W dzisiejszym świecie pojęcia „obywatel”, „obywatelski”, „obywatelskie” są bardzo często używane w ich demoliberalnej interpretacji. Słowo nadużywane w oderwaniu od jego pierwotnego, klasycznego znaczenia rozmywa się i jest już de facto jedynie nic nie znaczącym pojęciem wkomponowanym w politycznie poprawną kakofonię. Współcześni, roszczeniowi ludzie przypominają sobie o byciu obywatelami swojego państwa głównie w momencie argumentowania swoich praw, nie zaś obowiązków.
W starożytności pojęcie obywatelstwa różniło się o 180 stopni, od tego co dziś się przez nie rozumie. Zarówno w przypadku greckich polis, jak też Republiki Rzymskiej, a następnie Cesarstwa Rzymskiego obywatelami posiadającymi pełnię praw byli tylko wolni mężczyźni. W prawie rzymskich kwestie związane z obywatelstwem były szczegółowo rozwinięte. Obywatelstwo rzymskie można było uzyskać nie tylko poprzez narodziny z małżeństwa, w którym i mąż i żona byli obywatelami rzymskimi, ale w pewnych warunkach także poprzez bycie wyzwolonym niewolnikiem. Należy jednak zwrócić uwagę, że wyzwoleńcy cieszyli się ograniczonym zakresem praw. W toku rozrastania się Imperium, z czasem obywatelstwo rozciągnięto na prawie wszystkich mieszkańców tego państwa. Obywatelstwo uprawniało m.in. do sprawowania urzędów, służby w rzymskich legionach, zawierania małżeństwa, sporządzania testamentu, czy też dziedziczenia na jego mocy. Obywatelstwo, podobnie jak wolność nie stanowiło w państwie cezarów prawa o charakterze niezbywalnym. Możliwa była utrata obywatelstwa, co pociągało za sobą również utratę wolności. W przypadku greckich Polis, np Aten, obywatelstwo również uzyskiwano na drodze prawa krwi (ius sanguinis), będąc dzieckiem obywatela.
Co niezwykle istotne, w tych antycznych interpretacjach pojęcia obywatel, widać pewne kwestie, które są zupełnie przeciwstawne, do demoliberalnego rozumienia tego pojęcia. Po pierwsze obywatelstwo nie było egalitarnym atrybutem, który się po prostu należy. Pojmowano je raczej, jako ogromny zaszczyt. Musiały upłynąć długie wieki, aby rzymskie obywatelstwo rozciągnąć na przynależnych do państwa zamieszkujących podbite prowincje. Początkowo takie wyróżnienie było niemożliwe nawet, gdy dotyczyło ludzi służących w auxiliach. Zarówno w przypadku antycznych greckich polis, jak też Rzymu kładziono duży nacisk na pojmowanie obywateli, jako wspólnotę, której każdy członek posiada obowiązki wobec państwa. Te obowiązki to przede wszystkim lojalność i służba wojskowa. Patrząc się na historię Polski również możemy odnaleźć ciekawe inspiracje, zupełnie inne od tego co reprezentuje sobą obecnie dominująca filozofia. W czasach demokracji szlacheckiej, każdy spośród „panów braci” posiadał prawo do głosowania i partycypacji w procesach decyzyjnych, spośród których najważniejszym była elekcja. Chociaż z czasem system ten uległ degeneracji, należy zwrócić uwagę, że ukształtowana w ten sposób wspólnota, posiadała realnie obywatelskie cechy. Pomimo typowej dla nas kłótliwości i skłonności do anarchii, istniało wśród polskiej szlachty silne przekonanie o konieczności służby dla Rzeczypospolitej. Zarówno tę wojskową, jak też cywilną, jako dworzanie i urzędnicy, uważano za zaszczyt.
Tymczasem demoliberalny Zachód tak naprawdę odrzucił klasyczne wartości republikańskie. I mam tu na myśli nie tylko te związane z antyczną kulturą prawno-polityczną, ale nawet wywodzące się z kultury oświeceniowej Francji i USA. Zamiast prawdziwie obywatelskich wspólnot, mamy atomizację społeczną, która jak rak zżera zachodnie społeczeństwa. Zamiast etosu służby i zdolności do poświęcenia za ojczyznę widzimy postawy pacyfistyczne, hedonistyczne i coraz bardziej roszczeniowe. Coraz częściej słyszy się o sytuacjach, gdy zdrowe, młode chłopaki z byle powodu zapadają na depresję i pogrążają się w dekadenckiej apatii , podczas, gdy ich dziadkowie i pradziadkowie będąc w ich wieku, nie tylko żyli na znacznie gorszym poziomie, ale nierzadko musieli iść na wojnę i w razie potrzeby ginąć na froncie. W ostatnim czasie, gdy w Europie na nowo rozgorzała wojna, w Polsce, jak również w innych europejskich krajach toczy się debata na temat przywrócenia obowiązku służby wojskowej, powszechnego przeszkolenia wojskowego, czy też innych powinności obywatela względem państwa.
O relacjach obywatel-państwo i poczuciu odpowiedzialności zarówno za losy państwa, jak również rodaków myśli się również w takich momentach, jak mająca ostatnio miejsce w Polsce powódź. Niestety, długie lata liberalnej popkultury niosącej kosmopolityczny, egoistyczny i hedonistyczny przekaz nauczyły również lwią część młodych Polaków, że służba i poświecenie dla narodu i państwa nie jest czymś do czego trzeba dążyć. Niestety, ale obserwując, jak w Polsce zdewaluowało się obywatelstwo i służba publiczna, można w jakiś sposób zrozumieć tych młodych ludzi, których w ogóle nie interesuje praca i działanie pro publico bono. Napisałem z bólem o dewaluacji obywatelstwo, gdyż niestety pomimo pielęgnowanego długie lata optymistycznego przekonania, że jesteśmy bastionem Europy, to zachodnioeuropejskie zepsucie dociera również do Nas. W Polsce w ciągu ostatnich kilku lat skokowo wzrasta liczba imigrantów, niestety również tych spoza Europy, którzy nie mają nic wspólnego z naszą kulturą, mentalnością, wiarą. Większość z nich nie próbuje nawet nauczyć się języka polskiego. W takiej sytuacji należy zauważyć, że wyjątkowo szkodliwe i niebezpieczne jest to, jak łatwo jest uzyskać polskie obywatelstwo. Chociaż, tak jak większość pozostałych krajów Starego Świata, mamy uzyskiwanie obywatelstwa poprzez ius sanguinis, to cudzoziemcy, aby dostąpić tego zaszczytu, wcale nie muszą przejść realnej naturalizacji.
Uważam, że o ile obecna sytuacja demograficzna i gospodarcza, niejako wymusza na nas przyjęcie pewnej grupy imigrantów, aby wypełnić lukę na rynku pracy, to po pierwsze, przy nadawaniu karty stałego pobytu i pozwolenia na pracę, pierwszeństwo powinni zawsze mieć przybysze z pozostałych krajów Międzymorza, po drugie to należy znacznie zaostrzyć kryteria przyznawania obywatelstwa. Jeśli chcemy budować wspólnotę narodową, a nie zbieraninę wolnych jednostek z całego świata, to nie wystarczy określona ilość lat rezydentury. Uzyskanie polskiego obywatelstwa powinno stanowić zaszczyt, który obdarowani mogą być imigranci, którzy w jakiś szczególny sposób zasłużą się Polsce. Poza tym bezwzględną koniecznością musi być zaliczony egzamin z języka i kultury polskiej. Jednak w kontekście odbudowy właściwego rozumienia obywatelstwa, najważniejsze jest zadbanie o właściwe wychowanie dzieci i młodzieży. Jak przed wiekami pisał kanclerz Jan Zamoyski: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. Dlatego we właściwym kształtowaniu obywateli niezwykle ważna jest praca zarówno rodziców, jak też nauczycieli.