Marcin Murzyn - Modlitwa za dusze czyśćcowe

Cześć, jaką oddajemy zmarłym, nieodłącznie wiąże się z charakterem Kościoła, który opiera się na integralnych powiązaniach Kościoła pielgrzymującego z Kościołem niebieskim. Czyściec, z uwagi na to, że jest nie tyle i nie przede wszystkim miejscem, lecz raczej procesem oczyszczania duszy z grzechu, stanowi jak gdyby kolejny etap pielgrzymowania. Jest to stan przejściowy, któremu podlegają dusze tych, którzy za życia, choćby w ostatniej chwili, powiedzieli Bogu: „tak”, potwierdzając swój chrzcielny wybór Chrystusa, ale w spotkaniu z Nim ich miłość okazała się nazbyt słaba. Czyściec jest jednocześnie szansą, za sprawą której owa miłość, w zalążkowej postaci już po stronie człowieka zainicjowana, może oczyścić się z egoistycznego przywiązania do grzechu. Oczyszczenie duszy w czyśćcu dokonuje się przez „ogień”, który nie pali w znaczeniu fizykalnym, lecz duchowym, gdyż przeszywający ból jest pokłosiem tęsknoty za zjednoczeniem z Bogiem. Czyściec to proces, który poprzez doznawane trudy, „hartując” duszę, ma umocnić i oczyścić miłość. Wszystko to służy udoskonaleniu duszy ludzkiej, która jest substancją indywidualną (jednostkową).

Śmierć biologiczna, wraz z następującym po niej w odniesieniu do niektórych ludzi czyśćcem, urastają do rangi warunku zyskiwania przez człowieka osobowej doskonałości i pełni. Chodzi wszakże o to, aby życie ludzkie osiągnęło wyższy jakościowo poziom, docierając do swojego ostatecznego celu, czyli życia wiecznego przenikniętego szczęśliwością Boga. Dobrze oddają ten problem słowa św. Pawła, który stwierdził: „Podobnie rzecz ma się ze zmartwychwstaniem. Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne; sieje się niechwalebne – powstaje chwalebne; sieje się słabe – powstaje mocne; zasiewa się ciało zmysłowe – powstaje ciało duchowe. (…) Trzeba, ażeby to, co zniszczalne, przyodziało się w niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyodziało się w nieśmiertelność” (1 Kor 15,35-53).

To, co rozgrywa się w związku z czyśćcem, stanowi zatem wydarzenia osobiste. Powstaje wobec tego pytanie, czy w wydarzeniach tych może uczestniczyć ktoś drugi, zwłaszcza biorąc pod uwagę granicę śmierci? Innymi słowy: czy my, jako żyjący w świecie doczesnym, mamy jakieś pole manewru w odniesieniu do dusz czyśćcowych, podlegających indywidualnym trudom doskonalenia, a jeśli tak, to jaki sens miałyby nasze czynności?

Należy zauważyć, że dusza pokutująca w czyśćcu ma ograniczone pole działania. W zasadzie nie może tam sobie samej pomóc. Można to uzasadnić przez zwrócenie uwagi na jej bytową specyfikę. Klasyczna filozofia człowieka, nawiązująca do myśli św. Tomasza z Akwinu, a także koncepcji Arystotelesa, dowodzi, że człowiek jest ścisłym (integralnym) zespoleniem-jednością duszy i ciała. Kompletny człowiek jest zatem i duszą, i ciałem. Dusza ludzka, choć może istnieć bez ciała i po jego śmierci nie kończy się jej bytowanie, to jednak nie jest tym samym, co pełen człowiek. Bez posługiwania się ciałem dusza nie jest w stanie doświadczać zmysłowo ani komunikować się z innymi ludźmi. Możliwości bezpośredniego kontaktu między żyjącymi w świecie doczesnym a duszami czyśćcowymi są więc w zwykłym biegu wypadków zablokowane. Aby stało się zadość sprawiedliwości, dusza pozostająca w czyśćcu musi odpokutować grzechy, których dopuściła się w trakcie życia ziemskiego. Kościół stanowi jednak żywy organizm, który choć ma swoje materialne przejawy w postaci specyficznej struktury instytucjonalnej czy uzewnętrznianych praktyk kultowych, to nade wszystko jest organizmem o nadprzyrodzonym charakterze, wokół którego zogniskowane są wszystkie wiążące się z nim aspekty społeczno-religijne. Jak uczy Kościół katolicki, wierni Kościoła tworzą z Chrystusem nierozdzielną jedność, która obejmuje również ich wzajemne relacje wspólnotowe. Wobec tego wszyscy, tak z Chrystusem, jak i między sobą, budujemy mistyczne Ciało Chrystusa.

Sensu modlitwy za dusze czyśćcowe należy zatem upatrywać w nawiązaniu do charakteru Kościoła, będącego mistycznym Ciałem Chrystusa, co umożliwia trwanie międzyludzkich odniesień, wzajemnej wymiany dobra i cierpienia jednych za drugich ponad granicą widzialnego świata. Aby dusze przebywające w czyśćcu mogły dojrzeć do autentycznej miłości i zjednoczenia z Bogiem, nieodzowny jest wysiłek wspólnoty, jaką tworzy Kościół. Kluczową formą trudu wiernych podejmowanego w celu wybawienia dusz czyśćcowych jest szczera modlitwa. Nie wolno jej jednak traktować w kategorii transakcji i czegoś na kształt „wykupywania” dłużnika. Nie liczą się ani czas trwania modlitw, ani ich ilość, ani tym bardziej zewnętrzny przepych towarzyszących modlitwom okoliczności. Czyściec jest po to, by znajdujące się w nim dusze dojrzały do bytowania w niebie. Idzie zatem o wieczność, która nie zna ograniczeń czasowych. Toteż najważniejsza jest jakość modlitwy, a ściślej rzecz biorąc to, na ile jest ona wyrazem miłości ku Bogu, która to miłość jest nierozerwalnie związana z umiłowaniem ludzi i szacunkiem dla wszelkiego stworzenia, w którym manifestuje się potęga Stwórcy.

Oczywiście, w historii Kościoła wykształciły się różne formy pamięci o zmarłych i oddawania im czci, jak też modlitwy za nich. Przykładowo, można w tym kontekście wspomnieć o nabożeństwach pogrzebowych, odpustach zupełnych za zmarłych, wypominkach (publicznym wyczytywaniu imion zmarłych w czasie modlitw wspólnotowych w intencji zmarłych), odwiedzaniu cmentarzy i prywatnych modlitwach za zmarłych. Wszystkie te formy są doniosłe i dobre, pod warunkiem, że dokonują się ze szczerą intencją i są podyktowane miłością. Mogą być pomocne także dla samych wiernych, stając się okazjami do wspominania zmarłych i duchowej z nimi łączności. Jednak nie są celami samymi w sobie, a jedynie środkami do tego, by szczerze, przy zaangażowaniu intelektu, woli i uczuć, wspomagać dusze czyśćcowe, otaczając je autentyczną, płynącą „z serca” troską.

Reasumując, należy więc stwierdzić, że choć czyściec to proces oczyszczenia, który każda trafiająca doń dusza musi przejść osobiście, to jednak rolą Kościoła jako wspólnoty wiernych o ukierunkowaniu nadprzyrodzonym jest wspierać owe dusze modlitwą oraz towarzyszącymi jej aktami umartwienia i pokuty. Wszystkie te czynności, aby sięgały celu, muszą być podejmowane w aurze autentyczności i szczerości, przy świadomym ukierunkowaniu miłości. W żadnym wypadku nie powinny zatem koncentrować się na zewnętrznej formie i aspektach ilościowo-czasowych. W perspektywie wieczności nasz wysiłek modlitewny może być wszakże ewaluowany nade wszystko miłością.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *