Presja jaką wywieraliśmy jako naród na polityków w sprawie CPK zdaje się odnosić skutek. Niestety, jak to bywa w polityce – nawet najszlachetniejsze idee po przejściu drogi przez kilka par rąk na wiejskiej kończą umorusane gównem. Dziś, choć dzięki naszej presji nasz miłościwie panujący pan premier zgodził się kontynuować projekt CPK, ten w istocie nadal stoi pod znakiem zapytania. Społeczna presja wymusiła na politykach podjęcie tematu na poważnie, ale projekt zaczyna przypominać przez to swoją własną karykaturę. Czy zatem w ogóle nasza aktywność ma sens?
Polityka w państwach demokratycznych zwykle jest bardzo brudną i głupią grą o realizację partykularnych interesów danego stronnictwa, czy partii politycznej. Polsko-polska wojna, która jest napędzana naszym dwu-partyjnym systemem (z dodatkami) stanowi skuteczne opium dla mas. Wskazywanie wspólnego wroga, którego za wszelką cenę trzeba powstrzymać, bo jak nie to stracimy niepodległość, czy też wprowadzony zostanie faszyzm lub komunizm. Posiadanie wiecznego, nieskończenie pojemnego kozła ofiarnego pozwala nieustannie myć przed publiką swoje brudne dłonie zrzucając winę na „tych drugich”. Wisienką na torcie tej cynicznej gry stanowią pieniądze zza granicy, za które politycy obcych krajów kupują realizację swoich interesów przy okazji napychając kabzę czy to ugrupowań politycznych, czy też poszczególnych osób z określonych partii.
Dla uczciwego człowieka posiadającego jakiś kręgosłup moralny od razu musi nasuwać się wyjście z tej sytuacji. Zamiast angażować się w tę brudną grę, gdzie nie ma strony bez skazy ani ugrupowania, które nie byłoby przynajmniej raz skompromitowane, może lepiej jest odciąć się od tego środowiska, zachować godność, czyste sumienie i spokój ducha? W obecnym stanie polskiej polityki, gdzie wojna plemienna zdaje się być na bardzo dojrzałym poziomie, nie możemy pozwolić sobie na taki luksus. Polska rozpaczliwie potrzebuje tkanki społecznej świadomych obywateli, którzy wypisują się z tego prymitywnego teatru dla gojów, który urządzają nam nasi przygłupi politycy. Potrzebujemy masowego ruchu osób, którzy obejmą 10-20% wszystkich głosów w wyborach i będą głosować zgodnie ze swoim sumieniem oraz nie pozwolą zamknąć się w ramach określonego plemienia. Oczywiście, że nasza polityka jest brudna i oczywiście, że wybór przy urnie do głosowania nigdy nie będzie prawdziwie szlachetnym i czystym wyborem. Nie potrzebujemy jednak w obecnej chwili ideowej czystości. Musimy wytworzyć tkankę społeczną, która będzie działała jak lek na raka naszej politycznej choroby. Musimy nauczyć się karać aktualnie rządzącą partię za jej realne działania i za takież nagradzać. Retoryka, sposób mówienia i to, czy wizje sprzedawane prze określone ugrupowanie polityczne nam odpowiadają powinno zejść na drugi plan. Interes narodowy w określonym punkcie czasu jest różny od tegoż interesu w innej chwili. Wraz ze zmianami w geopolityce, polityce unijnej i sytuacji militarnej na Ukrainie, zmieniają się rzeczy kluczowe dla naszego funkcjonowania lub być może nawet niepodległej egzystencji. Uzależnienie swojego głosu od realnych działań partii oraz ustawienie swojego kompasu na subiektywnie pojmowany interes narodowy powinno być wystarczającym sposobem, by móc uczciwie oddawać głos na przysłowiowe „mniejsze zło” i sprawiać, że politycy z czasem będą zmuszeni zacząć słuchać wymagań tej niewidocznej siły. Musimy zadbać o to oddolnie, by organicznie utworzyć tzw. „deep-state”, który będzie realizował polska rację stanu, a nie dbał o jakieś żałosne interesy członków danej partii.
Aktywizm polityczny jest konieczny do tego, aby nie oddawać bez walki władzy ludziom miałkim, cynicznym i śliskim. Lepkie ręce zawodowych polityków, powinny być bite przez ludzi czystych, którzy obserwują to bagno z boku nie dołączając do tego cyrku bezpośrednio. Taka pozycja pozwala w określonej chwili oddać głos na PiS, a innym razem na Lewicę, czy PO. Gdy to pisze, to czuję pewne obrzydzenie myśląc o głosowaniu na te partie. Niemniej jednak uważam, że pozostanie politycznie biernym jest równie głupim wyborem, jak decyzja o dołączeniu jednej ze stron sporu polsko-polskiego.
Ze względu na aktualną sytuację polityczną można bez wątpienia stwierdzić, że bierność osób, które posiadają rozwinięty zarówno intelekt, jak i kręgosłup moralny, jest na rękę politykom. Polityczna propaganda zwykle koncentruje się na jednym z dwóch punktów na osi politycznej. Pierwszym punktem jest centralny punkt retoryki własnego elektoratu. Tego typu propagandę zwykle stosują małe partie, którym bardzo zależy na wysokim zaktywizowaniu wąskiego elektoratu. Drugi punkt na którym zwykle koncentrują się duże partie to okolice poglądów centrowych. Jest to strategia, która ma na celu poszerzenie elektoratu i rozmydlenie promowanych idei na tyle, by stały się papką strawną dla jak największej masy ludzi. W polskim popisowskim duopolu możemy dokładnie zaobserwować, że małe partie takie jak Lewica i Konfederacja, stosują strategię nastawioną pod własny elektorat, a więc dążą do tego, żeby utworzyć własny „beton”, natomiast duże partie, które konkurują o władzę sprzedają nam dokładnie to samo, tylko w nieco innym opakowaniu retorycznym. Minimalne różnice w ich rzeczywistych działaniach są dostrzegalne, jednak z szerszej perspektywy zdaje się to nie mieć większego znaczenia. W końcu o ile politycy PO potrafili za rządów PiS-u biegać z siatkami z Ikei do imigrantów na granicy z Białorusią o tyle Tusk po przejęciu władzy stwierdził, że konieczne jest umacnianie granicy. Widać jak na dłoni, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a w tej konkretnej sprawie (podobnie zresztą jak z polityką w sprawie Ukrainy) nie ma substancjalnych różnicy między głównymi graczami naszej sceny politycznej. Skoro nasz wybór i tak ma minimalny wpływ na to, co w rzeczywistości zgotują nam nasi ukochani cyrkowcy z wiejskiej, to po co w ogóle głosować?
Średnio rozgarnięty, przeciętny idiota pobierający wypłatę z Sejmu zna doskonale dynamikę naszych relacji społecznych. Strategia mówienia i robienia tylko tego, czego życzy sobie określony „beton” sprawdza się odkąd pamiętam. Kultowa scena z Dnia Świra o „najmojszej racji” to doskonały obraz polskiej polityki i jest tak nie bez przyczyny. Ludzie zaangażowani politycznie, którzy dobrowolnie wstąpili do określonego obozu i słuchają, wyznają oraz po pewnym czasie, szczerze wierzą w to co mówi ich własna propaganda – są straceni. Ci którzy w tym pokoleniu zapisali się do określonego obozu, już w większości przypadków będą nań głosować do śmierci. Oni będą nieustannie stanowili większość głosów, które największe partie zgarniają. Robią to one niejako za darmo, bo „beton” tak bardzo gardzi i nienawidzi drugiej strony, przez lata pielęgnowania tego uczucia, że karne zagłosowanie na drugą stronę nie wchodzi w grę. Kolejną grupą społeczną są „niezadowoleni”, to prawdopodobnie tacy jak ty, czy ja, którzy nie wierzą w tych polityków i oczekują zmiany. Niestety w naszym systemie i taki typ człowieka został obsłużony. Czy będzie to Kukiz’15, czy też Trzecia Droga – nie ma to zupełnie żadnego znaczenia. Jeśli formuła i moc „trzeciego” ugrupowania się skończy, to zostanie utworzony nowy twór, który będzie kanalizował nasz gniew, ambicję i chęć zmian, dokładnie w taki sposób jak instalacja odgromowa – najpierw sprowadzi nas na ziemi, a następnie ostudzi. Trzecią grupą są ideowi odklejeńcy, którzy będą gotowi głosować na Korwina albo Zandberga w zależności od tego w którą stronę są skrzywieni. Ta grupa zawsze będzie niewielka i będzie miała znaczenie jedynie w kontekście koalicyjnym. Jej znaczenie może wzrosnąć jedynie w obliczu jakichś poważniejszych zmian w światowej geopolityce, czy też światowej rewolucji politycznej. Ostatnią grupą, która jako jedyna nie została obsłużona i która tak naprawdę stanowi jedyny aktywny i niepewny element tej politycznej układanki, są ludzie, którzy gardzą polityką i zwykle znajdują sobie lepsze i bardziej pożyteczne zajęcie niż wycieczka do urny wyborczej. Ta grupa to tykająca bomba, która ma moc niszczenia i tworzenia państw. Dzięki takiej grupie Polska wróciła na mapę Europy.
Ten nasz przysłowiowy przygłup z Wiejskiej doskonale wie o tej bombie. Jeśli jest on członkiem popisu, to wie, że dysponuje już odpowiednio dużą ilością „betonu”, by nie musieć sobie zaprzątać tym elementem społeczeństwa głowy. Jeśli z kolei to polityk jakiejś niszowej partii, to będzie on miał nadzieję, że jeśli dotrze ze swoimi ideami do tej grupy, to uda mu się ją „zaktywizować” i w ten sposób z małej partyjki powstanie nowa wiodąca siła polityczna, a może nawet pozwoli na przejęcie władzy kilka lat później. O ile jest to myślenie naiwne, o tyle nie jest ono pozbawione podstaw, ponieważ ta grupa posiada naprawdę potężny potencjał wpływania na polityczną układankę. Nie wierzę by możliwe było zagospodarowanie tej części społeczeństwa poprzez włączenie jej do jakiegoś „betonu”. Tutaj właśnie widzę nadzieję na jedyną zdrową i wartościową politycznie tkankę społeczną.
Jeśli zatem jesteś takim biernym obserwatorem tego świata. Jeśli gardzisz politykami i brzydzisz się tą brudną grą. Nie oddawaj spraw swojego kraju politycznemu betonowi i odklejonym skrajnym fanatykom. Nie pozwól odciąć się od wpływu na rzeczywistość tylko dlatego, że gorsi od ciebie głośniej krzyczą i próbują sprowadzić cię na swój poziom moralny i intelektualny. Nie wchodź w polemikę z idiotami (pożytecznymi czy też nie) i nigdy, przenigdy – nie pozwól sobie na wejście do określonego obozu. Pozostań w tej grze cieniem, którzy będzie pamiętał i rozliczał tych, którzy sprzeciwiają się polskiej racji stanu. Pozostań elementem tej grupy, która stoi na uboczu tego cyrku, ale jest zarazem jedyną siłą zdolną determinować kierunek polityki.
Jeśli nas, świadomych zepsucia polityki i jej prymitywizmu w naszej karykaturalnej ochlokracji, będzie więcej, to być może z czasem uda nam się zmienić kształt naszego państwa. Pilnie potrzebujemy niewidocznej siły politycznej, która reprezentuje dokładnie to, co jest zgodne z polską racją stanu. Dziś jak nigdy wcześniej mamy kilka projektów, które łączą Polaków z różnych stron politycznych. Musimy zatem obserwować nie to co politycy mówią w sprawie CPK, elektrowni jądrowych czy też kwestii mieszkaniowych. Musimy obserwować, to co w tych sprawach robią, a następnie rozliczać ich przy urnach wyborczych z podjętych działań.
Ktoś mógłby powiedzieć, że to pobożne życzenia. Że nie ma realnej szansy na zmianę, a polityka jaka była, taka jest i będzie. W tym miejscu jednak należy przypomnieć powstanie II RP, gdzie różne stronnictwa i różne poglądy polityczne wspólnie działając dla polskiej racji stanu, zdołały uzyskać w chwili dziejowego zawirowania przywrócić nasz kraj na mapy świata. Istnieją zatem punkty w dziejach, gdzie rzeczywistość zaczyna fluktuować. Wojna na Ukrainie i napięcie na linii USA-Chiny sprawiły, że historia przyspieszyła. Nasze powolne życie i doświadczenia ostatnich 20 lat pokojowego rozwoju dobiegają końca. Na to przyspieszenie historii nałożył się powszechny dostęp do internetu oraz rozwój gospodarczy naszego kraju. Jest to idealny moment, byśmy przypomnieli sobie słowa Dmowskiego „Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie” i wdrożyli je w życie.