pozwolę tu sobie na wtręt osobisty- to ja już wolę być biedakiem. Przynajmniej pracuje na siebie nie na banki. Jednak mit ,,klasy średniej” budował ,,fajność”. A ta kategoria nie była bez znaczenia.
Przez ostatnie trzydzieści lat większość ludzi chciała być ,,fajna”. Nikt nie chciał być ,,obciachowy”. I właśnie na tym michnikowszczyzna budowała swoją siłę. Ta siła ,,fajności” rozpadła się na naszych oczach, gdy najpierw ,,fajny” Jurek Owsiak przeobraził się w najbardziej bezkrytycznego janczara jednej strony politycznej, potem zaś do owej strony, która tak usilnie chciała emanować ,,fajnością” zaczęły się przyklejać typy, które wszystkim posiadającym resztki bodaj poczucia smaku mogły się kojarzyć tylko z obciachem na poziomie wyjątkowym. Szczytem było zwerbowanie Romana Giertycha. Temu nieszczęsnemu człowiekowi można by osobne passusy poświęcać. Jego casus może służyć z jednej strony za nader zatrważające studium upadku, z drugiej strony za równie przerażający przykład działania korupcyjnego systemu działania władzy. Niemniej to jak się sprzedał, w jakim to zrobił stylu, jak bardzo dziś wszędzie naokoło zieję gorliwością neofity to wszystko czyni go obciachowym. I jest kolejnym ciosem w ,,fajność” formacji ,,europejskich”. Tymczasem ,,fajności” nabrała prawica, a nawet ,,skrajna prawica”. Można się śmiać z mentzenowego piwka, ze słitfoci Krzysztofa Bosaka, można uważać za niepoważną akcję gaśnicową Brauna, można naśmiewać się z karmelków Kaczyńskiego i nagrań z jego kotem, można żarty Tarczyńskiego czy Czarnka uważać za drętwe, no ale fakt jest faktem, że tak się robi ,,fajność”. Dowodem fakt, że nawet piwo Mentzena z Trzaskowskim, ostatecznie bardziej zaszkodziło Trzaskowskiemu, niż komukolwiek z pozostałych zamieszanych w aferkę. Tak czy inaczej ,,fajność” przestała być towarem monopolowym jednej frakcji- a to zmienia geometrię polityczną w sposób trudny do przecenienia. Dziwić się można tylko temu, że druga strona w ogóle tego nie zauważa. Jednak to jest wynikiem zjawiska, które wyjaśnię w kolejnym rozdziale.
Zombie ,,Gazety Wyborczej”- albo komu Michnik wyżarł mózg
Fakt, że zwolennicy salonu lewicowo-liberalnego wciąż nie dostrzegają zmiany jaka zaszła w społeczeństwie nie jest ich winą. Wpisuje się w szersze zjawisko swoistego zbiorowego opętania. Wpisuje się też w behawioralne wręcz wzorce postępowania środowiska, którego guru wciąż pozostaje Michnik. W swoim zacietrzewieniu najwierniejsi wyznawcy tego bezwyznaniowego szamana nie dostrzegają zmian w społeczeństwie, dlatego głównie że dawno wyparli ze świadomości fakt, iż sami poddają się zmianom, czysto rzekłbym biologicznym. Po prostu oni ciągle uważają się za ,,młodych, wykształconych z dużych miast” chociaż mają już pięćdziesiąt albo i sześćdziesiąt lat na karku, a ich wykształcenie bardzo często wiele pozostawia do życzenia. Dość powiedzieć, że w kwestii np. historii naszego kraju czy znajomości ojczystej literatury wielu spośród nich bez problemu zostało by zagiętych przez wielu znanych mi osobiście ludzi bez dyplomów akademickich. Z całej triady dziś jest prawdziwe już tylko ,,z dużych miast” ale pokolenie Michnika uporczywie trzyma się w swoim urojeniu wyższościowym, bo gdyby nie ono, to ich ego spadłoby im na łeb, gdyż tylko na kupionym od GW urojeniu się trzyma. I w zasadzie to wyjaśnia wszystko. Mamy do czynienia z ludźmi, którzy niczym francuscy ultrasi tuż po restauracji monarchii ,,niczego nie zapomnieli i niczego się nie nauczyli”. Dodam od siebie, że także się nie nauczą, bo nauka wymaga pokory.
Najważniejsze na koniec
Co te zmiany oznaczają dla nas? Dla naszego środowiska, ale przede wszystkim dla naszego kraju? Cóż- powiew nadziei. I to pragnę z całą mocą podkreślić. Mając już przypiętą łatkę chorobliwego pesymisty, zwłaszcza za sprawą swojej poezji, ale nie tylko, w tym momencie piszę jasno i wyraźnie- jest nadzieja dla Narodu! Mamy rok 2025 i oto po dwustu latach wraca nam walka romantyków z pokoleniem oświecenia. I trzeba sobie powiedzieć jasno- w tym starciu to my jesteśmy stroną romantyczną. To na nas przyszła teraz kolej aby ,,gwałt gwałtem odcisnąć” i ,,skruszyć pokolenia okowy”. Jutro będzie nasze!